Znad Sekwany płyną dość sprzeczne sygnały. Francja pogrąża się w cywilizacji śmierci, nadchodzą czasy eutanazji, aborcja jest „fundamentalną wartością” Republiki, homoseksualne „małżeństwa” sposobią się do przyznania sobie praw do pozyskiwania dzieci, co kilka dni dokonuje się profanacji miejsc katolickiego kultu, a miejscowi „wojujący bezbożnicy” żądają destrukcji katolickich pomników.
Mamy do tego państwo silnie akcentujące swoją laickość, rozumianą w dodatku jako wyrzucenie religii poza nawias życia społecznego, do sfery całkowitej prywatności. Mamy wreszcie konkurencyjną religię, która nie tylko się temu nie podporządkowuje, ale uważa Francję za teren do podbicia, czyli islam.
Wesprzyj nas już teraz!
Mamy wreszcie statystykę, która pokazuje, że na przestrzeni lat ubywa praktykujących katolików, zmniejsza się liczba chrztów, komunii, katolickich ślubów. W przedziale wiekowym do 29 lat okazuje się nawet, że mamy we Francji już więcej praktykujących muzułmanów, niż katolików. Czy jest ratunek dla najstarszej „córki Kościoła”? Wydawałoby się, że nie.
Nadzieja
Może dlatego warto jednak zwrócić uwagę na pewne zjawiska, które tezie o schyłku francuskiego katolicyzmu przeczą. Pożar katedry Notre-Dame w Paryżu jest takim pierwszym znakiem nadziei. Telewizyjne obrazki modlących się na ulicach ludzi było mocno przesadzone, były to raczej dziesiątki wiernych, a nie np. setki, ale…
Kapłani francuscy mówią, że jednak coś się zmieniło. Pada nawet określenie „efektu Notre-Dame”.
To być może „cud” spalonej katedry. Uśpieni w wierze nagle się budzą i zaczynają traktować katolicyzm jako ważną część swojego dziedzictwa, w kościołach przybyło ludzi..
Jeszcze niedawno katolikom we Francji zafundowano szok podobny do filmu Sekielskich w Polsce. TV „Arte” pokazała film o zakonnicach wykorzystywanych przez księży. Tydzień po tygodniu bombardowano też społeczeństwo aferami związanymi z pedofilią w Kościele. I chyba Szatanowi zabrakło dalszych pomysłów…
Zamiast pogłębienia „historycznego kryzysu” francuskiego katolicyzmu mamy jego odnowę. Arcybiskup Paryża ks. Aupetit mówi wprost – „ogień Notre-Dame obudził w ludziach coś głębokiego”. Zjawisko nie jest masowe, ale budzi właśnie nadzieję. Księża w Paryżu mówią o wzroście liczby spowiedzi, przybywa też zapalanych w kościołach świeczek intencyjnych, pojawiają się nowe katolickie inicjatywy społeczne.
Sprawa eutanazji Vincenta Lamberta też okazałą się pewnym przełomem. Internet wystarczył do zorganizowania ad hoc wielkiej demonstracji w obronie życia na ulicach stolicy. W dodatku ta odnowa wychodzi z konserwatywnych kręgów Kościoła. Widoczne są „Marsze Życia”, do ludzi zaczyna docierać głos w sprawie ochrony życia, rodziny. O swoistej odnowie piszą nawet przy okazji święta Wniebowstąpienia Pańskiego, które jest we Francji dniem wolnym od pracy, świeckie media („Le Parsien”).
Padają też ciekawe dane. Na pięciu uniwersytetach katolickich studiuje obecnie 55 tys. osób. 15 lat temu takich studentów było 14 tys. Do katolickiego skautingu należy 85 tys. dzieci i młodzieży. W ciągu 5 lat liczba ta powiększyła się o 20 proc. O 30 proc. powiększyły się donacje na różnego typu internetowe zbiórki katolików (900 tys. euro w 2018 roku). Katolickie szkolnictwo obejmuje edukacją 2 mln 99 tys. dzieci. W 2011 do tych szkół uczęszczało o 67 tys. dzieci mniej.
Z pewnością nie jest to jeszcze pożądana katolicka kontrrewolucja, a ogólne cyfry życia katolickiego są dość przerażające (7 proc. praktykujących), to można uznać, że pogłoski o zmierzchu Kościoła we Francji się nie potwierdzają. A oznaki przebudzenia warto obserwować i przede wszystkim wesprzeć modlitwą.
Bogdan Dobosz