10 kwietnia 2018

Dziesiąty dzień kwietnia „roku pamiętnego”. Antygona i Polska po Smoleńsku

(By Chancellery of the President of the Republic of Poland (Polish Presidents website (prezydent.pl)) [GFDL 1.2 (https://gnu.org/licenses/old-licenses/fdl-1.2.html) or GFDL 1.2 (http://www.gnu.org/licenses/old-licenses/fdl-1.2.html)], via Wikimedia Commons)

Wiosną roku 2010 Teatr Nie Teraz zawiesił prezentacje swej inscenizacji „Antygony” Sofoklesa, której nadał tytuł „Kreon”. 10-ty kwietnia tego roku zmieniła tak wiele, że nasza teatralna opowieść o żądzy władzy, o zdradzie, o odpowiedzialności i o Bogu zdała się nam „kiczowatą literacką fikcją” wobec tego, co wydarzyło się naprawdę. Trzeba było lat, aby uporządkować w sobie myśli i emocje i móc wrócić na scenę i raz jeszcze odczytać klasyczny grecki dramat. Odczytać go „po Smoleńsku”. Tak powstał „Kreon 2010”.

 

Największym zagrożeniem ludzkiego bytu i moralności jest głupia, coraz głupsza i sprzedajna, służąca obcym władza. Greckie polis, tak jak później średniowieczne monarchie, nie były wolne od zła, ale w swej ideowej konstrukcji miały jednoznaczną świadomość grzechu i nieuchronność kary, także tej wiecznej, Bożej. W efekcie, państwa zbudowane na tych tradycyjnych koncepcjach rządzenia, stały etycznie znacznie wyżej od państw współczesnych.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Jeśliby zaś stojący u steru dopuszczali się samowoli i niesprawiedliwości

gdyby ulegli pysze i ze szkodą dla państwa rządzili, niechaj wiedzą

że zdać muszą kiedyś rachunek Bogu

Papież Leon XIII, Encyklika „Immortale Dei” (O państwie chrześcijańskim) rok 1885.

 

Tak zwany humanizm bardzo mocno wpłynął na recepcję klasycznego dramatu Sofoklesa, którego treść sprowadzono do historii młodej kobiety, która „pogrzebała brata”, co odczytuje się od lat w duchu sprawiedliwości społecznej. W ten sposób z Antygony zrobiono jednoznacznie pozytywną postać naszych lektur, a jej imię zawłaszczają, jako swe sztandarowe hasło, wszelkiej maści rewolucjoniści. A przecież starożytny mistrz dramatu greckiego wcale nie ukrywa głupoty tej postaci, jej naiwności i najzwyklejszego tchórzostwa. Inscenizacja Teatru Nie Teraz zauważa to i mocno skupiła się na postaci Ismeny, której wybory były znacznie trudniejsze, niż emocjonalne działania jej siostry oraz na Kreonie, który zarażony grzechem pychy, stawiając się ponad Bogiem, niszczy to, czego skądinąd słusznie bronił.

 

Jeżeli ktoś chciałby tutaj plakatowych rozwiązań, w których postaci starożytnego dramatu możemy ponazywać osobami dramatu kwietnia roku 2010, to się bardzo zawiedzie. Ale jednocześnie sztuka otwiera to, czego żadna komisja sejmowa, żaden dziennikarz śledczy nie są w stanie skonstatować. Oto, na kanwie klasycznego starożytnego tekstu i za pomocą uderzających kontrastem środków – jak choćby bijące po oczach na czarnym tle sponiewierane barwy narodowe – wkraczamy w jakże współczesną opowieść o zdobywaniu władzy, o zdrajcach, o bohaterach i o zwykłych ludziach patrzących na dziejącą się na ich oczach tragedię. Ludzie patrzą i zadają sobie pytanie – czy tak zawsze musi być w Tebach, czy taka musi być Polska? Czy to fatum ciąży nad tym krajem?

 

Spojrzenie przez pryzmat takiego „Kreona / Antygony” na tu i teraz, pozwala dostrzec nieprzezwyciężalną sprzeczność naznaczającą los tytułowego Kreona, w którego działaniach widzimy rządzących Polską. Sprzeczność polega na tym, że osobiste ambicje króla / rządu nie są spójne z polską racją stanu, zamieniając wszystkie poczynania, wbrew jego „woli i wiedzy”, w swoją odwrotność i prostą drogą wiodą do katastrofy.

 

„I bracia przy jednym dnia słońcu
Godzą na siebie i morderczą ręką
Jeden drugiemu śmierć srogą zadaje”

 

W kontekście „Kreona 2010” trudno zapomnieć, co było przyczyną pierwotną konfliktu. Opisana przez Sofoklesa walka o władzę pomiędzy braćmi Ismeny i Antygony nasuwa analogię do walki między spadkobiercami Solidarności a pogrobowcami komunistycznej junty. Znamy dotychczasowy rezultat tej walki i znamy motywacje bohaterów dramatu sprzed dwóch i pół tysiąca lat. W obu przypadkach na pewno nie chodziło o dobro polis-państwa, a raczej o samą władzę dla władzy i płynących z jej posiadania korzyści. A więc, by zyskać władzę, trzeba zdradzić ojczyznę. Tego dowiadujemy się tak z klasycznej literatury, jak i pomagdalenkowej polskiej rzeczywistości. Świadomi tego zacytujemy po raz drugi z programu przedstawienia epokową encyklikę papieską:

 

W taki sposób, jak widać, państwo niczym innym nie jest, tylko tłumem,

co sam sobie jest mistrzem i panem;

a ponieważ lud poczytany jest za źródło wszystkich praw i wszelkiej władzy, wynika,

że państwo nie poczuwa się do żadnych względem Boga obowiązków

i żadnej religii publicznie nie wyznaje.

Papież Leon XIII, Encyklika „Immortale Dei” (O państwie chrześcijańskim) rok 1885.

 

Niestety, nieustająca promocja relatywizmu pozwala wynosić na ołtarze ludzi, którzy na miano bohatera czy patrioty na pewno nie zasługują. Tak było w Atenach dwa i pół tysiąca lat temu, tak było przed 10 kwietnia „roku pamiętnego” i tak jest i teraz. Mamy więc następny, wyjęty z dramatu wątek – dla kogo chwała i cześć, a komu odmówić honorowych salutów? Gdzie spoczywają bohaterowie – na „Łączce” czy w Alei Zasłużonych? Komu Wawel, a komu pamięć „przez psy i ptaki w polu poszarpana…”? Są chwile w dziejach narodu, że ów zwykle nieznośny patos jest tak potrzebny, jak ożywcza źródlana woda, zwłaszcza, gdy zaczyna nam się mylić Bóg, Honor i Ojczyzna z grillem, synekurą i „świętym spokojem”.

 

Bo Zeus nie cierpi dumnych głów,
A widząc ich wyniosły lot
I złota chrzęst, i pychę słów;
Wypuścił swój piorunny grot
I w zwycięstwa samym progu
Skarcił butę w dumnym wrogu…

 

Czy ktoś wierzy w spełnienie tych słów Sofoklesa? Czy ktoś się boi napiętnowania z powodu złego sprawowania władzy? Nie ma w głowach polityków tragizmu władzy, kiedy nie istnieje odpowiedzialność, gdy nie ma kary. Pomniki to o wiele za mało. Dopóki nie wskażemy palcem Kreona, dopóki tchórzliwe samobójstwo Antygony nie zostanie potępione i dopóki nie zrozumiemy samotności Ismeny, niewiele uda nam się pojąć ze smoleńskiego dramatu. Osiem lat po katastrofie nic się w tej kwestii nie zmieniło. Mówi nam to dobitnie lektura „Antygony” i teatralna metafora „Kreona 2010” sprzed lat czterech…

 

 

Tomasz A. Żak

 

 

Tytuł pochodzi od redakcji

 

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie