29 marca 2012

Dziecko jako agresor

Wszystkie opisane w poprzedniej części artykułu koncepcje (Mary Warren, Michaela Tooley’a, Petera Singera czy Jane English) w zasadzie wyrastają z heglizmu. Hegel w „Fenomenologii ducha” stworzył panteistyczną koncepcję, całkowicie konfrontacyjną w stosunku do chrześcijaństwa.

 

 

Wesprzyj nas już teraz!

W chrześcijaństwie człowiek jest duszą i ciałem, a więc mamy do czynienia z osobą ludzką już od chwili poczęcia (katolik nie może z tym faktem polemizować, gdyż istnieje na przykład dogmat o Niepokalanym Poczęciu Najświętszej Maryi Panny). U Hegla zaś duszę zastępuje samoświadomość, którą materia nabywa na pewnym etapie rozwoju. Materia ze samoświadomością jest człowiekiem. W takiej koncepcji prawa osobowe mogą przynależeć małpom czy delfinom, u których wykryto namiastkę samoświadomości (niektórzy przykładowo twierdzą, że goryl przyglądający się w lustrze ma świadomość własnego odbicia lustrzanego). Stąd pojawiają się coraz częściej pomysły rozciągnięcia katalogu praw człowieka na naczelne bądź delfiny. Samoświadomości zaś nie posiada dziecko poczęte czy noworodek, stąd dopuszcza się ich zabicie. Osoba starsza i schorowana często traci samoświadomość, dlatego propagatorzy tej barbarzyńskiej ideologii dopuszczają na nich eutanazję, gdyż w ich opinii tracąc świadomość, tracą prawa osobowe. Natomiast bestialscy mordercy nie są pozbawieni samoświadomości, zatem nadal posiadają prawa osobowe. Dlatego przez różnej maści heglistów tak zawzięcie zwalczana jest kara śmierci. Tak więc, w bioetyce mamy do czynienia z dwoma zwalczającymi się koncepcjami – jedną opartą na panteistycznym heglizmie, a drugą na chrześcijańskiej wizji stworzenia.

 

Rewolucyjna bioetyka sięga jeszcze po argumenty ekonomiczne (ponoszenie kosztów materialnych i niematerialnych związanych z ciążą, opieką nad dzieckiem nie może być narzucone rodzicom dziecka i społeczeństwu, lecz powinni oni sami decydować czy ostatecznie chcą się ich podjąć) lub inne kuriozalne teorie, jak na przykład koncepcję „zahipnotyzowanych agresorów”, czyli bajkę o tym, że „zabicie zahipnotyzowanego (przez hipotetycznego profesora) agresora nie jest czynem złym, gdyż mord popełniony został w akcie obrony własnej”. Agresor w opowiadaniu jest „osobą niewinną”, jako, że jego czyny nie są w pełni uświadomione. Per analogiam nienarodzone dziecko (również osoba (!) niewinna) także może zostać zamordowane, gdyż jest swoistym agresorem w ciele brzemiennej kobiety. Ta zaś, w imię obrony własnej, może je zabić.

 

Doszliśmy zatem do momentu, kiedy jawni ideolodzy proaborcyjni nie zatrzymują się nad kwestią dopuszczalności aborcji lecz stawiają śmiałą tezę, że skoro aborcja jest dopuszczalna, to dlaczego niemowlęciobójstwo miałoby być zakazane? Myśl ta powtórzona została w ostatnim czasie przez Juliana Savulescu, redaktora naczelnego „Journal of Medical Ethics”. W akcie obrony Minevry i Giubliniego oznajmił on, że „jeśli aborcja jest dopuszczalna, to również dzieciobójstwo powinno być dozwolone” oraz, że teza ta została w sposób logiczny przedstawiona i uzasadniona przez autorów szokującego tekstu.

 

Zważywszy, że przedstawiona powyżej ideologia jest masowo promowana, nie zaskakują głosy, jakoby tradycyjna bioetyka miała krępować możliwości, jakie mogłaby dać medycyna, że hamuje postęp. Tworzona jest zatem nowa, wysublimowana bioetyka, którą karmi się młode pokolenia lekarzy. W konsekwencji, biznes in vitro pęcznieje w oczach, a każde dokonanie aborcji znajdzie usprawiedliwienie w odpowiednim paragrafie kodeksu prawa. Pod pojęciem „nowej” bioetyki (nowej, bo jakoby dostosowanej do współczesnych czasów) kryje się perfidne usprawiedliwianie czynów niegodnych i niemoralnych. Należy zatem zdecydowanie odrzucić dzisiejszą, tak pojętą bioetykę. Bioetykę, która „nie daje odpowiedzi, a zaznacza problem”, która ostatecznie rodzi w chorych umysłach pomysły, jakie, być może przestraszyłyby nawet Hitlera. Która w najlepszym wypadku głosi, że „nie można dokonać ostatecznego osądu aborcji, gdyż się nie da”. Jakże często przedstawianie zagadnień bioetycznych sprowadza się do omówienia „kiedy mówimy o człowieku według Petera Singera”, „według Mary Warren”, etc. Nie dziwmy się zatem, iż lekarz opuszczający salę wykładową po zajęciach z bioetyki, zapytany: „no to kiedy możemy mówić o człowieku?” odpowiada: „to zależy…”.

 

 

Justyna Kinga Stępkowska – lekarz medycyny.

 

 

Część pierwsza tekstu:

http://www.pch24.pl/bioetyczna-zapasc,973,i.html

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie