Kongijczyk uznawany za szefa bandy, która latem roku 2017 napadła m.in. na polskie małżeństwo wypoczywające w Rimini, został w listopadzie skazany na 16 lat więzienia. Teraz obrońcy Guerlina Butungu domagają się jego uniewinnienia. Wskazują na „okoliczności łagodzące”.
Adwokaci podważają fakt, że Kongijczyk dokonał gwałtu na Polce. Sugerują przy tym, że trzej pozostali napastnicy mogli próbować uzyskać mniejsze wyroki, zrzucając winę na Butungu.
Wesprzyj nas już teraz!
To jednak nie wszystko. Obrońcy mężczyzny uznawanego za szefa szajki, która brutalnie zgwałciła Polkę i dotkliwie pobiła jej męża, a także zaatakowała turystów z Włoch i zgwałciła transwestytę z Peru, sugerują, że w sprawie Kongijczyka należy uwzględnić kilka „okoliczności łagodzących”.
W złożonym odwołaniu od wyroku adwokaci stwierdzili, że Butungu jest młody, a wcześniej był niekarany. Ponadto jest imigrantem, który do Italii przybył kilka lat wcześniej. Właśnie brak zadomowienia we Włoszech, czyli nieprzejście procesu integracji, to kolejna z „okoliczności łagodzących”. Adwokaci stwierdzili ponadto, że na zachowanie Kongijczyka wpływ miały jego złe doświadczenia z ojczyzny i obowiązujący tam brak reguł, a także… poczucie osamotnienia. Ponadto gwałciciel z Rimini podczas procesu wyraził skruchę.
W listopadzie sąd w Rimini uznał Guerlina Butungu za winnego i skazał Kongijczyka na 16 lat więzienia. Sąd zwrócił uwagę na brutalność i okrucieństwo szajki. Ofiarami grupy padło nie tylko polskie małżeństwo, ale i inne osoby, jednak to właśnie napaść na naszych rodaków sąd uznał za najcięższe przestępstwo dokonane przez gang imigrantów.
Apelacja złożona przez obrońców Kongijczyka najpewniej zostanie rozpatrzona po wakacjach.
Źródło: niezalezna.pl
MWł