23 października 2012

Duchy Amazonii – groźna zabawa na poważnie, cz. 2

(Fot. Autor)

(…) W izdebce nie ma podłogi. Stoję na ubitej, twardej ziemi. Wszystkie przedmioty umorusane warstwą piachu. Szum przesuwanej kotary. Szaman jest z powrotem. Już przebrany. Z nagim torsem. Dopiero teraz dostrzegam biały kieł, wiszący na jego szyi. Na głowie czerwony pióropusz.

 

 

Wesprzyj nas już teraz!

–      To co? Może jednak się skusisz? – pyta mnie ponownie.

–      Oj, wiesz… Raczej nie… – odpowiadam wewnętrznie wściekły na siebie, że nie potrafię odpowiedzieć wprost i zdecydowanie.

–      Ale wytłumacz mi raz jeszcze, w czym rzecz, hmmm?

–      Długa historia. Obawiam się, że nie zrozumiesz – mówię najgrzeczniej, jak tylko potrafię. Byle nie urazić jego profesji, wierzeń. A także, by obchodzić szerokim łukiem słowo „okultyzm” (choć o nie właśnie mi chodzi), którego szaman i tak by nie zrozumiał. W jego filozofii takie sformułowanie nie miałoby  najmniejszego sensu. To przecież istota jego codzienności.

 

Nastaje kolejny moment próby. Moje prywatne rekolekcje. W wolności. Z pełną możliwością wyboru. „Spróbuj. Kiedy nadarzy ci się kolejna taka okazja? Wrócisz, napiszesz o tym książkę. Będziesz miał tyle opowiadań. A może coś zobaczysz w trakcie tych widzeń?” – słyszę w głowie. Nie muszę się długo zastanawiać, kto to mówi. Kto podpowiada. Ale, o zgrozo, ta świadomość wcale nie pomaga mi podjąć ostatecznej decyzji na „nie”. Wewnętrznie, mimowolnie przyznaję rację tym argumentom. Bo faktycznie kto wie, kiedy się nadarzy kolejna okazja. W dodatku po tych wszystkich lekturach ludzi-drogi, wędrowców, podróżników także i we mnie stworzyła się swego rodzaju tęsknota. Za tym, co egzotyczne. Co inne. Co kuszące…

 

Dlaczego o tym piszę? Po co właściwie komuś lektura wewnętrznych rozterek jakiegoś Czernieckiego? No, po co? Chodzi  właśnie o to, że śmiem twierdzić, iż może komuś… Może dla kogoś… Może… Wydaje mi się, że przed podobnego rodzaju dylematami, wyborami staje dziś dziennie setka ludzi. Może więcej? Tysiące. Wybór drogi po tragedii rodzinnej. Po zaginięciu córki. Po kłopotach finansowych. Po czyjejś śmierci. Wystarczy przecież przejść się ulicą, by na przydrożnej latarni znaleźć zawieszone ogłoszenie: Doświadczona wróżka, tarot, horoskop, sennik, rytuały, numerologia, medytacje. Masz problemy finansowe? Coś cię gnębi? Nie wiesz, co się dzieje z twym zmarłym mężem? Zadzwoń! Pokusa. Wielka pokusa. Ale i wielkie zagrożenie.

 

Podobna walka, jak ta wyżej opisana, odbywająca się podczas czytania ogłoszeń na słupach wielkiego miasta, ma miejsce także i teraz, tutaj. Z dala od cywilizacji. W ciemnym lesie amazońskiej dżungli. W tajemniczej lepiance. Bitwa trwa. Także teraz, gdy widzę tego szamana. Zaraz pojawią się zarzuty, że to „zabawa dla białych turystów”. Że „prawdziwy szaman nie pokaże pełni swojej mocy dla byle jakiego gringo, który kilka dni przedzierał się w górę Orinoko”. I pełna racja! Pełni mocy nie pokaże. Nam bowiem wystarczy jej namiastka. I to i tak będzie za wiele.

 

Są i tacy, którzy nie ufają w kontakty z astralnymi bytami szamanów. „Bo niby, skąd możesz być tego pewien?” – zapytają. A dowodów jest aż nadto. Choćby związany z historią pewnego szamana z plemienia Piaroa. Żyjącego w wenezuelskim dorzeczu Orinoko na początku XX wieku. Stary, posiwiały mędrzec, który wielu napotykanym opowiadał o jeziorze ulokowanym wewnątrz wierzchołka mitycznego tepui Autana. Tego samego, na którym pierwszą ludzką stopę postawiono dopiero w… 2002 r. (wejścia dokonał zespół wspinaczy w składzie: John Arran, Anne Arran, Timmy O’Neill i José Pereyra). Autana to bowiem gigantyczny skalny ostaniec, ulokowany pośród nieprzejednanej dżungli. Z każdej strony na szczyt prowadzą strome ściany. Do czasu stworzenia ścieżki nie było możliwości wejścia do środka tepui. Ekipa wytyczyła trasę w ścianie, którą nazwała symbolicznie: No Way. Tłumacząc na nasze: „Nie ma mowy”. Czy po prostu: „Brak drogi”.

 

Nazwę tę łatwiej będzie nam odczytać, gdy uświadomimy sobie, jaką rolę odgrywa przepiękne tepui Autana w społeczności lokalnych Indian. Masyw ten jest bowiem czczony przez mieszkańców okolicznej puszczy jako miejsce święte. Alpiniści otrzymali pozwolenie na wejście dopiero po wzięciu udziału w specjalnej ceremonii z udziałem miejscowego… no, właśnie… szamana.

 

Wróćmy jednak do starego, poczciwego mędrca, który wspominał o jeziorze wewnątrz tepui. O istnieniu tego oczka może i wiedziano przed wyprawą wspinaczy (od czego są samoloty, zdjęcia satelitarne, etc…), ale to także przecież nie wcześniej niż w drugiej połowie XX wieku! A ten Indianin żył dużo, dużo wcześniej. Zapytany przez jednego z podróżników, skąd jego pewność do istnienia tego jeziora, odpowiedział prosto, dwoma zdaniami: „Bo tam mieszkają duchy. Wracają tam każdej nocy.”

 

Tego typu historie można mnożyć i mnożyć. Faktem jest, że szamanizm to dla nas zagadka. Wielka i nieodgadniona i… niech tak pozostanie. Nie warto w to wchodzić. Nie warto się w to bawić. Tylko jak to teraz wytłumaczyć sympatycznie uśmiechającemu się w naszą stronę szamanowi, który pyta, dlaczego nie chcę uczestniczyć w jego obrzędach? Nawet jeśli to tylko teatr.

 

Siłą woli wychodzę z izdebki. Wielka ulga. Serce zaczyna bić spokojniej. Jeszcze sobie utniemy niejedną pogawędkę. Jeszcze przyjdzie czas. Ale to już po jego inicjacjach. Po tym wszystkim. A ja sobie w międzyczasie poczekam. O, może tutaj? Na tej nadrzecznej skarpie? Wyjmę nieco pokiereszowaną w plecaku Biblię i podziękuję. Że raz jeszcze się udało. (c.d.n.)

 

Stefan Czerniecki

 

 

Czytaj także: http://www.pch24.pl/duchy-amazonii—grozna-zabawa-na-powaznie-cz-1,5711,i.html

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Skutecznie demaskujemy liberalną i antychrześcijańską hipokryzję. Wspieraj naszą misję!

mamy: 104 515 zł cel: 300 000 zł
35%
wybierz kwotę:
Wspieram