Nowa odmiana „drewnianego” języka na usługach politycznej poprawności w połączeniu z epatowaniem wulgarnością, to nic innego jak uderzenie w naszą kulturę. To metoda dobrze znana wszelkiej maści germanizatorom i rusyfikatorom. Bo wszystko zaczyna się od słowa, od języka. I wiedzą o tym współcześni rewolucjoniści.
– Obrona języka polskiego była szańcem obrony polskości. Agresję na język polski w XX w. kontynuowali autorzy propagandy komunistycznej, która w okresie PRL-u zalewała swoim „drewnianym” językiem przestrzeń publiczną. Fenomen powstałej 40 lat temu „Solidarności” polegał m.in. na tym, że miliony Polaków zaczęło mówić do siebie normalnym, polskim, a nie propagandowym językiem – powiedział prof. Grzegorz Kucharczyk na antenie Radia Maryja.
Wesprzyj nas już teraz!
Dziś, jak zauważył historyk, język ojczysty jest atakowany przez nową odmianę „drewnianego” języka w formie tzw. politycznej poprawności. Widzimy też epatowanie wulgarnością.
– Język jest dzisiaj atakowany przez nową odmianę „drewnianego” języka w formie tzw. politycznej poprawności, która np. zamiast pani minister każe mówić „ministra”, a zamiast pani rektor – „rektorka”. Innym zagrożeniem jest epatowanie wulgarnością, czego byliśmy świadkami na ulicach niektórych polskich miast. Oprócz wykrzykiwanych, niekiedy przez osoby z tytułami profesorskimi, wulgaryzmów, szokowało milczenie gremiów – jak Rada Języka Polskiego – które powinny czuwać nad przestrzeganiem obowiązującej w naszym kraju od 2000 r. ustawy o ochronie języka ojczystego, wprost zakazującej w art. 3 wulgaryzmów w przestrzeni publicznej – podkreślił.
Prof. Kucharczyk celnie zauważył, że słowo jest po to, aby przekazywać miłość. To zaś jak posługujemy się mową ojczystą – o czym mówił ks. kard. Stefan Wyszyński – „jest wyrazem naszego szacunku dla człowieka, stąd wielka nasza odpowiedzialność za czyste i pożywne słowo”.
Źródło: radiomaryja.pl
MA