7 maja 2020

Dr Radomir Maly: Czechy nie są protestanckie. To kraj katolicki!

(W katedrze św. Wita w Pradze, fot. Jacek Halicki/Wikipedia)

Czechy nie są narodem protestanckim, ale katolickim. Zanik praktyk religijnych rozpoczął się wraz z rewolucją tak zwanego oświecenia i pogłębił się w czasach komunistycznych. Najgłębszy kryzys rozpoczął się jednak już po 1989 roku. Sto lat temu do kościołów chodziło co niedzielę 70 proc. Czechów, dziś – zaledwie 4 procent. Pisze o tym na łamach PCh24.pl czeski historyk, filozof i dziennikarz, dr Radomir Malý.

Czechy – kraj o katolickiej tradycji

Panuje błędna opinia, że naród czeski jest narodem husyckim i protestanckim. To nieprawda. Czeski naród jest narodem o korzeniach katolickich. Mamy tradycję świętych Cyryla i Metodego, świętego Wacława, świętego Wojciecha. Cieniem na naszej historii położył się husytyzm. Powstał w konsekwencji spalenia w 1415 roku na stosie czeskiego księdza, Jana Husa, sądzonego przez Sobór w Konstancji za heretyckie poglądy. Husytyzm doprowadził do apostazji części narodu i do bardzo silnych prześladowań katolików. W dodatku w wieku XVI pojawił się w Czechach protestantyzm; także protestanci okropnie prześladowali katolików. Dochodzi do tego problem Habsburgów. Byli katolikami, ale uchodzili za nieprzyjaciół czeskiego narodu.

Wesprzyj nas już teraz!

Od oświecenia do komunizmu

Jeszcze w wiekach XVII i XVIII 90 procent czeskiego narodu wyznawało wiarę katolicką. Wielkim nieszczęściem okazało się to, że proces narodowego przebudzenia zdominowali oświeceniowi liberałowie i wrogowie Kościoła katolickiego. Szerzyli propagandę, według której Kościół byłby wrogiem czeskiego narodu, języka i literatury. Była to nieprawda. Ta antykatolicka narracja za czasów Pierwszej Republiki Czechosłowackiej stała się oficjalną ideologią – i to mimo tego, że większość czeskiego narodu była katolicka. Po 1918 roku, czyli po powstaniu Republiki, duża część Czechów odpadła od wiary. W latach 20. i 30. XX wieku przy katolicyzmie trwało jednak wciąż 70 proc. ludności. Czescy katolicy byli prześladowani przez nazistów i komunistów. Księży i zaangażowanych świeckich zabijano i więziono w obozach koncentracyjnych.

 

Po II wojnie światowej wielu katolików uległo apostazji pod wpływem komunistycznej propagandy. Jeszcze w latach 60. katolikami była połowa narodu – a są to dane oparte o komunistyczne statystyki. W latach 70. i 80. kościoły były pełne. Wielki proces cichej apostazji rozpoczął się w listopadzie 1989 roku, gdy Kościół katolicki odzyskał wolność. O ile w roku 1990 30 proc. czeskiej ludności chodziło regularnie co niedziela do kościoła, to w roku 2019 było to zaledwie 4 proc. społeczeństwa, czyli około 375 tys. osób. To ogromny spadek. Odejście od wiary przejawia się też w liczbie chrztów, bierzmowań, ślubów kościelnych. Coraz mniej jest też księży. W roku 1990 w dwóch czeskich seminariach, w Pradze i w Ołomuńcu, było 453 seminarzystów. Dziś jest ich tylko 30.

Cicha apostazja po 1989 roku

Po 1989 roku w szkołach i w mediach dalej trwała antykościelna i antykatolicka propaganda. Zarazem sam Kościół był za mało aktywny, nie był misyjny, nie starał się pozyskać dla Królestwa Bożego kolejnych dusz. Przy tym trzeba dokonać rozróżnienia między zachodem a wschodem Czeskiej Republiki. Zachód to terytorium misyjne. Kościoły są tam sprzedawane na cele świeckie, zamieniane w magazyny czy mieszkania, tak jak w Niemczech albo we Francji. Inaczej jest na Morawach, przy granicy ze Słowacją. Tam wiara jest wciąż żywa, a kościoły pełne.

 

Wyjaśnienie tego fenomenu jest proste. Na zachodzie Czech przed II wojną światową żyli Niemcy. Później zostali wysiedleni, a na te tereny przyszli nowi ludzie, z najróżniejszych części Republiki. Nie mieli często tradycji, byli pozbawieni powiązań sąsiedzkich i innych. Brakowało im stosunku do religii, wiara była dla nich obca. Komunistyczni agitatorzy nie musieli wiele się trudzić, pracując z takimi obywatelami. Inaczej było na wschodzie. Na Morawach tradycja katolicka była silniejsza – choć dziś także i tu obserwujemy spadek, także tu działa ateistyczna propaganda. Nie jest jednak jednak jeszcze tak źle. Przed konfesjonałami są wciąż kolejki, tak jak w Polsce, na Morawach ludzie chodzą do spowiedzi. Brakuje przy tym księży i dlatego wdzięczni jesteśmy za to, że działa u nas tak wielu polskich kapłanów.

Znak nadziei

Czy jest nadzieja na przyszłość? Nie jestem optymistą, ale nie widzę rzeczy także całkiem pesymistycznie. Wszystko wskazuje na to, że odejście od wiary będzie kontynuowane – z pokolenia na pokolenie. Jest jednak w Czechach pewien fundament wierzących katolików, takich, którzy wiedzą, za kim idą i czego chcą. Są ponadto pewne pozytywne znaki. Magistrat w Pradze zgodził się na odbudowę posągu Matki Bożej, który obalony został w 1918 roku przez tłum podburzony przez ateistyczne i socjalistyczne hasła. Posąg ten stał na Starym Rynku; miał być rzekomo pamiątką bitwy na Białej Górze w 1620 roku, kiedy to Habsburgowie pokonali czeskich powstańców protestanckich.

 

Było to jednak kłamstwo. W istocie posąg został wybudowany dla uczczenia pamięci obrony Pragi przed Szwedami w 1643 roku. Monument ten przypominał czeskiemu narodowi o jego katolickiej przeszłości – i dlatego musiał zostać zlikwidowany. Teraz katolicy zapragnęli go odbudować – i udało się. Praski magistrat, mimo pierwotnej niechęci, zgodził się i zgodnie z planem posąg znajdzie się na rynku we wrześniu tego roku. Jest to pewna nadzieja dla czeskiego katolicyzmu na przyszłość.

 

Niech Matka Boża błogosławi temu zamiarowi, niech ochrania czeskich katolików, którzy przynieśli naszemu narodowi dużo dobra – nie tylko z perspektywy wieczności, ale także na polu kultury i autentycznego patriotyzmu.

 

Radomír Malý

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie