12 lipca 2019

„Widziałem jak ofiary obławy augustowskiej wieźli na śmierć”

(Radosław Drożdżewski (Zwiadowca21) [CC BY-SA 3.0 (https://creativecommons.org/licenses/by-sa/3.0)])

Jak słyszeliśmy te krzyki, jęki maltretowanych osób, nie mogliśmy żyć, spać. Sami byliśmy w ciągłym strachu, że i nas zamordują. Kiedy sowieci wywieźli AK-owców na zagładę i sami odeszli, to kiedy weszliśmy do pomieszczeń, gdzie męczono ludzi, ściany tam były całe czerwone od krwi – wspomina Józef Szarejko (ur. 1935 roku), jeden z ostatnich żyjących świadków obławy augustowskiej.

 

Czy mógłby Pan podzielić się z naszymi czytelnikami dramatycznymi wspomnieniami dotyczącymi obławy augustowskiej?

Wesprzyj nas już teraz!

Podczas obławy w gospodarstwie moich rodziców w Gibach sowieci zorganizowali punkt, w którym trzymali około 150 osób, rozpoznanych jako członkowie AK i przeznaczonych na śmierć. Takich punktów zbiorczych było na terenach objętych obławą kilka, a może nawet kilkanaście. Ruscy sami rozlokowali się w naszym domu, a nam, licznej rodzinie, kazali koczować w jednym małym pokoiku. Do naszego gospodarstwa 12 lipca 1945 roku aresztowanych podczas obławy zaczęli przyprowadzać grupami z innych miejsc i trzymali zamkniętych w stodole, oborze, piwnicy i innych budynkach gospodarczych do 20 lipca. Wśród nich był m.in. Władysław Stefanowski ps. „Grom”, dowódca największego oddziału AK walczącego podczas obławy. Został on ujęty podczas słynnej bitwy z sowietami nad jeziorem Brożane. Aresztowanym nie dano jeść ani pić. Wśród nich była tylko jedna kobieta – Zyta Kucharzewska. Trzymali ją oddzielnie, w szopie. Dziewczyna ta miała zaledwie 20 lat, była łączniczką AK, była naszą sąsiadką. Sowieci zamordowali ją, tak jak wszystkich przetrzymywanych na terenie naszego gospodarstwa.

 

Rosjanie bili ludzi przetrzymywanych w waszym gospodarstwie?

Strasznie bili. My, jak słyszeliśmy te krzyki, jęki maltretowanych osób, nie mogliśmy żyć, spać. Sami byliśmy w ciągłym strachu, że i nas zamordują. Kiedy sowieci wywieźli AK-owców na zagładę i sami odeszli, to kiedy weszliśmy do pomieszczeń, gdzie męczono ludzi, ściany tam były całe czerwone od krwi. Na podwórku stała taka wanna, z której poiliśmy krowy, woda w niej też była czerwona od ludzkiej krwi.

 

Był pan świadkiem wywożenia na egzekucje ujętych podczas obławy?

Tak. Jak to dziecko, ciekawiło mnie co robią sowieci, więc po kryjomu, raz po raz wyglądałem przez okno. Wiedziałem, że to niebezpieczne, więc starałem się żeby mnie nie zauważyli. 20 lipca gdzieś od godziny 21:00 widziałem jak sowieci zaczęli wywozić więźniów z naszego gospodarstwa. Robili to przy pomocy jednego samochodu wojskowego, mniej więcej takiego typu jak polskiej produkcji żuk czy nysa. Skrzynia tego samochodu była kryta. Wyprowadzali pod zbrojną eskortą z naszych zabudowań gospodarczych po 10 osób. Ludzie ci byli tak zbici, że ledwo szli. Jeden pomagał drugiemu, żeby do tego samochodu parę metrów dojść. Dziesięciu pakowano do samochodu i  wieźli.Takich kursów naliczyłem 15, czyli wywieziono od nas 150 osób.

 

Czy próbował pan później ustalić w którą stronę wieźli skazańców?

Z moich własnych ustaleń wynika, że wieźli ich jakieś 4 kilometry puszczą w stronę miejscowości Rygol. Zatrzymywali się na skrzyżowaniu dróg, tam czekał już inny, ale tego samego typu samochód, do którego więźniom kazano się przesiąść. Dopiero tym samochodem wieziono ich w stronę miejscowości Stanowisko, położonej tuż przy kordonie granicznym z obecną Białorusią. Natomiast ten pojazd, który przywoził więźniów z Gib, po około pół godzinie wracał po kolejnych skazańców. I tak całą noc kursował. Niedługo po tej akcji chodziłem na to leśne skrzyżowanie dróg, gdzie przeładowywano więźniów z samochodu na samochód. Piach leśnych dróg był zryty kołami samochodów. Ślady te prowadziły też drogą od strony wsi Frącki. Z niej również sowieci musieli przywozić skazańców.

 

Czy posiada pan informacje, gdzie Rosjanie mogli zamordować i pochować ofiary zbrodniczej obławy augustowskiej?

Ślady pozostawione przez koła samochodów, które wiozły ich na rozstrzelanie, a które widziałem, prowadziły w stronę kordonu granicznego z Białorusią. Z tego co powiedzieli inni świadkowie i co obecnie twierdzi IPN wynika, że zabili ich na terenie obecnej Białorusi, w rejonie miejscowości Kalety. Mniej więcej o tym miejscu opowiedział mi też mój szwagier Konstanty Bołtralik. On od czasów przedwojennych do roku 1956 mieszkał w miejscowości Wólka niedaleko Kalet. Mówił mi, że w drugiej połowie lipca 1945 roku, będąc na terenie swojego gospodarstwa, w nocy słyszał warkot samochodowych silników i liczne odgłosy wystrzałów. Samochody jechały leśną drogą prowadzącą od Giedzia do Wólki. Potem chodził nawet po kryjomu w miejsce skąd dochodziły odgłosy wystrzałów. Mówił mi, że widać tam było, iż ziemia była kopana. To miejsce jest jakieś pół kilometra – a może najwyżej kilometr – od obecnej linii granicznej z Białorusią. Było nawet bliżej, ale granica, decyzją władz ZSSR była niedługo po wojnie dwa razy przesuwana, tak aby to miejsce leżało głębiej po stronie białoruskiej. Konstanty Bołtralik opowiedział mi to wszystko już parę lat temu, ale musiałem mu obiecać, że powiem o tym po jego śmierci. On już nie żyje, dlatego mogę o tym mówić.

 

Ktoś z Pana rodziny stał się ofiarą obławy?

Sowieci aresztowali mojego ciotecznego brata, który miał zaledwie 17 lat. Przyszli aresztować jego ojca Bronisława Ramotowskiego, który był w AK, jednak on w tym czasie przebywał w obozie koncentracyjnym w Oświęcimiu. Wzięli więc jego syna, który był jeszcze niepełnoletni. Syn, tak jak ojciec, miał na imię Bronisław, więc sowietom w dokumentach dane się zgadzały i to im wystarczyło. Ślad po nim zaginął. Podobny los spotkał setki osób aresztowanych podczas obławy. Z terenu naszej gminy Giby zginęło szczególnie wielu ludzi. Do dziś po nich płaczemy i wciąż czekamy na chwilę, kiedy w końcu znajdą ich ciała. Wtedy będziemy mogli ich godnie pochować i modlić się na ich grobach.

 

Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiał Adam Białous

 

***

 

Obława augustowska to największa zbrodnia dokonana na mocy dyrektyw władz sowieckich na obywatelach Polski po zakończeniu II wojny światowej. Zasadniczym celem obławy – przeprowadzonej przez Armię Czerwoną, w głównym swoim przebiegu od 12 do 25 lipca 1945 roku – była likwidacja polskich organizacji niepodległościowych (przede wszystkim oddziałów Armii Krajowej Obywatelskiej) operujących na ziemi suwalskiej, augustowskiej, sejneńskiej i sokólskiej. Do dziś nie jest znana dokładna liczba ofiar tej ludobójczej akcji. Historycy mówią o przedziale od 592 do nawet około 2 tys. ofiar. Do dziś nie znane jest również miejsce dołów śmierci, w których od 74 lat spoczywają szczątki pomordowanych. W roku 2015 Sejmu RP ustanowił 12 lipca Dniem Pamięci Ofiar Obławy Augustowskiej.

 

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie