14 października 2020

Kard. Willem Eijk o przyczynach upadku Kościoła w Holandii i o nadziei na odnowę

(fot. youtube/katholieklieven.nl)

Co dzieje się w Kościele katolickim w Holandii? O tym w wydanym niedawno wywiadzie-rzece opowiada prymas Królestwa Niderlandów, kard. Willem Eijk. Hierarcha odsłania kulisy upadku katolicyzmu w tym kraju – i wskazuje na to, skąd czerpać nadzieję.

 

Jeszcze pod koniec lat 50. XX wieku Holandia była jednym z najbardziej chrześcijańskich państw świata, przynajmniej gdy idzie o statystyki. Jeden przykład: aż 12 proc. misjonarzy na całym globie było Holendrami. Jednak w latach 60. nastąpiło załamanie – i wielka apostazja.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Dzisiaj Holandia jest jednym z najbardziej zeświecczonych krajów świata. Obecnie jedynie 25 proc. obywateli tego kraju to katolicy lub protestanci; na niedzielną Mszę świętą chodzi regularnie tylko 1 proc. społeczeństwa, to zresztą i tak głównie imigranci. Zamknięto w Holandii niezliczone kościoły i zbory, bo te po prostu całkowicie opustoszały.

 

Niedawno ukazała się książka w formie wywiadu-rzeki, jaki przeprowadził włoski dziennikarz Andrea Galli z obecnym prymasem Holandii, kard. Willemem Eijkiem, arcybiskupem Utrechtu.

 

Kard. Eijk w wywiadzie wskazuje, że zaczątki upadku można było obserwować w Holandii już na wiele lat przed latami 60. Już w grudniu 1947 roku, a więc tuż po II wojnie światowej, w Utrechcie spotkała się grupa dziewięciu świeckich i mężczyzn, którzy dyskutowali na temat dostrzegalnego fermentu wśród holenderskich katolików; odnotowali między innymi poważne zmęczenie duszpasterstwa oraz fakt, że Kościół w Holandii stawał się coraz mniej przestrzenią wiary, a coraz bardziej swoistym organem społecznym.

 

Efektem ich dyskusji było wydanie książki pt. Onrust in de Zielzorg, czyli „Ferment w duszpasterstwie”.

 

Wiara była postrzegana jako zestaw nakazów i jako system abstrakcyjnych prawd, które nie dotykają codziennego życia. Członkostwo w Kościele było w istocie czynnikiem społecznym: chodziło się do katolickiej podstawówki, potem do katolickiego liceum, było się członkiem katolickich stowarzyszeń, szczególnie w obszarze sportu czy harcerstwa. Człowiek był katolikiem z powodów społecznych, bo dorastał w katolickich strukturach, ale nie było tu bazy przeżywanej wiary – powiedział kard. Eijk.

 

Kościół holenderski, z jego jednością bazującą raczej na więzach społecznych niż na prawdziwej wierze, nie mógł wytrwać w obliczu tak radykalnych zmian kulturowych, jak te w latach 60. XX wieku. W tamtej dekadzie gwałtownie wzrósł dochód per capita, co pozwoliło ludziom wieść anonimowe życie, niezależne od siebie nawzajem. Było to przemożne wzmocnienie indywidualistycznej kultury, która stała się później hiper-indywidualistyczna – dodał hierarcha.

 

Hiper-indywidualista nie chce niczego, co go przekracza, jak rodzina, państwo, Kościół czy Bóg. Jeżeli manifestuje potrzebę jednej z tych rzeczywistości, to czyni to z przyczyn utylitarnych, dla interesu – głównie ekonomicznego – którego nie może osiągnąć sam, własną siłą – wskazał kardynał. W tej sytuacji przynależność do Kościoła zaczęła stawać się zbędna.

 

Szybkiej sekularyzacji uległa też polityka. W parlamencie holenderskim większość miały partie katolickie i protestanckie. W roku 1980 zawiązały one sojusz, tworząc partię Christen-Democratisch Appel, CDA. Partia w latach 80. przewodziła w parlamencie – ale mimo tego w roku 1981 zalegalizowano zabijanie dzieci nienarodzonych. Jak mówi kard. Eijk, CDA stała się ugrupowaniem świeckim. Wkrótce zarówno ona, jak i dwie mniejsze partie chrześcijańskie, zaczęły tracić wpływy. W 2001 roku zalegalizowano homomałżeństwa,  2002 roku eutanazję.

 

Jedną z intencji Soboru Watykańskiego II było to, by Kościół otworzył się na społeczeństwo – i to się stało; ale społeczeństwo w dużej części nie tworzyło się na Kościół. Wprost przeciwnie, wyrzuciło go z życia publicznego. Kościół wpadł następnie w jeden z najgłębszych kryzysów wiary w swojej historii i dzisiaj nie jest w sytuacji, w której mógłby przekazywać społeczeństwu wiarę. Wielu świeckich i duchownych nie wie, jakie są treści wiary. Kościół będzie w stanie ewangelizować świat dopiero wówczas, gdy upora się ze sprawami w swoim własnym wnętrzu – powiedział purpurat.

 

Wielu mówi o niebezpieczeństwie schizmy, ale nie ja. Myślę raczej, że w wielu miejscach na świecie zdarzy się to, co wydarzyło się z nami w Holandii. Doszło do cichego uzdrowienia poprzez zmianę pokoleń. Bo kto ostatecznie pozostanie w Kościele? Duchowni i świeccy spod znaku roku ’68, roku rozprzężenia, ze swoimi skrajnie progresywnymi ideami, już niemal zupełnie odeszli. W Holandii są wciąż ci, którzy wierzą, modlą się i mają osobistą relację z Chrystusem – wskazał hierarcha.

 

Źródło: magister.blogautore.espresso.repubblica.it

 

Pach

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Skutecznie demaskujemy liberalną i antychrześcijańską hipokryzję. Wspieraj naszą misję!

mamy: 132 243 zł cel: 300 000 zł
44%
wybierz kwotę:
Wspieram