Ta historia brzmi jak ponury żart, ale wydarzyła się naprawdę. Robert Fuller, 75-latek z USA, zawarł rano homomałżeństwo. Następnie wyprawił własne ostatnie pożegnanie i wśród znajomych poddał się eutanazji. Choć w parafii wiedziano o jego planach, ledwie kilka dni wcześniej przyjmował Ciało Chrystusa.
Rzecz została opisana przez agencję Associated Press. Według amerykańskich mediów prolife cała historia – choć prawdziwa – to czystej wody propaganda eutanazyjna.
Wesprzyj nas już teraz!
Robert Fuller był 75-letnim mieszkańcem Seattle. Mieszkał tam razem ze swoim partnerem. Od roku chorował na raka.
10 maja zawarł z homoseksualne pseudo-małżeństwo. Tego samego dnia wyprawił dla przyjaciół przyjęcie. Kulminacją było pożegnanie – i aplikacja śmiertelnego środka. Fuller poddał się eutanazji.
Mężczyzna twierdził, że jest katolikiem; podczas jego samobójstwa towarzyszyli mu znajomi z parafii, pojawił się też chór, wykonano utwór „Ave Maria”. Na pięć dni przed eutanazją otrzymał Komunię świętą, choć doskonale wiedziano, co zamierza.
Jak podaje Associated Press, Fuller od dawna myślał o śmierci. Mając 8 lat był świadkiem samobójczej śmierci swojej ciotki. W latach 70. rozwiódł się z żoną po tym, jak powiedział jej, że jest homoseksualistą. Wpadł w alkoholizm, próbował popełnić samobójstwo, prowadził rozwiązłe życie seksualne, ocierając się – świadomie – o zarażenie wirusem HIV. Rzeczywiście zachorował na AIDS, ale już w latach 90., gdy dostępne były skuteczne lekarstwa.
W latach 80. opiekował się znajomymi umierającymi na AIDS. Jednemu z nich, jak przyznał po latach, podał śmiercionośną truciznę, by „zakończyć jego cierpienie”.
Źródło: komonews.com
Pach