19 kwietnia 2016

Dogrywka z rewolucji? Egipt niedaleko od kolejnego przewrotu

(FOT.REUTERS/Mohamed Abd El Ghany/Files/FORUM)

Od pięciu lat kraj nad Nilem jest obiektem wzmożonego zainteresowania. Obserwatorzy i analitycy polityczni oraz ekonomiczni szukają odpowiedzi na zasadnicze pytanie o przyszłość Egiptu. Czy zmierza on w kierunku następnej rewolucji?

 

Powody niepokoju są oczywiste. Z jednej strony chodzi o najludniejszy spośród krajów arabskich, posiadający absolutnie kluczowe położenie geostrategiczne, z uwagi choćby na przebiegający przez jego terytorium Kanał Sueski, czyli najkrótszą morską drogę z Europy do Azji oraz dużej części Afryki. Z drugiej strony otoczenie geopolityczne Egiptu jest skrajnie trudne (napięte stosunki z większością krajów w regionie) a sytuacja ekonomiczna w kraju od rewolucji sprzed pięciu lat wciąż się pogarsza.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Przewroty społeczne nie wybuchają same z siebie. Są pochodną wielu czynników, ale zawsze mają podłoże ekonomiczne. Bywa, że rewolucji przyświecają chwalebne cele – takie jak wolność, niepodległość czy sprawiedliwość – jednak iskra, która wyprowadza ludzi na barykady i skłania do oddania strzałów, pochodzi z tlącego się niezadowolenia dotyczącego warunków bytowych. Iskrą jest chleb, na który nie stać zbyt wielu. Przykłady można mnożyć. By nie sięgać daleko – wiele protestów w PRL organizowanych było w odpowiedzi na podwyżkę cen artykułów żywnościowych. Podobnie rzecz się miała w przypadku tzw. wiosny arabskiej. Siedemnastego grudnia 2010 r. niejaki Mohamed Bouazizi dokonał samospalenia w centrum Tunisu po tym, jak odebrano mu źródło dochodu (wózek, na którym prowadził handel) i publicznie znieważono. Skutkiem była seria demonstracji, które ostatecznie doprowadziły do obalenia urzędującego prezydenta Zine ed-Dina Ben Alego i zapoczątkowały reformy istotnie przemodelowujące polityczną sytuację w kraju.

 

Rzut oka na gospodarkę

 

Zatem grunt pod rewolucję czynią: niestabilność ekonomiczna oraz niewydolna gospodarka, niedające obywatelom nadziei na tzw. godne życie. To właśnie drożdże, na których może – chociaż nie musi – wypączkować buntowniczy entuzjazm. Bez nich natomiast o przewrocie nie ma mowy. Przyjrzyjmy się zatem ekonomicznej sytuacji Egiptu, gdzie być może kryje się odpowiedź na pytanie o dalsze polityczne losy tego – jakże ważnego w regionie – kraju.

 

Egipt ma za sobą kilka (o ile nie kilkadziesiąt) lat topornej i nieefektywnej polityki gospodarczej. Przejawem powyższego (jednym z wielu, o innych mowa poniżej) jest fakt, że koło zamachowe gospodarki dającej utrzymanie ok. dziewięćdziesięciu milionom ludzi stanowi szalenie niestabilny sektor turystyczny. Wobec pikującego na świecie zainteresowania tym egipskim produktem flagowym gospodarka kraju słabnie. Deficyt budżetowy osiąga astronomiczne pułapy – 11,5 procent PKB za rok budżetowy 2014/2015 (nad Nilem rok obrachunkowy trwa od czerwca do czerwca) czy 12,2 procent w roku 2013/2014 http://english.ahram.org.eg/NewsContent/3/12/162500/Business/Economy/Egypt-budget-deficit-fell-to–GDP-in-FY-Finance-mi.aspx).

 

Przeszacowany poziom kursu wymiany egipskiego funta względem innych walut utrudnia prowadzenie działalności gospodarczej w kraju, co znajduje odzwierciedlenie w wysokim, od lat przekraczającym 10 procent, poziomie bezrobocia. Warto tu pamiętać o tradycyjnie niskiej w państwach arabskich stopie aktywności zawodowej społeczeństwa; w przypadku Egiptu – znacznie poniżej 50 procent http://data.worldbank.org/indicator/SL.EMP.TOTL.SP.ZS – oraz o wysokiej liczbie mieszkańców wyjeżdżających z kraju w celach zarobkowych (tylko w małej Jordanii mieszka ponad 600 tysięcy przybyszów znad Nilu). Niska aktywność zawodowa skutkuje niską bazą podatkową i wspominanym już, wysokim deficytem budżetowym, a ten z kolei akumuluje się w postaci rosnącego zadłużenia zagranicznego. Od 2011 roku kwota zewnętrznych zobowiązań Egiptu rosła w ekspresowym tempie, czego skutkiem był skok obrazującego je wskaźnika z 70 do 90 procent PKB. Sytuacja taka już dawno doprowadziłaby gospodarkę do załamania (skądinąd, deficyt budżetowy przekraczający 10 procent PKB sam w sobie jest oznaką ruiny) gdyby nie wsparcie ze strony Stanów Zjednoczonych oraz ich sojuszników, w tym zwłaszcza Arabii Saudyjskiej. O ile amerykańska kroplówka ogranicza się przede wszystkim do grantów na cele wojskowe, to ekonomiczne cele doraźne (sprowadzanie żywności, bo Egipt jest dużym importerem produktów spożywczych netto, choć także np. surowców energetycznych), jak i strategiczne (megaprojekty inwestycyjne, jak np. poszerzenie Kanału Sueskiego) dotowane bądź zasilane są przez inne kraje. Owo wsparcie, pochodzące zwłaszcza z Arabii Saudyjskiej, staje się chwiejne w związku z tym, że strażnicy Mekki i Medyny są coraz bardziej zaangażowani w kolejne odsłony regionalnego sunnicko-szyickiego konfliktu. To kosztuje a pikujące ceny ropy wypychają co prawda z regionu Rosję, ale nie przynoszą Saudom dodatkowych środków finansowych.

 

Kraj wysoce niekonkurencyjny

 

Kluczem do zrozumienia przyczyn ekonomicznych problemów Egiptu jest tamtejszy funt. Powiązanie lokalnej waluty z dolarem amerykańskim to polityka stosowana przez wiele krajów bliskowschodnich. Kurs ustanawiany jest odgórnie, decyzją władz monetarnych, a poziom wymiany zależy od kondycji danej gospodarki rozumianej zwłaszcza przez pryzmat jej możliwości handlowych (czytaj: eksportowych). W przypadku kraju-importera, a takim właśnie jest Egipt, ustalenie kursu na zbyt niskim poziomie doprowadzi do wzrostu cen importowanych, a zatem podniesie koszty życia obywateli i doprowadzi pośrednio do ich zubożenia. Z kolei zawyżony kurs wymiany, będący formą państwowej dotacji społecznej, wpłynie co prawda pozytywnie na rynkowy poziom cen artykułów importowanych, doprowadzi jednak równocześnie do wzrostu deficytu handlowego (który najłatwiej pokryć jest poprzez zadłużenie), a także obniży konkurencyjność działających lokalnie przedsiębiorstw (zamiast produkować, opłaca się importować). Z taką właśnie sytuacją mieliśmy dotychczas do czynienia w przypadku Egiptu.

 

Wiążąc funta sztywnym parytetem wymiany z amerykańskim dolarem rząd od lat usiłuje budować obraz silnego, stabilnego i przewidywalnego amerykańskiego sojusznika oraz handlowego partnera. Taka polityka prowadzi jednak w ślepy zaułek. Każdorazowa dewaluacja jest bowiem trudna do przeprowadzenia z ekonomicznego i politycznego punktu widzenia. Z perspektywy gospodarki oznacza presję inflacyjną, związaną z podwyżką cen importowanych towarów. Politycznie jest to działanie niebezpieczne, choćby z uwagi na fakt, że można je łatwo wykorzystać na szerokim forum jako dowód słabnącej gospodarki i nieskuteczności polityki rządu. Uwolnienie się od sztywnego parytetu jest o tyle ryzykowne, że stanowi konkretny sygnał wysłany do kraju sojuszniczego (za Ocean): mocno rozluźniamy gospodarcze więzy. Nigdy też nie sposób do końca przewidzieć, na jakim poziomie ostatecznie ustalony zostanie na rynku kurs wymiany i jak wpłynie to na wewnętrzną sytuację gospodarczą oraz sympatie polityczne w społeczeństwie.

 

Ostatnim głośnym posunięciem Egipskiego Banku Centralnego była dewaluacja miejscowego funta w stosunku do amerykańskiego dolara – z poziomu 7,73 do 8,85 USD/EGP (na początku 2011 roku kurs ten kształtował się na poziomie poniżej 6 USD/EGP), czyli o około 13 procent. Decyzja Banku podyktowana została topniejącymi od pięciu lat rezerwami walutowymi, które skurczyły się w tym okresie z poziomu około 36 do 16,48 miliardów dolarów obecnie. Komplikująca się sytuacja ekonomiczna kraju to kolejny czynnik, który sprawia, że dewaluacja była ruchem oczekiwanym od dawna. Dzisiejsze posunięcia uznawane są za spóźnione a głębokość dewaluacji może okazać się niewystarczająca.

 

Jak wspomnieliśmy, kurs wymiany pieniądza danego kraju ma istotny wpływ na konkurencyjność jego produkcji. Kraje będące w stanie utrzymywać poziom swojej waluty na niskim poziomie (jak Niemcy) zyskują w międzynarodowej wymianie handlowej. Kraje, które nie potrafią podołać temu wyzwaniu (na przykład USA czy Polska) obserwują jak miejsca pracy wyparowują z ich gospodarek.

 

O ile chodzi o konkurencyjność gospodarki Egiptu, obraz, jaki wyłania się z choćby powierzchownego tylko przestudiowania materii wydaje się być dość przygnębiający. Jeśli spojrzeć na bilans handlowy, to udziałem tego kraju od lat jest głęboki deficyt z bardzo wyraźną tendencją zniżkową (różnica pomiędzy egipskim importem a eksportem ciągle się powiększa na korzyść importu). Egipt notuje ujemny bilans wymiany handlowej w każdej praktycznie ważnej dziedzinie (na czele z rynkiem żywności czy bawełny). W rankingu „Doing Business” prowadzonym przez Bank Światowy zajmuje odległą 131. pozycję (na 189 badanych krajów – Polska jest na rekordowo wysokiej, 25. lokacie) odnotowując szczególnie negatywną ocenę w związku z utrudnieniami biurokratycznymi oraz z dostępem do energii elektrycznej.

 

Inny miernik ukazujący konkurencyjność, Global Competitiveness Index (publikowany przez World Economic Forum wieloskładnikowy wskaźnik uwidaczniający zdolność danej gospodarki do generowania długookresowego wzrostu), plasuje Egipt na 116. lokacie (wobec 140 notowanych krajów; Polska zajmuje 41. miejsce).

 

Kraj ma także problem z korupcją, jeśli za źródło przyjąć 88. pozycję w rankingu 168 krajów, publikowanym przez Transparency International (Polska – 30. lokata).

 

Owe statystyki mają jeszcze jedno dno. Jest nim około 25-procentowy poziom analfabetyzmu (czytaj: nad Nilem ponad 20 milionów ludzi nie umie czytać i pisać!). Odpowiada to liczbie osób żyjących poniżej granicy ubóstwa (dane: Bank Światowy). Ustalany przez ONZ wskaźnik HDI, którego celem jest porównanie stopnia rozwoju społeczno-ekonomicznego pomiędzy krajami (uwzględnia średnią długość życia, średni poziom wykształcenia i dochód na głowę) wynosił w ubiegłym roku 0,69, co dało Egiptowi 108. pozycję na liście 188 badanych krajów.

 

Brakuje tylko silnego człowieka z zapałkami

 

Decyzja o głębokiej dewaluacji funta egipskiego przełoży się w perspektywie kilku bądź kilkunastu tygodni od jej ogłoszenia na konkretne efekty, które uderzą zwłaszcza w najuboższych. Nieuniknione będzie podniesienie cen żywności, paliwa czy energii elektrycznej. Wszystko to w przededniu kolejnej, obchodzonej głośno co 12 miesięcy rocznicy obalenia prezydenta Mursiego. Przypada ona 3 lipca i jest pretekstem dla opozycji do organizowania dużych antyrządowych demonstracji w największych aglomeracjach kraju (zwłaszcza Kairze i Aleksandrii). Bywa, że przeradzają się one w nocne zamieszki skutkujące setkami rannych, aresztowanych, a nawet zabitych. Jak będzie w tym roku – zobaczymy, ale jedno można powiedzieć już dzisiaj. Mamy w Egipcie nastrój rewolucyjny. Do rewolucji potrzeba tylko dostatecznie silnego czynnika zagranicznego zainteresowanego destabilizacją państwa. Na szczęście dla Egipcjan, ale także dla światowego handlu, jak dotąd takich nie widać.

 

Abd al-Fattah as-Sisi okazał się kiepskim wyborem dla sił przeprowadzających impeachment Mursiego. Sprawny konspirator nie podołał obowiązkom sprawnego administratora. Bez względu na fakt, czy brak skutecznych reform gospodarczych jest skutkiem niekompetencji jego otoczenia, czy też związanych rąk, to konsekwencją tego stanu rzeczy jest fakt, że dziś o być lub nie być prezydenta na zajmowanym stanowisku decyduje wyłącznie dobra wola USA (tak było z resztą również w wypadku poprzednika as-Sisiego) oraz silne wsparcie ekonomiczne amerykańskich sojuszników w regionie. Nic więc dziwnego, że dla wielu – w tym dla rosnącego grona jego egipskich i nieegipskich przeciwników – prezydent postrzegany jest jako pacynka w zagranicznym ręku. Tak naprawdę to, czy owa teza jest prawdziwa, nie ma większego znaczenia. Gospodarka Egiptu dryfuje bowiem z prądem prowadzącym kraj na mieliznę albo skały. Jeśli jej kurs się nie zmieni, to najludniejszy kraj arabski stanie u progu wydarzeń, których perspektywa jeżyć musi włos na głowie tamtejszym Koptom.

 

Ksawery Jankowski

   

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie