16 grudnia 2016

Dochód gwarantowany – szkodliwa iluzja

(fot. Pawel Sonnenburg / Forum)

Czy zastanawiałeś się kiedyś, drogi Czytelniku, jak by to było dostawać co miesiąc pewną sumkę pieniędzy właściwie za nic? I nie mówię tutaj wcale o zasiłkach, które przysługują – słusznie bądź nie – z powodu choroby czy utraty pracy.

 

Można się oczywiście kłócić o zasadność i zakres przyznawania zasiłków, ale ich otrzymywanie pozostaje uzależnione od sytuacji materialnej bądź zawodowej. Z kolei dochód gwarantowany, zwany także bezwarunkowym dochodem podstawowym – bo o nim mowa w tym artykule – stanowi świadczenie pieniężne otrzymywane przez obywateli niezależnie od dochodu czy statusu zawodowego. W skrócie: czy się pracuje, czy nie; czy się jest krezusem, czy ledwo wiąże koniec z końcem – słowem: czy się stoi, czy się leży, to pewien dochód od państwa się należy!

Wesprzyj nas już teraz!

Jak każdy względnie nowy i radykalny, jeśli nawet nie utopijny, pomysł – idea dochodu podstawowego wzbudza duże kontrowersje. Choć nie stała się jeszcze przedmiotem gorącej dyskusji publicznej w Polsce, to jednak w Europie coraz częściej się jednak o niej wspomina, a w niektórych krajach (Holandia, Finlandia) ruszają pilotażowe programy bądź przeprowadza się referenda w tej kwestii (niedawno Szwajcarzy odrzucili propozycję otrzymywania co miesiąc od państwa 2,5 tysiąca franków). Zastanówmy się zatem przez chwilę, jakie skutki przyniosłaby taka polityka.

 

Wyobraźmy sobie świat bez przymusu pracy

W teorii bezwarunkowy dochód podstawowy wygląda bardzo pięknie. Każdy dorosły członek społeczeństwa otrzymuje przelew w takiej samej wysokości, zapewniającej godny poziom życia, a przynajmniej minimum egzystencji. Nikt nie musi zatem przechodzić uwłaczających procedur i żebrać u urzędników o stygmatyzujące zasiłki. Z dnia na dzień problem ubóstwa zostaje rozwiązany. Bezdomnych stać na wynajem skromnego lokum, zaś pracownicy nie muszą dłużej akceptować pracy na podłych stanowiskach za marne pieniądze. Przymus pracy i niepewność zatrudnienia znikają bądź zostają znacznie zredukowane. Ponieważ zmniejsza się zależność obywateli od sytuacji na rynku pracy czy innych członków rodziny, poprawia się bezpieczeństwo socjalne oraz zwiększa niezależność socjoekonomiczna jednostek. Mogą wówczas dłużej szukać wymarzonej pracy, szkolić się bądź po prostu zwiększyć ilość swojego czasu wolnego. Czyż to nie jest wspaniała wizja?

 

Utopia vs. rzeczywistość

Idea bezwarunkowego dochodu podstawowego, choć może i piękna, jest z pewnością utopijna. Odkąd ludzkość opuściła ogród Eden, praca stanowi w pewnym sensie przykrą konieczność doczesnego świata. Prawdopodobnie nigdy nie uda się jej w pełni wyeliminować. Podobnie zresztą jak niepewność pracy czy ogólniej – niepewność związana z wszelką działalnością gospodarczą i ludzką egzystencją. Dochód gwarantowany jej nie likwiduje, tylko przerzuca koszty z nią związane z pracowników na podatników.

Przekonanie, według którego każdy ma prawo do otrzymywania pewnego świadczenia pieniężnego za nic i bez względu na możliwości samodzielnego zarobkowania na rynku, jest radykalną i niebezpieczną ideą, która może osłabić więzi rodzinne oraz motywację do pracy. Tradycyjna pomoc społeczna również zakłada wypłatę świadczeń pieniężnych, ale wyłącznie dla osób, które tymczasowo (lub trwale, ze względu np. na niepełnosprawność) nie są w stanie same się utrzymać. Ma ona raczej uzupełniać rynek pracy i rodzinę (oraz organizacje charytatywne) w ochronie przed ubóstwem, nie zaś je zastępować.

Nie trzeba być ekonomistą, aby dostrzec negatywny wpływ na podaż pracy, zwłaszcza w przypadku kobiet oraz młodzieży, która jest statystycznie rzecz ujmując słabiej związana z rynkiem pracy (częściej pracuje dorywczo czy na część etatu). Wzrost dochodu niezwiązanego z pracą powoduje bowiem zmniejszoną motywację do pracy. Po co pracować, skoro państwo daje pieniądze ot tak, za nicnierobienie, za sam fakt bycia obywatelem? Oczywiście, niekoniecznie od razu wszyscy legliby na kanapie przed telewizorem, jednak w długim terminie etos pracy mógłby zostać poważnie zagrożony. Jest o tyle ważne, że praca stanowi ważny i nadający sens element ludzkiej egzystencji: badania pokazują, że ludzie pracujący są statystycznie bardziej szczęśliwi z życia niż bezrobotni – i to nawet przy tym samym poziomie osiąganego dochodu.

Jednak przede wszystkim bezwarunkowy dochód podstawowy jest niemożliwy do wprowadzenia ze względów fiskalnych. Weźmy dla przykładu Polskę i przyjmijmy życzliwie dla uproszczenia, że dorosłych Polek i Polaków jest 30 milionów i że każde z nich otrzymywałoby 500 złotych co miesiąc. Daje to sumę 15 miliardów złotych miesięcznie, czyli 180 mld rocznie. Jest to suma zupełnie nierealistyczna – dla porównania wprowadzony program 500+, który rozsadza całkowicie budżet, ma kosztować raptem, bagatela, 20 miliardów rocznie. Proponowane rozwiązanie zwiększyłoby wydatki rządowe o ponad 50 proc. – jest to zatem program całkowicie kosmiczny – i to nawet jeśli przyjmiemy, że zostałyby zniesione inne programy pomocy społecznej. Wcielenie tej idei w życie wymagałoby zatem odejścia od powszechności i bezwarunkowości, co wypaczyłoby sens programu. Nie można też zapominać o politycznych realiach: politycy zapewne ciągle, a zwłaszcza przed wyborami, majstrowaliby przy parametrach programu. System stałby się więc albo fiskalnie niewydolny, albo zbyt skomplikowany (ze względu na dodawane wyłączenia czy uzupełniające świadczenia dla najbardziej potrzebujących), co przekreśliłoby jedną z jego podstawowych rzekomych zalet. Rzekomych, ponieważ powszechność i związana z nią prostota znacznie zwiększa koszty finansowe programu, co widać zresztą przy programie 500+, w którym to również część beneficjentów otrzymuje świadczenia, mimo osiągania wysokich dochodów.

Innym rozwiązaniem mogłoby być wypłacanie dochodu w skromniejszej czy nawet symbolicznej wysokości, co jednak nie rozwiązywałoby problemu ubóstwa czy uzależniania od pracy i generalnie byłoby pozbawione sensu. Ostatnią opcją byłby albo dodruk pieniądza, co skończyłoby się inflacją, albo znaczny wzrost podatków. Nie trzeba chyba wyjaśniać, że wzrost i tak już wysokiego obciążenia podatkowego w Polsce negatywnie wpłynąłby na rynek pracy, co podkopałoby fundamenty programu – nie można bowiem zapominać o tej, jakże ironicznej prawdzie ekonomicznej, że finansowanie programu mającego na celu uwolnienie się od przykrej konieczności pracy zależałoby przecież od dochodu wypracowanego przez społeczeństwo właśnie w ramach rynku pracy.

 

Podsumowanie

Ostatnia recesja i wyjątkowo wolne ożywienie w Stanach Zjednoczonych i Unii Europejskiej, które po niej nastąpiło, przyczyniło się do wzrostu niechęci wobec globalizacji (oraz rzekomo związanych z nią problemów, takich jak prekaryzacja miejsc pracy czy nierówności dochodowe) i w konsekwencji do zwiększonej popularności bezwarunkowego dochodu podstawowego. Ważną rolę odgrywają także nie do końca uzasadnione obawy przed rozwojem technologicznym i zastępowaniu pracowników maszynami. Lęki takie towarzyszą gospodarce kapitalistycznej od jej zarania, lecz nigdy się nie sprawdziły – dość powiedzieć, że stopa bezrobocia w Polsce jest najniższa obecnie od lat, mimo postępu technologicznego. Zatem spokojnie, nawet George Jetson chodził do pracy! A jeszcze daleko nam do tak fantastycznego świata. Dochód gwarantowany w założeniach miałby ograniczyć ubóstwo i zwiększyć bezpieczeństwo socjalne, jednak koszty takiego programu byłyby olbrzymie.

Wymagałby on znacznego zwiększenia opodatkowania, co zahamowałoby wzrost gospodarczy i mogło doprowadzić do przeciwnych skutków od oficjalnie zamierzonych. Ponadto, dochód gwarantowany zmniejszyłby także podaż pracy (poprzez wzrost fiskalizmu, niższą motywację do pracy i erozję etosu pracy), co również zmniejszyłoby tort ekonomiczny do podziału. Zatem póki co, na pieniądze za nic – o których śpiewało Dire Straits w swoim hicie – po prostu nie ma pieniędzy.

Dr Arkadiusz Sieroń

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie