18 grudnia 2018

Niemcy: biskupi chcą błogosławić homo związki. Plan jest gotowy

Niemiecki Episkopat planuje dokonanie kolejnych wielkich zmian. Tym razem na celowniku znalazła się sprawa celibatu oraz moralność seksualna, przede wszystkim tycząca się homoseksualizmu. Nad opracowaniem rewolucyjnych rozwiązań ma czuwać bp Stephan Ackermann, zwolennik radykalnego przewartościowania w katolickiej nauce.

 

Zagubiony biskup Ackermann

Wesprzyj nas już teraz!

Kilka tygodni temu Konferencja Episkopatu Niemiec poinformowała, że ruszyły już prace nakierowane na dokonanie kolejnego „przełomu” w duszpasterstwie. Czołową rolę w ich prowadzeniu odgrywa postać wprost straszna – biskup Trewiru, Stephan Ackermann. To hierarcha marzący o niekłamanej rewolucji moralnej, za czym opowiada się publicznie od lat. Konsekwencji wobec niego nie wyciągnięto nigdy. Nawet wówczas, gdy w jednym z prasowych wywiadów postawił katolicką naukę moralną do góry nogami. W 2014 roku Ackermann powiedział bowiem, że nie każdy seks przedmałżeński musi być grzechem ciężkim, a homoseksualizmu nie można nazywać sprzecznym z naturą; stwierdził też, że rozróżnienie na naturalne i sztuczne planowanie rodziny „samo w sobie jest po prostu sztuczne”. Homoseksualną rewolucję Ackermann i stojący za nim hierarchowie – w tym szef episkopatu kard. Reinhard Marx – zamierzają przeprowadzić w imię walki z nadużyciami seksualnymi w Kościele. Niejako przy okazji zamierzają też zlikwidować celibat.

 

Porzucić „starą” moralność

We wrześniu tego roku Konferencja Episkopatu Niemiec zaprezentowała obszerne badanie dotyczące nadużyć seksualnych popełnianych przez duchownych na dzieciach i młodzieży. Zebrane dane wskazywały, że większości czynów niemoralnych i przestępczych dopuszczano się na chłopcach bądź młodych mężczyznach. Świeccy autorzy badania – a za nimi niemiecka hierarchia, z kard. Reinhardem Marxem na czele – uznali, że nie oznacza to bynajmniej, by jakąkolwiek winę za skalę problemu ponosili duchowni homoseksualni. Ich zdaniem problemem jest raczej celibat oraz nieprzychylny wobec homoseksualnych kobiet i mężczyzn klimat w Kościele katolickim. Po ogłoszeniu raportu wraz z zawartymi w nim wnioskami kardynał Marx zapowiedział, że biskupi podejmą prace w newralgicznych obszarach, zastanawiając się zarówno nad obligatoryjną bezżennością księży jak i nad moralnością seksualną.

 

Teraz ogłoszono, że prace już trwają. Wszelkie złudzenia co do kierunku zmian rozwiał niedawno biskup Essen, Franz-Josef Overbeck. W wypowiedzi, którą zacytował półoficjalny portal episkopatu Niemiec Katholisch.de, wezwał do porzucenia „przestarzałej” moralności. Program, jaki przedstawił Overbeck, to po prostu otwarcie Kościoła katolickiego na rewolucję seksualną 1968 roku – i to całkiem dosłownie. Biskup zapowiedział mianowicie, że trzeba odważnie wskazać, „co z moralności seksualnej już nie obowiązuje”, a katolicka teologia musi „rozwinąć się”, biorąc pod uwagę „ustalenia” nauki na temat homoseksualizmu, tożsamości płciowej oraz ról mężczyzny i kobiety.

 

Logiczna konsekwencja

To, co dzieje się dziś w Niemczech, jest logiczną i ponurą konsekwencją decyzji podjętych 50 lat temu. W 1968 roku Niemcy odrzucili encyklikę Pawła VI Humane vitae. Uznali, że stosunek seksualny nie zawsze musi być otwarty na życie i stąd stosowanie antykoncepcji może być uprawnione. Stolica Apostolska, mimo podejmowanych prób, nigdy nie zdołała skłonić Episkopatu RFN do odwołania tamtego buntu. Rozdzielenie aktu miłosnego od jego funkcji prokreacyjnych musiało przynieść bardzo poważne konsekwencje.

 

I przyniosło. Niemiecka teologia bardzo szybko zaczęła postulować nową ocenę aktów homoseksualnych, powołując się na wyniki badań naukowych dowodzących rzekomo, że skłonności od osób tej samej są często nieuleczalne, a homoseksualiści mogą odczuwać do siebie miłość i tworzyć trwałe, stabilne związki. Praktyczną konsekwencją takiej nowej oceny ma być daleko posunięte włączenie homoseksualistów w życie Kościoła. Podstawą jest tu niejako akceptowanie homoseksualistów w szeregach kapłańskich. Choć wszystkie diecezje Kościoła katolickiego na całym świecie obowiązują przepisy zabraniające przyjmowania homoseksualistów do seminariów, w Niemczech nikt nic sobie z tego nie robi. Wikariusz generalny archidiecezji Monachium i Fryzyngi, którą kieruje sam kard. Marx, mówił w jednym z tegorocznym wywiadów, że „homoseksualiści są w samym wnętrzu Kościoła”, także jako duchowni – i wykonują dobrą pracę, a jakiekolwiek łączenie ich skłonności z plagą nadużyć jest zwykłą dyskryminacją. Z kolei biskup Würzburga Franz Jung pozwolił sobie ostatnio na stwierdzenie, że homoseksualizm… nie jest żadną przeszkodą w przyjęciu święceń kapłańskich. O tym wszystkim głośno mówi się teraz, ale w praktyce realizuje się od dawna.

 

Skalę przeżarcia niemieckiej hierarchii katolickiej homoseksualną herezją pokazuje jak na dłoni sprawa jezuickiego profesora teologii ks. Ansgara Wucherpfenniga. To kolejny duchowny, który nie kryje się z herezją. Publicznie głosi, jakoby akty homoseksualne nie były potępiane przez Biblię; przyznaje też, że błogosławi związki LGBT. Konsekwencji wobec niego nie tylko nie wyciąga odpowiedzialny za niego biskup, Georg Bätzing z Limburga; gdy Watykan próbował zablokować jego szkodliwą działalność i nie udzielił mu „nihil obstat” koniecznego do dalszej piastowania funkcji rektora wyższej katolickiej uczelni we Frankfurcie, Niemcy rozpętali prawdziwą burzę. Tak silną, że Watykan zmienił zdanie – i jawny heretyk, teraz niemal w glorii chwały, dalej kieruje szkołą, zapowiadając, że nie ustanie w swoich badaniach na rzecz zmiany nauczania Kościoła odnośnie homoseksualizmu.

 

Wucherpfennig otrzymał w Niemczech wielkie wsparcie, gdyż kierownictwo Kościoła myśli po prostu tak samo, jak on. Zimą tego roku wiceprzewodniczący Episkopatu bp Franz-Josef Bode z Osnabrück zaproponował wprowadzenie formalnych błogosławieństwa par jednopłciowych, co wkrótce w nieco zawoalowany sposób poparł kardynał Marx. I nie ma żadnych wątpliwości, że to zostanie przeprowadzone. Metoda jest już wypróbowana.

 

Modus operandi. Zadekretowana „oddolna” rewolucja

Nie ma najmniejszej wątpliwości, że plan niemieckich biskupów nie mógłby zostać zrealizowany, gdyby miano o nim decydować na szczeblu ogólnokościelnym; zbyt duży jest tu opór środowisk konserwatywnych, które w tym wypadku będzie może lepiej nazwać środowiskami po prostu autentycznie wierzącymi. Stąd zostanie przyjęta zupełnie inna metoda.  Można się spodziewać, że powtórzony zostanie scenariusz znany już ze sprawy dopuszczenia do Komunii świętej protestantów. W tym wypadku niemiecki episkopat opracował dokument, który opierając się na kryteriach odczytywania sumienia według Amoris laetitia (niezgodnych, nota bene, z tymi, które w encyklice Veritatis splendor przedstawił św. Jan Paweł II w oparciu o Tradycję) opisał szeroko teoretyczną możliwość dopuszczania zwolenników Marcina Lutra do katolickiej Eucharystii na szczeblu diecezjalnym. Poszczególni biskupi mieli sami zdecydować, czy chcą z tych wytycznych skorzystać, czy też nie. Inne rozwiązanie nie było możliwe, bo kilku biskupów w RFN było tym pomysłom przeciwnych; sprawa ma poza tym charakter ogólnokościelny i jako taka według samego Ojca Świętego nie mogła być oficjalnie procedowana. W efekcie w niemieckich diecezjach zapanowała dość duża różnorodność; w większości protestanci mogą przyjmować Komunię „w niektórych przypadkach”, w innych niemal nigdy, w jeszcze innych – praktycznie zawsze.

 

Mówiąc kilka miesięcy temu o wprowadzeniu błogosławieństw związków LGBT w Niemczech kard. Marx wskazywał na dokładnie tę samą koncepcję: rozwiązań na poziomie lokalnym, przekazywania sprawy do rozważenia poszczególnym księżom, którzy, zaopatrzeni w pewne ogólne instrukcje i zasadnicze pozwolenie, będą mieli wespół z zainteresowanymi dokonywać duszpasterskiego rozróżnienia i w niektórych przypadkach podejmować „pozytywną” decyzję, to jest – w tym wypadku – błogosławić zboczony związek homoseksualny. Czy Watykan zaprotestuje? Można w to zasadnie wątpić. Skoro dopuszczono już Komunię świętą dla rozwodników i dla heretyków, to wydaje się więcej niż pewne, że także w przypadku homoseksualistów wszystko zostanie zaakceptowane, o ile tylko rzecz pozostanie na poziomie lokalnym.

 

Viri probati

Oprócz fundamentalnej zmiany oceny homoseksualizmu przy okazji walki z nadużyciami seksualnymi niemiecka hierarcha zamierza też znieść celibat, a przynajmniej (w pierwszym roku) – poważnie go poluzować.  Lista niemieckich biskupów, którzy opowiedzieli się już publicznie za zmianami w omawianym zakresie, jest już długa, a teraz  Konferencja Episkopatu potwierdziła już oficjalnie, że zgodnie z wytycznymi raportu o nadużyciach seksualnych prowadzi prace nad zmianą celibatu. Drogą do tego jest oczywiście koncepcja viri probati, żonatych mężczyzn, którzy mieliby otrzymywać święcenia kapłańskie, o ile tylko cieszą się dobrą opinią. Niemcy poczekają być może do Synodu Amazońskiego zaplanowanego na jesień 2019 roku; Synod ten przygotowują między innymi kard. Claudio Hummes oraz bp Erwin Kräutler, obaj gorący zwolennicy zmian w celibacie. Niemcy są przekonani, że viri probati pozwoliliby rozwiązać im kryzys powołań. Ten jest zresztą za Odrą naprawdę duży. Według wyliczeń przedstawionych niedawno przez Centralny Komitet Niemieckich Katolików, w roku 2030 będzie brakować w niemieckim Kościele katolickim 7000 kapłanów. Rocznie w Niemczech wyświęca się zaledwie kilkudziesięciu prezbiterów, zwykle około 70. 

 

Cel: księża homo żyjący otwarcie z partnerami?

Jak skończy się to szaleństwo? Wydaje się – jakkolwiek przerażająca jest ta wizja – że kolejnym krokiem może być zaakceptowanie homoseksualnych księży żyjących w związkach partnerskich czy pseudo-małżeńskich z mężczyznami. Jeżeli „miłość” homoseksualna zostaje uznana za normalną, stosunek płciowy nie musi być płodny, a celibat nie obowiązuje – to zaakceptowanie posługi czynnych seksualnie kapłanów homo wydaje się tylko kwestią czasu. Oczywiście, w Niemczech Kościół nie akceptuje jeszcze homoseksualnych małżeństw. Jednak wprowadzenie błogosławieństw dla takich par może być pierwszym krokiem do zmiany tego stanu rzeczy. Kilka lat temu kard. Marx w oficjalnych wystąpieniach deklarował, że jest zdecydowanie przeciwny błogosławieniu związków jednopłciowych i publicznie gromił Centralny Komitet Niemieckich Katolików za takie propozycje; dziś jego stanowisko jest całkowicie odwrotne. Nie można więc mieć żadnej nadziei na to, że deklarowane obecnie przywiązanie do heteroseksualnego małżeństwa jako jedynego możliwego nie ulegnie wkrótce zmianie. Celem rewolucji seksualnej jest destrukcja naturalnego, chrześcijańskiego obrazu człowieka. A skoro tak, to nie można zatrzymać się w pół drogi.

 

Śmiertelna choroba wirusowa. Boże, nie daj się nam zarazić

Kościół w Niemczech jest śmiertelnie chory. Akceptuje antykoncepcje, Komunię dla rozwodników, Komunię dla protestantów; marzy o zniesieniu celibatu i pełnej akceptacji zboczeń homoseksualnych. Moralność de facto przestaje istnieć. Wszystko staje się przedmiotem oceny sumienia jednostki – sumienia poddanego wpływom nie zbawczej nauki Chrystusa, ale diabelskiej trucizny ducha czasu, nacechowanego rewolucyjną myślą neomarksistowską. W dobie decentralizacji Kościoła, gdy nie można mieć już nadziei na wypalenie przez Stolicę Piotrową największych nawet patologii gorącym żelazem, musimy się sami bronić przed infekcją. Potrzeba modlitwy i budzenia świadomości.

 

 

Paweł Chmielewski

 

  

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(1)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie