21 maja 2018

Dlaczego Trump może bezpiecznie ignorować Europę?

(fot. REUTERS/Carlos Barria/FORUM)

Europa zareagowała z wielką furią na decyzję prezydenta USA Donalda Trumpa w sprawie wycofania się z irańskiego porozumienia nuklearnego. Jej przywódcy łatwo potępiają, ale nigdy nie działają – wyjaśnił w odpowiedzi Jeremy Shapiro na łamach „Foreign Affairs.”

 

Problem polega nie tylko na tym, że administracja Trumpa podważyła jedno z „osiągnięć” europejskiej polityki zagranicznej. Pokazała także jej nieodłączną niestabilność i nieprzewidywalność, a przede wszystkim brak zaangażowania w sojusz transatlantycki – były doradca ds. polityki europejskiej w amerykańskim Departamencie Stanu.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Silne wzburzenie i lament europejskich sojuszników nie idą jednak w parze ze strategią. Prawdziwe pytanie nie dotyczy tego, czy Europejczycy są „wkurzeni,” ale czy zrobią cokolwiek w odpowiedzi na działania Trumpa. Zdaniem Shapiro, najprawdopodobniej nie.

 

Jego zdaniem – podobnie jak wielu innych analityków – wycofanie się USA z umowy nuklearnej z Iranem jest „momentem krytycznym” w stosunkach transatlantyckich. Dla Europejczyków, Wspólny Kompleksowy Plan Działania (JCPOA) – jak formalnie nazywane jest porozumienie nuklearne – było rzadkim przypadkiem, w którym skoordynowany wysiłek Europejczyków wywarł decydujący wpływ na decyzję Waszyngtonu.

 

„Wycofanie się Trumpa z umowy nie jest zatem jedynie zagrożeniem dla stabilności i nieproliferacji broni nuklearnej w regionie, ale także odrzuceniem poglądu, że Europa może wpływać na Stany Zjednoczone w trudnych sprawach bezpieczeństwa” – pisze Shapiro.

 

Potępiając decyzję Trumpa, Europa zjednoczyła się. Francja, Niemcy i Wielka Brytania wydały wspólne oświadczenie, w którym wyraziły swój „żal i niepokój”, a także potwierdziły zamiar dalszego honorowania umowy. Sama UE szybko poszła w ich ślady, wyrażając swoje rozczarowanie. Jak dotąd żadne państwo europejskie nie poparło decyzji USA.

 

Reakcja w mediach była jeszcze bardziej dramatyczna. W najnowszym numerze niemieckiego „Der Spiegel” pojawiła się karykatura Trumpa, a w artykule stwierdzono, że nie można już mówić o przyjaźni między Europą a Stanami Zjednoczonymi. Gazeta namawia wręcz do przyłączenia się do „oporu przeciwko Ameryce”.

 

Taka złość i frustracja są prawdziwe, ale nie nowe. Począwszy od inwazji w Kanale Sueskim w 1956 roku, stosunki amerykańsko – europejskie przechodziły kryzys średnio raz lub dwa razy w ciągu dekady. W istocie, w 2015 roku, w czasie schyłkowych dni administracji Obamy, „Der Spiegel” używał podobnego języka po tym, jak ujawniono, że Agencja Bezpieczeństwa Narodowego podsłuchiwała telefon kanclerz Angeli Merkel.

 

Przyjaźń niemiecko-amerykańska już nie istnieje – napisano. – Kanclerz musi pokazać Waszyngtonowi wyraźny znak oporu. Niemcy muszą się uwolnić od tego paktu.

 

„Urzędnicy niemieccy informowali podczas seminariów i w kuluarach, że sojusz nigdy nie będzie już taki sam. Jednak kilka miesięcy później było tak samo” – czytamy w „Foreign Affairs”.

 

Urzędnicy amerykańscy wielokrotnie słyszeli tego typu zdania, że już się zdołali do nich przyzwyczaić i rozwinąć raczej „zgorzkniałą postawę wobec europejskiego oporu”.

 

Shappiro wyjaśnia, że Amerykanie doskonale zdają sobie sprawę, iż Europejczycy mówią wiele, ale nigdy nie robią nic w odpowiedzi. Nie jest więc konieczne, by Waszyngton zwracał na to uwagę. Nawet podczas kryzysu w Iraku w 2003 r., pomimo oporu, 14 członków UE aktywnie wsparło Stany Zjednoczone, w tym Włochy, Hiszpania i Wielka Brytania.

 

„Oczywiście frustracje rosną i ostatecznie będą miały znaczenie. Zanim jednak z całą pewnością stwierdzimy jeszcze raz, że ten czas jest inny, warto pamiętać, dlaczego sojusz od dawna utrzymuje tę frustrującą nierówną umowę” – tak o sojuszu transatlantyckim wyraził się analityk.

 

Prosta odpowiedź brzmi tak, że Europejczycy potrzebują sojuszu bardziej niż Amerykanie. Dla Europy transatlantycki sojusz jest swoistą ostoją stabilności w ciągle zmieniającym się świecie i fundamentem, na którym zbudowano bezpieczeństwo europejskie. Wspólne wartości i interesy, o wiele bardziej niż autorytarne mocarstwa, takie jak Rosja i Chiny, również pomagają w utrzymaniu więzi atlantyckich.

 

Stany Zjednoczone cenią sojusz transatlantycki, ponieważ oczekują pomocy Europejczyków w celu ustabilizowania sytuacji w Afganistanie czy Syrii. Urzędnicy USA z pewnością cieszą się, że Stany Zjednoczone przewodzą światu. Ale rzeczywistość jest taka, że ​​USA nie potrzebuje europejskiego sojuszu dla własnego bezpieczeństwa, jak wielokrotnie sugerował to Trump. Stany Zjednoczone mogą po prostu zerwać te więzi – zauważa analityk.

 

Teoretycznie Europejczycy mogliby po prostu połączyć siły i zapewnić sobie bezpieczeństwo. Zjednoczona Europa miałaby takie samo jak USA znaczenie ekonomiczne i militarne, ale potencjalnie znacznie większe niż Rosja. W praktyce jednak – podkreśla Shapiro – Europejczycy wciąż wolą polegać na gwarancjach bezpieczeństwa Stanów Zjednoczonych.

 

Z drugiej strony, kraje UE są głęboko podzielone w kwestiach dot. polityki odnośnie wspólnej waluty, imigracji itp. Niektóre spoglądają więc na Waszyngton, licząc, iż wesprze ich stanowisko w sporach wewnętrznych z innymi państwami UE.

 

Badania przeprowadzone przez Europejską Radę Spraw Zagranicznych pokazują, że co najmniej 11 europejskich rządów uważa, że ​​mają „specjalne relacje” ze Stanami Zjednoczonymi, co daje im korzyści, których nie mogą uzyskać od swoich europejskich partnerów. Na przykład w Grecji politycy oczekują od Waszyngtonu ochrony nie przed Rosją czy terroryzmem, ale przed rygorystyczną polityką gospodarczą Niemiec. W Polsce nieufność rządu wobec UE i innych narodów europejskich, zwłaszcza Niemiec, jest namacalna, nawet gdy Warszawa polega na nich ze względów ekonomicznych. Polski rząd nie chce zwiększać swojej zależności, opierając się na partnerach z UE, którzy mieliby chronić kraj przed polityką rosyjską. Relacje Polski ze Stanami Zjednoczonymi są postrzegane jako strategia częściowej dywersyfikacji.

 

Amerykański analityk uważa, że Europejczycy, współpracując, mogliby sami zapewnić sobie własne bezpieczeństwo przed zagrożeniami zewnętrznymi. Problem jednak polega na tym, że „chcą także ochrony politycznej przed samymi sobą.” I tylko Stany Zjednoczone – w opinii Shapiro – mogą ją zapewnić. Ta asymetryczna zależność leży u podstaw sojuszu i oznacza, że ​​do tej pory Europejczycy musieli ustępować administracji Trumpa.

 

Europejscy przywódcy często uciekają się do retorycznych wypowiedzi dotyczących „licznych grzechów Trumpa.” Jednak poza „pryncypialnymi” zapowiedziami Niemców czy Francuzów, że muszą wziąć sprawy w swoje ręce i przestać polegać na Ameryce, nic nie zrobiono.

 

Początkowo strategia europejska opierała się na przekonaniu, że tzw. pilnowacze, czyli najbliżsi współpracownicy Trumpa, którzy związani byli z tzw. „deep state” – pewni generałowie i republikańscy działacze, którzy otaczali Trumpa w jego pierwszym roku kadencji – „zdołają stępić jego najgorsze instynkty.” Liczono na to, że pomimo licznych błędów Trumpa na Twitterze, polityka Stanów Zjednoczonych wobec Europy pozostanie taka, jak zawsze, a Europejczycy od czasu do czasu wyrażą jedynie oburzenie.

 

Przedstawiciele USA, odwiedzając Europę, zachęcali do takiej strategii,  doradzając swoim europejskim kolegom, by nie zwracali uwagi na prezydenta Stanów Zjednoczonych i jego tweety, ale raczej na politykę. W kwestiach takich, jak Rosja i NATO, urzędnicy zauważyli, że polityka USA była zgodna z tradycyjnym kursem.

 

Jednak potem, większość członków administracji, która miała „pilnować” prezydenta przed przyjęciem określonej polityki, albo odeszło samych, albo zostali zdymisjonowani i Trump zaczął domagać się większego wpływu na politykę zagraniczną USA.

 

Francja, Niemcy oraz Wielka Brytania zaangażowały się w rozszerzoną i skoordynowaną akcję na rzecz zachowania porozumienia irańskiego, sygnalizując gotowość do pewnych ustępstw, a nawet obiecując spotkanie z królową Elżbietą II. Ostatecznie wszystkie te „pochlebstwa” dla Trumpa nic nie znaczyły i utwierdziły go w przekonaniu, że Europę można zignorować.

 

Shapiro sugeruje, że Europejczycy „mają opcje, które mogłyby wesprzeć irańskie porozumienie w obliczu amerykańskiej opozycji.” Zgodnie z sugestią francuskiego ministra finansów Bruno Le Maire, UE mogłaby przyjąć przepisy blokujące ochronę europejskich firm przed wtórnymi sankcjami USA, a nawet rekompensujące im straty.

 

Można by dążyć do utworzenia czysto europejskiej instytucji finansowej, która będzie nadzorować zdominowane przez Europę transakcje z Iranem, by uniknąć przepływów w dolarach i systemu finansowego USA. UE mogłaby też stworzyć europejską agencję zdolną do monitorowania działalności zagranicznych firm, tak jak czyni to Skarb Państwa USA, w celu umożliwienia im podjęcia działań odwetowych przeciwko amerykańskim firmom.

 

Mimo, że Europa ma takie „opcje”, Shapiro szybko dodaje, że jest mało prawdopodobne, by UE zdecydowała się na tak „twarde działania.” Europejskie firmy, a zwłaszcza banki, nie chcą ochrony. Nie ufają rządom europejskim i nie chcą ryzykować uwikłania się w konflikt z władzami USA poprzez zaangażowanie „na względnie małym rynku, jakim jest Iran.”

 

Analityk uważa, że Polska i Wielka Brytania wyłamałby się z tej opcji. Warszawa ze względu na chęć utrzymania amerykańskich gwarancji bezpieczeństwa, a Londyn z powodu wywołanej przez Brexit izolacji.

 

Shapiro przestrzega jednak przed dalszą eskalacją w relacjach transatlantyckich, obawiając się, że europejska frustracja i obojętność Stanów Zjednoczonych ostatecznie doprowadzą do zniszczenia partnerstwa od wewnątrz.

 

 

Źródło: foreignaffaris.com.

AS

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Skutecznie demaskujemy liberalną i antychrześcijańską hipokryzję. Wspieraj naszą misję!

mamy: 104 625 zł cel: 300 000 zł
35%
wybierz kwotę:
Wspieram