20 maja 2020

Dlaczego Izrael chce anektować Dolinę Jordanu i czym to grozi? [ANALIZA]

(Fotograf: Shang Hao, Archiwum: Zuma Press)

Art. 29 umowy o jedności narodowej zawartej 20 kwietnia br. między liderem partii Likud, Benjaminem Netanjahu, a szefem partii Niebiesko–Biali, Benny Gantzem, otwiera drzwi do aneksji palestyńskiego terytorium na Zachodnim Brzegu już w lipcu bieżącego roku. Obydwaj liderzy są zgodni, że aneksja leży w najlepszym interesie państwa izraelskiego. Przeciwne takiemu rozwiązaniu są nie tylko Jordania, kraje UE, Kanady, liderzy organizacji międzynarodowych, ale także izraelska i amerykańska lewica, jak również część wojskowych i mieszkańców Izraela.

 

Artykuł 29 umowy koalicyjnej przewiduje m.in., że „Od 1 lipca 2020 r. premier będzie mógł doprowadzić do realizacji porozumienia osiągniętego ze Stanami Zjednoczonymi w sprawie zastosowania suwerenności”. Nowy rząd Izraela nie kryje, że dąży do jak najszybszego wcielenia okupowanych ziem palestyńskich na Zachodnim Brzegu do państwa Izrael. W szczególności zainteresowany jest Doliną Jordanu, która ma najwyższe znaczenie dla bezpieczeństwa kraju. Chociaż takie podejście podziela cześć izraelskiego establishmentu, to jednak do tej pory żaden rząd nie odważył się go urzeczywistnić, spodziewając się szeregu negatywnych konsekwencji.

Wesprzyj nas już teraz!

 

W styczniu 2014 r. partie opozycyjne odrzuciły propozycję aneksji Doliny Jordanu. Poseł Partii Pracy, Hilik Bar, zaproponował projekt „ustawy dwupaństwowej”, którą poparli członkowie frakcji Meretz i Shas. Projekt podkreślał, że ostateczny status Zachodniego Brzegu można ustalić jedynie w ramach dwupaństwowego rozwiązania konfliktu izraelsko-palestyńskiego. Zachęcano Izrael do negocjacji dyplomatycznych.

 

Podczas gdy debata wewnętrzna w Izraelu nie uległa większej zmianie –zauważa dr Raphael G. Bouchnik-Chen, emerytowany pułkownik i analityk wywiadu IDF – nastąpiła zasadnicza zmiana w Białym Domu, która otworzyła nowe możliwości. Administracja Donalda Trumpa wsparła wiele interesów Izraela, a sam sekretarz stanu, Mike Pompeo, przyznał 23 kwietnia br., że „jeśli chodzi o aneksję Zachodniego Brzegu, Izraelczycy ostatecznie podejmą tę decyzję sami”. – To jest izraelska decyzja. Będziemy ściśle z nimi współpracować, aby dzielić się naszymi opiniami na ten temat w prywatnym otoczeniu – podkreślał szef amerykańskiej dyplomacji.

 

Żydzi przeciwni aneksji

Już wcześniej, w związku z planem pokojowym Trumpa przedstawionym 28 stycznia br. oraz zapowiedziami – zarówno premiera Benjamina Netanjahu, jak również szefa konkurencyjnej partii Niebiesko-Biali – że po ukonstytuowaniu się nowego rządu zostaną podjęte zdecydowane działania zmierzające do wcielenia Zachodniego Brzegu, izraelskie ośrodki analityczne i wpływowe żydowskie grupy nacisku wezwały, by powstrzymać aneksję. Organizacja Dowódców Bezpieczeństwa Izraela (WNP), która składa się z 220 emerytowanych izraelskich generałów, admirałów i członków Mossadu, Shin Bet oraz izraelskiej policji, zamieściła 3 kwietnia w izraelskich gazetach całostronicową reklamę wzywającą byłych kolegów – mianowicie Gantza i Gabi Aszkenazi (obaj byli szefami sztabu Sił Obrony Izraela) – do nalegania na zablokowanie decyzji o jednostronnej aneksji Doliny Jordanu.

 

Kilka dni później 149 amerykańskich przywódców żydowskich dołączyło do Israel Policy Forum w podobnym wezwaniu. Niedługo potem, 11 członków Kongresu USA wydało kolejne ostrzeżenie o negatywnych konsekwencjach takiego posunięcia. Wszyscy zgodzili się, że aneksja przyniosłaby efekt przeciwny do zamierzonego i ostatecznie mogłaby pogrzebać ideę rozwiązania dwupaństwowego. Ponadto, zajęcie Doliny Jordanu mogłoby podważyć izraelskie traktaty pokojowe z Egiptem i Jordanią, które są głównym filarem strategii regionalnej Stanów Zjednoczonych. Wskazywano, że miałoby to także negatywne konsekwencje dla przyszłości Izraela.

 

20 kwietnia ostro wypowiedziała się liberalna amerykańska organizacja J Street, ogłaszając głębokie zaniepokojenie, że „w trakcie trwającego kryzysu COVID-19 premier Netanjahu utworzył nowy rząd Izraela, który wydaje się być zdolny i zdeterminowany do przeprowadzenia jednostronnej aneksji okupowanej Palestyny. terytorium na Zachodnim Brzegu, za zgodą administracji Trumpa, w ciągu kilku miesięcy”. Grupa, która opowiada się za rozwiązaniem dwupaństwowym ostrzegła, że „jakakolwiek aneksja przeprowadzona z umyślnym zamiarem zapobieżenia utworzeniu niezależnego państwa palestyńskiego obok Izraela i wynegocjowania rozwiązania konfliktu izraelsko-palestyńskiego (…) byłaby katastrofalna dla interesów Izraela, a także rażąco naruszałaby prawa Palestyńczyków”.

 

ONZ i kraje UE, a także Kanada, ostrzegły Izrael, aby nie anektowały żadnej części okupowanego Zachodniego Brzegu. 26 kwietnia Instytut Studiów nad Bezpieczeństwem Narodowym (INSS) Uniwersytetu w Tel Awiwie zaprezentował analizę dotyczącą aneksji niektórych obszarów na Zachodnim Brzegu – w kontekście wizji prezentowanej przez Trumpa. W raporcie tym, zatytułowanym „Peace to Prosperity”, czytamy: „jednostronne wdrożenie suwerenności w Judei i Samarii, bez autentycznej próby osiągnięcia porozumienia z Autonomią Palestyńską (…) w tym okresie kryzysu koronawirusowego nie tylko nie poprawi strategicznej pozycji Izraela i jego zdolności do radzenia sobie z teraźniejszymi i przyszłymi wyzwaniami (…), ale de facto podważy podstawową wizję Izraela, a mianowicie żydowskiego, demokratycznego, bezpiecznego i etycznego kraju, który dąży do pokoju z sąsiadami”.

 

Odmienna wizja części izraelskiej elity

Jak komentuje dr Raphael G. Bouchnik-Chen, „to stanowisko jest zakorzenione w tradycyjnym podejściu izraelskiej lewicy, która głosi rozwiązanie dwupaństwowe, jednocześnie nie doceniając wyjątkowych korzyści dla Izraela wynikających z pokojowego planu Trumpa”. „Lewica” – dodaje analityk – uważa, że plan Trumpa jest „zasadniczo nierealny” i Izrael nie powinien korzystać z „okazji”, jaką stwarza administracja prezydenta USA w sprawie aneksji Doliny Jordanu. W opinii Bouchnik-Chena, „liberalni/lewicowi” komentatorzy z Izraela spodziewają się szybkich i strasznych konsekwencji aneksji części Zachodniego Brzegu. Obawiają się nasilenia przemocy między Izraelem i Palestyńczykami oraz zerwania stosunków przez Jordanię i Egipt, które to mogą nawet unieważnić traktaty pokojowe. Ponadto nie chcą zakończenia „milczącej współpracy” państw Zatoki Perskiej z Izraelem na frontach bezpieczeństwa i wywiadu, potępienia wspólnoty międzynarodowej, uznania państwa palestyńskiego i nasilenia ruchu BDS (bojkotu Izraela). Mogłoby to doprowadzić również do wzrostu antysemityzmu, a państwo Izrael – jak ostrzegają lewicowi intelektualiści– stanie się międzynarodowym pariasem.

 

„Te apokaliptyczne prognozy są przerażającym koszmarem, który, jeśli jest prawdziwy, powinien powstrzymać każdego racjonalnego polityka w Izraelu od aneksji nawet na niewielką skalę. Ale te bezkompromisowe wizje nie są realistyczne” – uważa Bouchnik-Chen. Wyjaśnia, że podobne ostrzeżenia różne think-tanki i lewicowi politycy prezentowali w odniesieniu do wcześniejszych inicjatyw izraelskich dot. zajęcia Wzgórz Golan (1981r.), zjednoczenia Jerozolimy (1967), a nawet ogłoszenia Jerozolimy stolicą Izraela (1949) itp. Bouchnik-Chen przywołuje cytat ojca założyciela państwa Izrael, Davida Ben-Guriona, który w 1955 r mówił: „Nasza przyszłość nie zależy od tego, co powiedzą poganie, ale od tego, co zrobią Żydzi”.

 

Jordania jest słaba i chociaż grozi, to jednak nie jest to „alarm wojenny”

Były pułkownik rozważając „za” i „przeciw” aneksji Doliny Jordanu wychodzi z założenia, że królestwo jest obecnie słabe, a zmarły 31 lipca 1988 r. król Husajn oficjalnie ogłosił decyzję o politycznym wycofaniu się z Zachodniego Brzegu, pozostawiając OWP w celu wypełnienia politycznej próżni. Chociaż obecni jordańscy urzędnicy złożyli twarde oświadczenia dotyczące amerykańskiego planu pokojowego, to jednak bardziej ich martwi utrata swojego statusu w Jerozolimie i wezwanie USA do naturalizacji palestyńskich uchodźców w Jordanii.

 

24 kwietnia br. minister spraw zagranicznych Jordanii, Aymana Safadi, spotkał się ze swoim palestyńskim odpowiednikiem Riadem Maliki. Obaj stwierdzili, że aneksja Doliny Jordanu zabije inicjatywę rozwiązania dwupaństwowego i podważy szanse na pokój. Wezwali społeczność międzynarodową do walki z takimi próbami i uniknięcia wzrostu napięcia, zwłaszcza obecnie, gdy konieczna jest współpraca w celu zaradzenia kryzysowi koronawirusowemu. Już we wrześniu ub., roku w wywiadzie dla MSNBC, król Abdullah ostrzegł, że aneksja Zachodniego Brzegu będzie mieć znaczący wpływ na stosunki izraelsko-jordańskie, a także na egipskie relacje z Izraelem, ponieważ oba kraje – Jordania i Egipt – są jedynymi państwami arabskimi, które zawarły traktaty pokojowe z Izraelem.

 

W styczniu tego roku, gdy amerykański prezydent przedstawił swój plan pokojowy, jordańscy politycy wyrazili zaniepokojenie słabnącą rolą królestwa w toczącym się procesie negocjacyjnym. Niektórzy izraelscy analitycy nie obawiają się gróźb Jordanii. Nie traktują ich jako „alarmu wojennego”. Ponadto nie przyjmują do wiadomości, by królestwo chciało unieważnić traktat z Izraelem, powołując się przy tym na ankietę przeprowadzoną w lutym br. na Uniwersytecie Jordańskim.

 

Dolina Jordanu – strategicznym pasem bezpieczeństwa dla Izraela

– Dolina Jordan posiada ogromne znaczenie w kontekście bezpieczeństwo państwa Izrael. Bliski Wschód jest niestabilny i gwałtowny. Dolina Jordanu jest strategicznym pasem obronnym dla państwa, a bez niego fundamentalistyczna powódź mogłaby dotrzeć do Izraela aż do regionu Dan – mówił kilka miesięcy temu Benjamin Netanjahu. Jeszcze w marcu premier Izraela zapowiedział, że jego priorytetem jest przyłączenie Doliny Jordanu do Izraela. Miałoby to się stać w ciągu kilku tygodni, co najwyżej dwóch miesięcy od powstania rządu. Kolejnym priorytetem jest podpisanie historycznego traktatu obronnego ze Stanami Zjednoczonymi, „wykorzenienie irańskiego zagrożenia i zawarcie pokoju z kolejnymi krajami arabskimi”, a także zreformowanie gospodarki Izraela w celu obniżenia wysokich kosztów utrzymania.

 

18 maja jako nowy premier Izraela Netanjahu powtórzył, że rząd koalicyjny powinien rozszerzyć suwerenność państwa na okupowany Zachodni Brzeg. Czas zastosować izraelskie prawo i napisać kolejny wspaniały rozdział w historii syjonizmu – powiedział podczas spotkania Komisji Generalnej w Knesecie, która miała omawiać zaprzysiężenie nowego rządu koalicyjnego.

 

Pokojowy plan Trumpa

Pod koniec stycznia br. prezydent Trump przedstawił długo wyczekiwany plan pokojowy dla Bliskiego Wschodu. Dokument pozwala na natychmiastową aneksję zajętych przez Izrael ziem na Zachodnim Brzegu Jordanu. Plan wywołał mieszane uczucia na Kapitolu. Zdaniem senatorów krytycznych wobec propozycji prezydenta, nie oferuje on realnej przyszłości państwu palestyńskiemu i jest „przypieczętowaniem” przyszłej aneksji terytorium Palestyńczyków kontrolowanego przez siły izraelskie. Ponadto został opracowany z pominięciem palestyńskich negocjatorów.

 

Netanjahu stwierdził, że plan USA stanowi „uznanie suwerenności Izraela nad wszystkimi społecznościami żydowskimi w Judei i Samarii, zarówno dużymi, jak i małymi”, używając starotestamentalnego terminu odnoszącego się do Zachodniego Brzegu. Szczegółowe mapy tego planu zostały opublikowane przez Trumpa w języku angielskim, hebrajskim i arabskim, pokazując obszary terytorium rozrzuconego na Zachodnim Brzegu zidentyfikowane jako tereny przeznaczone dla państwa palestyńskiego. Obejmują one cześć Strefy Gazy i enklawy ziem wzdłuż granicy Izraela z Egiptem na Pustyni Negew.

 

Plan Trumpa przewiduje stolicę Palestyny we wschodniej Jerozolimie z obietnicą ambasady amerykańskiej, ale prezydent także zaznaczył, że Izrael zachowa kontrolę nad „niepodzielną” Jerozolimą jako stolicą swojego państwa. Amerykański prezydent oczekuje, że Izrael będzie kontynuował współpracę z Jordanią, by zachować status quo wobec świętych miejsc islamu w Jerozolimie. Amerykański prezydent oznajmił, że Stany dadzą Palestyńczykom cztery lata na osiągnięcie założeń z projektu, które obejmują: odrzucenie terroryzmu i przemocy wobec Izraela, wyplenienie korupcji, rozbrojenie Hamasu oraz Islamskiego Dżihadu, a także zaangażowanie się w projekt. Plan uzyskał poparcie głównego przeciwnika politycznego Netanjahu, Benny’ego Gantza, szefa partii Niebiesko-Białej. Wezwał on do jego realizacji po wyborach.

 

Plan Trumpa dla Bliskiego Wschodu popiera izraelskie stanowisko w prawie wszystkich najbardziej kontrowersyjnych kwestiach w trwającym od dziesięcioleci konflikcie. Tam, gdzie poprzedni prezydenci próbowali przekonać Izrael i Palestyńczyków do kompromisu w drażliwych kwestiach, takich jak granice przyszłego państwa palestyńskiego, status Jerozolimy i los uchodźców, zespół Trumpa w dużej mierze przyjął stanowisko Izraela. W rezultacie Palestyńczycy gniewnie projekt odrzucili. Również społeczność międzynarodowa jest w tej kwestii podzielona.

 

Zgodnie z wizją amerykańskiego prezydenta, państwo palestyńskie powinno posiadać terytorium „rozsądnie porównywalne pod względem wielkości z terytorium Zachodniego Brzegu i Strefy Gazy sprzed 1967 r.” Izraelczycy i Palestyńczycy mają uzgodnić zasady zamiany gruntów. Państwo palestyńskie wraz z licznymi enklawami izraelskimi ma być skomunikowane „pragmatycznymi rozwiązaniami transportowymi” za pomocą licznych mostów, tuneli i dróg. Żyzna Dolina Jordanu, która stanowi około jednej czwartej obszaru Zachodniego Brzegu, „będzie podlegać izraelskiej suwerenności”. Plan pozostawia większość aneksowanej wschodniej Jerozolimy, w tym jej Stare Miasto i święte miejsca, pod kontrolą Izraela, pozwalając Palestyńczykom założyć stolicę na obrzeżach miasta, poza barierą separacyjną Izraela. Święte miejsca dla Żydów, chrześcijan i muzułmanów mają być otwarte dla pielgrzymów.

 

Projekt umożliwia Izraelowi natychmiastowa aneksję praktycznie wszystkich osiedli stworzonych na okupowanym Zachodnim Brzegu, które Palestyńczycy i większość społeczności międzynarodowej uważają za nielegalne. Zamroziłoby to budowę osiedli na obszarach przeznaczonych dla przyszłego państwa palestyńskiego w okresie negocjacji, ale obszary te są już w dużej mierze niedostępne dla działalności osadniczej.

 

Zgodnie z planem, Izrael „utrzyma nadrzędną odpowiedzialność za bezpieczeństwo” państwa Palestyny, które zostanie „w pełni zdemilitaryzowane”. „Palestyńczycy będą mieli własne siły bezpieczeństwa wewnętrznego, ale Izrael będzie kontrolować granice i monitorować wszystkie przejścia”. Przejazdy nadzorować będzie rada złożona z trzech Palestyńczyków, trzech Izraelczyków i przedstawiciela Stanów Zjednoczonych. Izrael zrealizuje zobowiązania wynikające z tego planu tylko wtedy, gdy Strefa Gazy, która jest obecnie rządzona przez islamski ruch Hamasu, zostanie ponownie przekazana pod pełną kontrolę Autonomii Palestyńskiej lub innego podmiotu akceptowanego przez Izrael. Hamas i wszystkie inne grupy bojowników w Strefie Gazy muszą się rozbroić, a terytorium ma zostać w pełni zdemilitaryzowane.

 

Setki tysięcy Palestyńczyków, którzy uciekli lub zostali zmuszeni do opuszczenia Izraela podczas wojny z 1948 r. – liczba uchodźców i ich potomków wynosi obecnie około 5 milionów, są oni rozproszeni po całym regionie – nie będą mogli powrócić do swoich domów. Palestyńczycy uważają, że mają „prawo powrotu” do dawnych posiadłości, co Izrael zawsze odrzucał, twierdząc, że zniszczyłoby to żydowski charakter Izraela. Plan pokojowy stawia sprawę jasno: „nie będzie prawa powrotu ani przyjęcia jakiegokolwiek palestyńskiego uchodźcy do państwa Izrael”. Uchodźcy mogą mieszkać w Palestynie, stać się obywatelami krajów, w których mieszkają lub zostać wchłonięci przez inne państwa. Amerykanie obiecali, że postarają się zapewnić uchodźcom „pewną rekompensatę”.

 

Państwo Izrael unicestwi się samo wskutek poważnych konfliktów wewnętrznych?

Gregg Calstron, żydowski dziennikarz „The Economist” oraz „The Times”, który w 2018 r. wydał książkę pt. „How long will Israel survive” zwracał uwagę, że „Izrael nigdy nie był tak dobrze prosperujący, bezpieczny i akceptowany na świecie, jak dziś”, ale narastające konflikty wewnętrzne zniszczą to państwo. Przyszłość Izraela – zdaniem autora – zależeć będzie od radzenia sobie z wewnętrznymi zagrożeniami politycznymi, gospodarczymi i społecznymi.

 

Opierając się na tysiącach wywiadów z izraelskimi politykami, dyplomatami, oficerami wojskowymi i przywódcami religijnymi oraz na źródłach wtórnych Carlstrom zwrócił uwagę na szereg poważnych konfliktów politycznych, ekonomicznych, religijnych, społecznych i etnicznych, które niszczą strukturę społeczeństwa. Jego zdaniem, ponad 50-letnia izraelska okupacja Zachodniego Brzegu nie tylko złamała przywódców politycznych Izraela i żydowski elektorat; zatruła także relacje między osadnikami żydowskimi a Arabami oraz między narodem i jego armią. Opisuje nawet szczegółowo liczne epizody krwawej przemocy między osadnikami żydowskimi a sąsiadującymi Arabami. Oprócz atakowania palestyńskich domów, meczetów i kościołów, doszło do starć żydowskich osadników z armią, będącą jedną z najbardziej szanowanych instytucji Izraela.

 

Pogłębiający się rozłam polityczny między izraelskimi przywódcami wojskowymi a zdominowanym przez prawicę rządem Benjamina Netanjahu, a także podział wewnątrz elektoratu, nie wróży dobrze państwu Izrael. Carlstrom zauważa, że zdecydowana większość byłych szefów sztabów IDF (Izraelskich Sił Obronnych), szefów wywiadu wojskowego, dyrektorów Mossadu (Instytutu Wywiadu i Operacji Specjalnych) oraz liderów Szin Bet (Służby Bezpieczeństwa Ogólnego) zdecydowanie popiera nie tylko bezpośrednie wznowienie negocjacji pokojowych z Palestyńczykami, ale także zakończenie okupacji, aby położyć w ten sposób podwaliny pod powstanie obok Izraela niezależnego państwa palestyńskiego.

 

Tymczasem sondaże wskazują, że nieco ponad połowa izraelskich Żydów opowiada się za wznowieniem negocjacji, a mniej niż jedna trzecia uważa, że doprowadzi to do pokoju. Izrael, choć paradoksalnie jest światowym liderem w zakresie start-upów i przedsiębiorczości, cierpi z powodu poważnych nierówności ekonomicznych. Przede wszystkim powiększyła się przepaść ekonomiczna między sześcioma milionami izraelskich Żydów i dwoma milionami izraelskich Arabów. Ponad połowa rodzin izraelskich Arabów żyje poniżej granicy ubóstwa, co stanowi dwukrotność wskaźnika krajowego. Od 1948 r. rząd założył około 600 nowych żydowskich miast i miasteczek, ale ani jednej nowej osady arabskiej, wskutek czego miasta arabskie są dwukrotnie bardziej zatłoczone niż żydowskie obszary miejskie. Ponadto, w wyraźnym kontraście z obszarami arabskimi, społeczności żydowskie skorzystały ze znacznie większych wydatków rządowych na mieszkańca, edukację, zdrowie i ogólne usługi społeczne.

 

Carlstrom opisuje także różne dysproporcje ekonomiczne i konflikty społeczno-kulturowe w żydowskiej populacji Izraela, spowodowane dyskryminacją etniczną, rasizmem i różnym poziomem religijności. Polaryzacja między Żydami aszkenazyjskimi i sefardyjskimi objawia się na wiele sposobów. Średni dochód Aszkenazyjczyka jest o jedną trzecią wyższy niż dochód sefardyjskiego krajanina. Większość żydowskich więźniów w Izraelu to żydzi sefardyjscy, podczas gdy ponad 90 procent sędziów, którzy ich skazują, to Aszkenazyjczycy. Wielu spośród 130 tys. etiopskich Żydów, którzy przybyli do Izraela w latach 80-tych i na początku lat 90-tych, padło ofiarą oficjalnej i publicznej dyskryminacji. Imigranci z Etiopii często skarżą się też na niesprawiedliwe i brutalne traktowanie przez policję. Konflikty trwające między świecką większością a rosnącą mniejszością ortodoksyjnych Żydów stanowią dodatkowy argument potwierdzający następującą tezę Carlstroma: „Izrael często wydaje się mniej państwem, a bardziej nieszczęśliwym zlepkiem plemion”.

 

Spory polityczne i religijne pogłębiły przepaść między Izraelem a amerykańską liberalną diasporą. Różnią się one co do priorytetów. Podczas gdy dwie trzecie amerykańskich Żydów uważa bezpieczeństwo i terroryzm za najważniejsze długoterminowe wyzwanie dla Izraela, zgadza się z nimi około jednej trzeciej żydów mieszkających w Izraelu. Większość Izraelczyków jest także głęboko zaniepokojona problemami gospodarczymi, a nie sugestiami amerykańskiej diaspory, dla której najważniejszą kwestią jest równy dostęp kobiet i mężczyzn do Ściany Płaczu. Napięcia między amerykańskimi Żydami a konserwatywną, nacjonalistyczno-religijną koalicją Netanjahu wzrosły w ostatnich latach do bezprecedensowego poziomu. Amerykańskie organizacje żydowskie, które opowiadają się za rozwiązaniem dwupaństwowym, są traktowane jako wrogowie Izraela. Były szef Mossadu, Efrayim Halevy, stwierdził, że Izrael nie powinien ignorował ostrzeżeń Jordanii. Ostrzegł, że niewłaściwe ustalenie priorytetów może potencjalnie zapoczątkować nowy kryzys strategiczny, który może również doprowadzić do kryzysu gospodarczego i niepokojów społecznych. Zwłaszcza, że w Izraelu jest już ponad milion bezrobotnych.

 

Agnieszka Stelmach

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie