3 grudnia 2019

Dlaczego Chile pogrążone jest w zamieszkach?

(Fot. Reuters / Forum)

Trwające protesty społeczne w Chile mają większy wpływ na gospodarkę niż wielkie trzęsienie ziemi i tsunami, które nawiedziło kraj w 2010 roku. Co ciekawe, południowoamerykańskie państwo jest przedstawiane jako wzór dla innych pragnących walczyć ze zmianami klimatycznymi, rzekomo powodowanymi przez człowieka. Chile to także prymus w zakresie wdrażania polityki „zrównoważonego rozwoju”.

 

Indeks Imacec (wskaźnik zastępczy dla PKB) dla Chile spadł w październiku o 5,4 procent w stosunku do poprzedniego miesiąca. To więcej niż spadek o 4,1 proc. z marca 2010 r., następujący po szóstym co do wielkości trzęsieniu ziemi, jakie kiedykolwiek odnotowano na świecie. Rok wcześniej gospodarka skurczyła się w październiku o 3,4 proc. w porównaniu z prognozą ekonomistów, szacujących spadek o 0,5 proc.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Gwałtowne protesty, które wybuchły 18 października, zmusiły właścicieli do ​​zamknięcia sklepów, sparaliżowały większość systemu transportu publicznego i zmusiły wiele osób do skrócenia godzin pracy. Zaufanie biznesu osłabło. Chilijczycy budząc się rano, dowiadują się niemal codziennie o nowych splądrowanych lub spalonych biznesach.

 

„Dane podkreślają wpływ społecznych niepokojów na działalność gospodarczą w Chile” – komentuje Andres Abadia, starszy ekonomista Pantheon Macroeconomics z Newcastle. Protesty odbiły się na nastrojach konsumentów i przedsiębiorców, którzy mogą wstrzymać – już i tak słabe – wydatki na inwestycje i konsumpcję – dodał w swojej prognozie ekspert.

 

Wspomniane trzęsienie ziemi i powstałe w jego wyniku tsunami pod koniec lutego 2010 r. spowodowało przerwy w dostawie prądu do 93 proc. populacji, śmierć ponad 500 osób oraz rozmaite skutki odczuwalne w południowym regionie Peru oddalonym o ponad tysiąc kilometrów. Trzęsienie o skali 8,8 było szóstym co do wielkości w historii. Mimo to gospodarka wróciła na dawne tory już w kwietniu. Teraz – jak prognozuje Agencja Bloomberga – taki scenariusz jest mało prawdopodobny.

 

Wyłączając górnictwo, aktywność gospodarcza spadła w październiku o 4 procent w porównaniu z rokiem poprzednim. W poniedziałek rząd chilijski ogłosił plan naprawy gospodarczej o wartości 5,5 miliarda dolarów.

 

Minister finansów Ignacio Briones obniżył oficjalną prognozę wzrostu gospodarczego w tym roku z 2 proc. do 1,4 proc. PKB. – To nie są tylko liczby. Oznacza to, że tysiące firm i miejsc pracy są obecnie zagrożone – powiedział na konferencji prasowej. – Przemoc, grabieże i zniszczenia zatrzymały gospodarkę, powodując ogromne koszty dla Chilijczyków – dodał.

 

Zamieszki rozpoczęły się 18 października podwyżką cen biletów na metro w Santiago. Szybko jednak przerodziły się w masowe protesty, podpalenia i grabieże, które spowodowały śmierć 26 osób i wzrost strat przedsiębiorców rzędu 1,5 miliarda dolarów. Peso spadło do historycznego minimum, co skłoniło Bank Centralny do wielu interwencji.

 

Briones obiecał, że rząd zainwestuje 2,4 miliarda dolarów w infrastrukturę w ramach planu naprawczego, który ma również na celu zapobiegać utracie miejsc pracy i pomóc małym firmom.

Wydatki publiczne wzrosną w przyszłym roku o 9,8 procent a deficyt budżetowy zwiększy się do 4,4 proc. PKB. Rząd planuje sprzedać obligacje o wartości około 3,5 mld dolarów w celu zaspokojenia potrzeb finansowych – większych niż w poprzednich latach.

 

Bank Centralny oznajmił, że gospodarka skurczyła się w październiku o 3,4 proc. w porównaniu z tym samym miesiącem rok temu, co oznacza najgorszy spadek od dekady. Indeks aktywności ekonomicznej Imacec, obliczany co miesiąc spadł o 5,4 procent od września.

 

Scotiabank określił te dane jako „początek złych wiadomości”. Bank stwierdził, że aktywność niezwiązana z górnictwem spadła o 4 procent, co gwałtownie odbiło się na jakości usług edukacyjnych, transportowych i sektora hotelowego oraz restauracyjnego.

 

Znaczna część stolicy Santiago została zamknięta pod koniec października ze względu na zamieszki i grabieże. W ubiegłym tygodniu protesty nasiliły się, co skłoniło prezydenta Sebastiana Pinerę do ponownego wezwania do głębszych reform i stłumienia bezprawia.

 

Działalność wydobywcza największego światowego producenta miedzi wzrosła jednak o 2 procent rok do roku, dzięki kopalni Chuquicamata w Codelco. Chilijskie kopalnie miedzi praktycznie utrzymywały normalną produkcję w obliczu niepokojów.

 

Chile i czwarta rewolucja

Przez wiele lat gospodarka Chile – kraju oferującego jedne z najbardziej różnorodnych i zapierających dech w piersiach krajobrazów – opierała się na rolniczym modelu eksportowym. Handlowano pszenicą, azotanami i miedzią. W ostatnich latach decydenci uznali jednak, że „nie mogą przegapić historycznej okazji do udziału w nowym skoku technologicznym” i włączyli się w realizację projektów związanych z tzw. zrównoważonym rozwojem.

 

Wszczęto proces wdrażania gospodarki o obiegu zamkniętym, koncentrującej się na recyklingu i budowaniu „odporności klimatycznej”.

 

W 2015 r, kraj podpisał międzynarodowe porozumienie klimatyczne w Paryżu, zobowiązując się do dekarbonizacji gospodarki, by nie dopuścić do wzrostu temperatury powyżej 1,5 stopnia C – poprzez redukcję emisji gazów cieplarnianych o 30 proc., a także ponowne zalesienie łącznie 200 tysięcy hektarów ziemi do 2030 r.

 

Chile jest uważane za globalny wzór przechodzenia na energię odnawialną – jak podaje Międzyamerykański Bank Rozwoju (IDB) na ten kraj przypada 55,8 proc. całkowitej zainstalowanej mocy słonecznej w Ameryce Łacińskiej i na Karaibach.

 

Jest to także jedno z pierwszych państw latynoskich, które wprowadziło politykę „rozszerzonej odpowiedzialności producenta” (EPR) w celu zarządzania odpadami i ograniczenia ich wytwarzania, koncentrując się najpierw na sześciu kluczowych produktach: olejach smarowych, urządzeniach elektrycznych i elektronicznych, bateriach, opakowaniach oraz oponach.

Chile wprowadziło również – jako pierwszy kraj w regionie – całkowity zakaz dostarczania toreb plastikowych na swoje terytorium.

 

Chilijska Agencja Rozwoju Gospodarczego (CORFO) przy wsparciu Ministerstwa Środowiska stworzyła pierwszy publiczny instrument gospodarki o obiegu zamkniętym w Ameryce Łacińskiej, udzielając dotacji na biznesy gospodarki cyrkulacyjnej.

 

Co więcej, według Carbon Brief, państwo to jest odpowiedzialne za mniej niż 0,1 proc. światowej emisji dwutlenku węgla, ale ze względu na swoje zaangażowanie w walkę z „globalnym ociepleniem” przygotowuje już nową ustawę o zmianie klimatu, promując dalszą dekarbonizację.

Eksperci od zrównoważonego rozwoju przekonują, że podobnie jak większość krajów Ameryki Łacińskiej, przeoczyło trzy poprzednie rewolucje przemysłowe, stając się krajem o wielkich deficytach pod względem rozwoju przemysłowego, innowacji i technologii. Oparcie zaś gospodarki na eksploatacji surowców naturalnych – głównie miedzi i litu – jeszcze bardziej utrudniałoby odgrywanie ważnej roli w gospodarce światowej.

 

Dlatego władze postawiły na model gospodarki o obiegu zamkniętym i czwartą rewolucję przemysłową. Zabieg ten miał na celu stworzenie nowej elity przedsiębiorców i innowatorów, którzy będą wykorzystywać technologie, takie jak Internet rzeczy, big data, zaawansowane technologie produkcyjne, drukarki 3D, sztuczną inteligencję i blockchain, umożliwiając powstanie nowych firm oraz lokalnej światowej klasy przedsiębiorstw z przełomowymi modelami biznesowymi, walczącymi z domniemanymi zmianami klimatycznymi i teoretycznie mającymi tworzyć tysiące nowych miejsc pracy wysokiej jakości. Ten model miałby pozwolić Chilijczykom zerwanie po ponad 200 latach z modelem rozwoju opartym na eksploatacji własnych zasobów naturalnych. Promował go właśnie prezydent Sebastián Piñera, który we wrześniu został z tego powodu nagrodzony Atlantic Council Global Citizen Awards w Nowym Jorku.

 

Chilijski przywódca, który udał się na sesję ONZ, przekonywał innych polityków, że czas na dyskusję w sprawie zmian klimatu i „globalnego ocieplenia” skończył się, a teraz trzeba pilnie działać. – Wiemy za dużo, aby pozostać sceptycznymi… To nie jest kwestia opinii, polityki, ideologii ani wiary: to kwestia nauki – mówił.

 

23 września Piñera został uhonorowany przez Atlantic Council nagrodą za przełomowe przywództwo w walce ze zmianami klimatu oraz pragmatyczne podejście do polityki i rewitalizację gospodarki w czasie dużej niepewności regionalnej. Prezydent opisał, w jaki sposób jego kraj podejmie dalsze kroki w walce ze zmianami klimatu, dążąc do „całkowitej dekarbonizacji matrycy energetycznej” kraju do 2040 r.

 

Chilijski przywódca obiecał, że pozbędzie się paliw kopalnych, zastępując system transportu komunikacją publiczną. Ustanowi też wyższe standardy wydajności energetycznej dla wszystkich sektorów gospodarki i będzie kontynuował szeroko zakrojony plan zalesiania.

Podczas gdy wielu globalnych decydentów uchyla się od podejmowania działań w walce ze zmianami klimatu, ze względu na potencjalne koszty ekonomiczne lub polityczne, „przywództwo polityczne polega na robieniu tego, co jest właściwe dla własnego narodu, kraju i świata, nawet jeśli nie jest to popularne lub gdy trzeba stawić czoła wielkim trudnościom” – mówił Piñera.

 

Ostrzeżenie dla naśladowców

Chile stało się pierwszym krajem w Ameryce Południowej, który wprowadził podatek od emisji dwutlenku węgla. Prace nad tym systemem trwały od 2013 r. Międzynarodowy Fundusz Walutowy wskazuje na ojczyznę Piñery jako przykład kraju, gdzie ten model świetnie funkcjonuje.

 

Podatek został nałożony na wszystkie elektrownie korzystające z paliw kopalnych o zainstalowanej mocy co najmniej 50 megawatów. Jeszcze w 2015 r., według raportu Reutera, około 80 procent zapotrzebowania na energię pokrywały paliwa kopalne, takie jak importowana ropa naftowa i węgiel. Dzięki nowemu ustawodawstwu rząd miał nadzieję, że producenci energii przestawią się na odnawialne źródła energii, pomagając krajowi osiągnąć dobrowolny cel ograniczenia do 20 proc. emisji gazów cieplarnianych do 2020 r. w porównaniu z rokiem 2007.

 

Jednak ta ekspansywna polityka klimatyczna, zwłaszcza zaś nałożenie podatku od dwutlenku węgla – za które prezydent i jego ekipa zbierali pochwały na forach międzynarodowych – odbiła się czkawką większości społeczeństwa. Protesty wybuchły z powodu wysokich cen energii. Zmusiło to nawet ONZ do przeniesienia obrad klimatycznych do Hiszpanii.

 

Zamieszki w Chile powinny dać do myślenia innym narodom, rozważającym wdrożenie podobnych podatków i drogich programów energii odnawialnej, wymagających wysokich dotacji z pieniędzy podatników.

 

Gdy 25 października ludzie wyszli na ulice w całym Santiago w odpowiedzi na podwyżki biletów na metro, protesty wkrótce rozszerzyły się na inne miasta i doprowadziły do ​burd, a nawet ofiar śmiertelnych. Rząd chilijski i media głównego nurtu tłumaczyli, że podwyżki wynikają z rosnących cen ropy. Ale to nie była prawda.

 

Globalne ceny ropy są obecnie o około 25 procent niższe niż przed rokiem i o 37 procent niższe niż przed pięcioma laty.

 

Ceny biletów na metro w stolicy kraju wzrosły, ponieważ urzędnicy rządowi w 2018 roku zdecydowali o zastąpieniu zasilania tradycyjnego z paliw kopalnych energię wiatrową i słoneczną. Rząd uderzył także w zakłady energetyczne nowymi podatkami od dwutlenku węgla.

 

W rezultacie Chilijczycy są obecnie obciążeni wyższymi opłatami za metro. Wyższe są też rachunki za prąd, a co za tym idzie – inne opłaty. Rosną koszty utrzymania i obniża się poziom życia większości społeczeństwa.

 

Protesty chilijskie, podobnie jak strajki żółtych kamizelek, które przetaczały się przez Francję rok temu, aż nadto wskazują na brak kontaktu międzynarodowych aktywistów klimatycznych i polityków z rzeczywistością. Twierdzą, że promują „spójność społeczną”, de facto sieją zamęt i wprowadzają chaos.

 

 

Źródła: bnn.bloomberg.ca, cnbc.com, reuters.com, medium.com, atlanticcouncil.org, theepochtimes.com.

 

Agnieszka Stelmach

 

 

 

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Skutecznie demaskujemy liberalną i antychrześcijańską hipokryzję. Wspieraj naszą misję!

mamy: 127 624 zł cel: 300 000 zł
43%
wybierz kwotę:
Wspieram