8 maja 2018

Dlaczego cenzura w sieci? Debata z udziałem dziennikarzy, prawników i Google

(Fot. Paweł Ozdoba / PCh24.pl)

Usuwanie patriotycznych i chrześcijańskich stron i profili, banowanie użytkowników za dodawanie niepopularnych komentarzy, ograniczanie zasięgu z przyczyn ideologicznych – to rzeczywistość, z którą spotykamy się w mediach społecznościowych. Czy w Internecie mamy do czynienia z nowym „urzędem cenzorskim”, który ogranicza naszą wolność wypowiedzi?

 

Użytkownicy Internetu przywykli do tego, że sieć daje im swobodę i wolność wypowiedzi w zasadzie na każdy temat. Rozwój mediów społecznościowych pozwolił także na szeroką wymianę myśli i nieskończoną liczbę interakcji pomiędzy użytkownikami. Z czasem okazało się jednak, że w Internecie coraz częściej mamy do czynienia z administratorami, którzy zamieniają się w cenzorów, kontrolujących przepływ treści. Co więcej, ingerencja w twórczość użytkowników nie jest oparta o jasne i powszechnie dostępne zasady. O wolności słowa i jej ograniczeniach na portalach społecznościowych dyskutowano podczas debaty „Cenzura w sieci?”, w której wzięli udział dziennikarze, przedstawiciel Instytutu Ordo Iuris oraz korporacji Google.

Wesprzyj nas już teraz!

 

We wstępie do dyskusji, Witold Gadowski, wiceprezes Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich zwrócił uwagę, że na skutek rozwoju mediów społecznościowych, możemy mówić o stworzeniu „piątej władzy” i powstaniu nowego „wirtualnego kontynentu”, na którym obowiązują nieco inne zasady i prawa, a także występują inne zagrożenia niż w świecie realnym. Ten komentarz stał się punktem wyjściowym do dyskusji, w której podkreślono, że w ostatnim czasie w globalnym, wirtualnym świecie portali społecznościowych pojawił się bardzo potężny „administrator”, który ogranicza wolność wypowiedzi, dzięki której siła Internetu rozrosła się do obecnego poziomu.

 

Jolanta Hajdasz z Centrum Monitoringu Wolności Prasy powiedziała, że coraz częściej odnotowuje przypadki łamania wolności wypowiedzi w mediach społecznościowych. – To zjawisko jest bardzo niepokojące, ponieważ nie wiemy kto decyduje o zawieszaniu profili. Nie wiemy także dlaczego tak się dzieje. Nie jest to do końca jasne i sprecyzowane – mówiła Hajdasz. – Te zjawiska kiedyś określaliśmy jako cenzurę – dodała.

 

Podczas debaty głos zabrał dr Tymoteusz Zych z Instytutu Ordo Iuris, który przedstawił przykłady niebezpiecznych zachowań w Internecie, ograniczających wolność słowa. Przypomniał restrykcyjne i niezrozumiałe ograniczenia skutkujące kasowaniem profili patriotycznych na portalu Facebook, a także brak reakcji w przypadku obrażania w mediach społecznościowych chrześcijan. Dr Zych zwrócił uwagę, że kluczem do zrozumienia działań portalu Marka Zuckerberga jest pojęcie „mowy nienawiści”, na podstawie którego możliwe jest kasowanie postów, wydarzeń i stron. – Sam Facebook podaje, że tygodniowo kasuje 66 tys. postów w skali świata – powiedział. Przedstawiciel Ordo Iuris dodał również, że inną formą cenzury w Internecie jest ograniczanie zasięgu materiałów ze względu na kryterium ideologiczne. Podkreślił, że już w amerykańskiej literaturze prawniczej powstało pojęcie „nowej władzy” lub „nowych regulatorów”, które odnoszą się do administratorów serwisów internetowych, podejmujących decyzje o kasowaniu niewygodnych lub „nieodpowiednich” treści.

 

Dr Zych przypomniał również, że polski użytkownik największych serwisów społecznościowych nie jest w stanie dochodzić sprawiedliwości, w przypadku, gdy padnie on ofiarą cenzury. – Facebook odsyła wszystkich, którzy czują się niesprawiedliwie potraktowani do tego, aby złożyć odwołanie do sądu w Kalifornii – powiedział. Dodał przy tym, że polski Kodeks Prawa Cywilnego mówi jasno, że takie sprawy powinny się toczyć w sądzie dostępnym dla poszkodowanego. Dr Zych podkreślił również, że sformułowania zawarte w regulaminie Facebooka są bardzo nieostre i pod pozorem szerzenia tzw. „mowy nienawiści”, można dokonywać cenzury różnych treści. – Facebook przyznaje, że zatrudnia 5 tys. cenzorów, którzy kasują profile, wydarzenia i posty. Co więcej, szczegółowe regulaminy nie są nikomu znane, a sam administrator mówi wprost, że nie opiera się na literalnie brzmiących przepisach, a jedynie na jego duchu czy też idei w nich zawartej – powiedział dr Tymotesz Zych. Podkreślił również, że cenzurę w sieci cechują podwójne standardy. Bardzo często administratorzy kasują treści o charakterze chrześcijańskim i patriotycznym, natomiast treści marksistowskie, promujące homoseksualizm, czy obrażające chrześcijan – są powszechnie akceptowalne.

 

Dyskusja w siedzibie Stowarzyszenia Dziennikarzy Polski nabrała jednak rumieńców w momencie, gdy głos zabrał Marcin Olender, reprezentujący korporację Google. Jego zdaniem, wolność wypowiedzi leży u podstaw współczesnego, rozwiniętego Internetu. Podkreślił, że misją serwisu Google jest „usystematyzowanie zasobów świata i uczynienie ich użytecznymi”. – Dostęp do informacji jest sensem naszego istnienia. Jest to dla nas ważne i staramy się tego bronić, o ile jest to możliwe w kontekście prawnym – powiedział Olender. Zdaniem przedstawiciela amerykańskiego koncernu, wszelkie ograniczenia pojawiające się w sieci, wynikają z decyzji politycznych i uchwalenia nowych regulacji, które zmuszają dostawców usług społecznościowych do podejmowania działań „zapobiegawczych”. Jak podkreślił, usunięcie treści zabronionych to obowiązek spoczywający na właścicielach portali społecznościowych. Olender dodał, że ewentualne konsekwencje związane z brakiem reakcji, spoczywałyby wówczas na dostawcy usługi, stąd wynikają działania podejmowane np. przez serwis YouTube. Co ciekawe, przedstawiciel Google nie chciał komentować konkretnych przypadków ograniczania wolności słowa, ponieważ „zabrania tego wewnętrzny regulamin jego firmy”. Słuchając wypowiedzi przedstawiciela amerykańskiej korporacji można było odnieść wrażenie, że ewentualna cenzura to wina regulacji prawnych, a nie decyzji poszczególnych administratorów.

 

Z argumentacją Marcina Olendra nie chciał się zgodzić Marcin Rola, twórca portalu wRealu24.pl, opowiadając o cenzorskich działaniach portalu YouTube, których padł ofiarą. Rola przypomniał, że konieczność kasowania przez administratora treści z serwisów społecznościowych jest wiążąca jedynie w przypadku publikacji materiałów łamiących prawo, będących przestępstwem. Dodał, że łamaniem prawa nie jest publikacja materiałów, uznawanych za kontrowersyjne lub niepoprawne politycznie, dlatego nie powinna ich dotykać cenzura. Rola powiedział, że serwis YouTube skasował jego materiał wideo, na którym imigranci atakowali przechodniów w Szwecji. Marcin Olender z Google nie chciał komentować tej sprawy indywidualnie, ale podkreślił, że najprawdopodobniej chodziło o to, że film promował przemoc i brutalność. Wielu słuchaczy przyjęło jednak tę argumentację z dezaprobatą.

 

Dyskutanci rozmawiali również o nowym regulaminie Facebooka, który do działań cenzorskich posunął się tak daleko, że zabrania używania niektórych słów. Podczas debaty omawiano także potencjalny kształt regulacji prawnych, które pozwoliłyby na zabezpieczenie i zagwarantowanie wolności słowa w sieci. Propozycje stosownych zapisów przygotował Instytut Ordo Iuris, który apeluje m.in. o zakaz ograniczania zasięgu treści ze względu na kryteria polityczne i ideowe, a także wprowadzenie w sieciach społecznościowych zasady „co nie jest zabronione, jest dozwolone”. Poparcie dla propozycji Ordo Iuris można wyrazić za pośrednictwem strony www.maszwplyw.pl.

 

Organizatorami dyskusji „Cenzura w sieci?” było Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich oraz Instytut Ordo Iuris.

 

Paweł Ozdoba

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Skutecznie demaskujemy liberalną i antychrześcijańską hipokryzję. Wspieraj naszą misję!

mamy: 104 655 zł cel: 300 000 zł
35%
wybierz kwotę:
Wspieram