22 lipca 2015

Afryce potrzebne są nie tylko otwarte serca

(Przedszkole w Kigali, fot. archiwum Fundacji Salvatti.pl)

Praca ewangelizacyjna jest niebezpieczna. Misjonarze są narażeni na porwania, rabunki i śmierć, a działalność w Afryce to finansowa studnia bez dna. O działalności w Afryce mówi w rozmowie z PCh24.pl prezes Pallotyńskiej Fundacji Misyjnej „Salvatti.pl” ks. Jerzy Limanówka.

 

Czym zajmuje się Pallotyńska Fundacja Misyjna Salvatti.pl?

Wesprzyj nas już teraz!

 

Pallotyńska Fundacja Misyjna Salvatti.pl została założona przez prowincjała, czyli przełożonego pallotyńskiej prowincji Chrystusa Króla, głównie jako ciało wspomagające nasz Sekretariat Misyjny, który wspiera działalność ewangelizacyjną Pallotynów. Bezpośrednim powodem powstania fundacji była możliwość przekazywania 1 proc. podatku od dochodu osób fizycznych. To był taki nasz główny impuls do założenia fundacji. Z czasem jednak rozszerzyliśmy zakres naszej działalności również na inne sposoby pozyskiwania funduszy na misje i to nie tylko misje pallotyńskie.

 

W jakich afrykańskich państwach działacie?

 

Nasza działalność w Afryce sprowadza się głównie do wspomagania tych krajów, gdzie działają Pallotyni, a więc Rwandy, Demokratycznej Republiki Konga i Wybrzeża Kości Słoniowej. Zaangażowaliśmy się również w akcję wysłania obrazów Jezusa Miłosiernego do Liberii, ponieważ z taką prośbą się do nas zwrócono. W pozostałych krajach afrykańskich na razie nie jesteśmy zaangażowani. Ponadto wspieramy Siostry Pallotynki, które prowadzą misję w Kamerunie.

 

Jakie są priorytety fundacji?

 

Chcemy wspierać cele społeczne. Oczywiście głównym zadaniem jest praca misyjna Kościoła, ewangelizacja, nawracanie ludzi, tworzenie wspólnoty Kościoła i jego struktur. To jest podstawowa funkcja misjonarzy. My jednak trochę podzieliliśmy się naszymi obowiązkami.

 

Sekretariat Misyjny wspiera działalność duszpasterską Pallotynów, budowę kościołów, zakładanie parafii i ewangelizację. Natomiast my zajęliśmy się bardziej sprawami społecznymi, między innymi wspieramy dokarmianie dzieci, które prowadzą siostry Pallotynki, wspieramy budowę oddziału położniczego oraz wspieramy szkołę ekonomiczną prowadzoną przez siostry w Kamerunie. Jednym z takich wyłomów od reguły działalności społecznej jest wspieranie rodzimej formacji alumnów pallotyńskich oraz akcja wysłania obrazów Jezusa Miłosiernego. To oczywiście również sprawa ewangelizacyjna.

 

Teraz chcemy rozpocząć program wspierania młodzieży studiującej. Byłby to program stypendialny dla zdolnej młodzieży z Rwandy. Ponadto chcemy zaangażować się w projekt z jakim wyszła Izba Gospodarcza w Łodzi. Chodzi o to, aby tworzyć w Afryce najpierw klasy z językiem polskim, a potem może nawet szkoły. W ten sposób można pozyskiwać studentów, którzy by później kontynuowali naukę na polskich uczelniach. Kreowałoby to naszych ambasadorów. Im więcej osób mówiłoby po polsku w Afryce, tym łatwiej można by nawiązywać współpracę gospodarczą.

 

Z jakimi zagrożeniami borykają się misjonarze?

 

Największym zagrożeniem jest to, o którym słyszeliśmy niedawno. Myślę o uprowadzeniu przez Boko Haram i islamistów tarnowskiego księdza Dziedzica. Dużym niebezpieczeństwem są wojny, które w Afryce toczą się raz mniej raz bardziej intensywnie. Nasi współbracia zostali ranni, postrzeleni. To są niebezpieczeństwa fizyczne, które w tym momencie czyhają na misjonarzy. Do tego dochodzą kwestie rabunkowe. Można powiedzieć, że zwykle placówki misyjne są łakomym kąskiem dla złodziei. Oni sobie wyobrażają, że jeżeli misjonarze pomagają to widocznie muszą mieć dużo pieniędzy. Nie chodzi z resztą tylko o pieniądze, ale także o samochody i telefony komórkowe. Misjonarze są zagrożeni najzwyklejszym rabunkiem.

 

A jakie są największe potrzeby fundacji i misjonarzy w Afryce?

 

Fundacja, jak sama nazwa wskazuje, jest od zbierania funduszy. To jest rzecz bardzo pilna. Zdajemy sobie sprawę, że nasza działalność to studia bez dna. My przyjmujemy tę filozofię, o której Pan Jezus powiedział: „biednych zawsze mieć będziecie”. I w Polsce też są biedni i w Afryce też zawsze będą biedni. Jednak ten gest solidarności jest jak najbardziej potrzebny. Natomiast my jako fundacja przymierzamy się do tego, żeby zmienić podejście wobec Afryki. Najwyższy czas żeby z Afryką zacząć współpracować. Bo możemy wysyłać pieniądze, ale możemy też kupować od nich dobra, które produkują. To jest sytuacja bardziej skomplikowana, ale myślę, że jeśli część produkcji chińskiej zostałaby zastąpiona przez afrykańską, to nie byłoby to wielkim uszczerbkiem.

 

Nasze podejście do Afryki najlepiej obrazuje znane także wśród misjonarzy powiedzenie, które jest także filozofią tak zwanej polityki rozwojowej, która wcale rozwojowa nie jest. To powiedzenie głosi, że osobie głodnej nie trzeba dawać ryby tylko wędkę. Jeżeli będzie miała wędkę to może sama łowić ryby i sama się utrzyma. Natomiast my chcemy pójść o krok dalej – przychodzi teraz ten czas, że my tę rybę od tego Afrykańczyka mamy kupić. A wędkę on zrobi sobie sam. Gdybyśmy nawiązali normalne relacje gospodarcze z Afryką to myślę, że również zagadnienie uchodźców zostałoby rozwiązane. Bo obecnie afrykańskie gospodarki są niewydolne. Dopóki nie wprowadzi się normalnych mechanizmów sytuacja z uchodźcami będzie się dalej pogarszać. Potrzebna jest zmiana myślenia o Afryce.

 

 

Dziękuję za rozmowę.



Rozmawiał Michał Wałach

 


Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie