Sarah Harper z Uniwersytetu w Oksfordzie stwierdziła, że malejący odsetek dzietności na świecie nie powinien stanowić powodu do zmartwień. Przeciwnie. Jej zdaniem jest to powód do radości.
Zdaniem Harper myślenie, jakoby ludność była niezbędna do utrzymania bogactwa kraju, jego rozwoju i obrony, jest… przestarzałe. Dzisiaj bowiem, dzięki sztucznej inteligencji i imigracji, nie jest ona jakoby istotna. Tym bardziej, że współcześnie ludzie są na starość zdrowsi niż w dawnych czasach.
Wesprzyj nas już teraz!
Ctowana przez „Dailiy Times” [27.12.2018] Sarah Harper stwierdziła również, że posiadanie mniejszej liczby dzieci oznacza korzyść. Jedno dziecko mniej ogranicza wszak „ślad węglowy”, powstały wskutek działań rodzica, o 58 ton CO2 rocznie. Jej zdaniem kurcząca się populacja nie stanowi także problemu dla sił zbrojnych. Współczesne wojny nie wymagają bowiem, jej zdaniem, znacznej liczby osób.
Z kolei rozwój robotyki i sztucznej inteligencji sprawia, że ważniejsza od prokreacji jest edukacja młodych. Coraz więcej zadań przejmują bowiem roboty, a wymagający znacznych nakładów sił przemysł przestał stanowić kluczową gałąź gospodarki. Jej zdaniem większa liczba dzieci nie stanowi rozwiązania problemów społecznych. Wszak dzieci wymagają opieki, a siłę roboczą będą stanowić dopiero po jakimś czasie.
Obecnie globalny współczynnik dzietności wynosi 2,4 dziecka urodzonego przez kobietę w wieku rozrodczym. Zbliża się więc do uznawanej za niezbędną do zapewnienia zastępowalności pokoleń (i uniknięcia wymierania) granicy 2,1. W Polsce współczynnik jest jeszcze niższy, co prowadzi do problemów z systemem emerytalnym, opieką zdrowotną i produkcyjnością gospodarki.
Słowa Sarah Harper są oburzające, jednak niestety tego typu poglądy są dziś powszechne. Głoszący je „intelektualiści” zapominają, że wzrost liczby ludności jest zasadniczo korzystny. Więcej osób to bowiem więcej umysłów pozwalających na rozwiązanie współczesnych problemów.
Globalne przeludnienie okazuje się straszakiem wykorzystywanym przez zwolenników totalnej kontroli. Podobnie dzieje się ze skupieniem na „jakości życia”, rzekomo niższej w wielodzietnych rodzinach. Podejście to bierze pod uwagę jedynie aspekt ekonomiczny, pomijając potrzebę socjalizacji i budowania wspólnoty.
Źródła: dailytimes.com.pk / komentarz własny pch24.pl
mjend
Wzrost liczby ludności – błogosławieństwo, nie przekleństwo