12 lutego 2018

Demokratyczny totalitaryzm i kolejne urodziny Mary Wagner za kratami

(Justin Trudeau, premier Kanady (FOT.Reuters/FORUM) oraz Mary Wagner (FOT.Jakub Szymczuk/Foto Gosc/FORUM))

Znana na całym świecie obrończyni życia Mary Wagner przebywa w kanadyjskim areszcie. Znowu. Lata jej batalii z sądami pokazują okrucieństwo tamtejszego prawodawstwa. Ale także bezsilność. Władza może wielokrotnie aresztować tę kobietę. Ona jednak nie zamierza wyrzec się swoich poglądów. Nie zamierza też zmienić swojej metody działania i zaprzestać przekonywania matek, by nie zabijały nienarodzonych dzieci.

 

W poniedziałek 12 lutego Mary Wagner obchodzi urodziny. Obchodzi je w kanadyjskim areszcie, gdzie 8 grudnia 2017 roku trafiła po raz kolejny. Jaka jest jej wina? Ośmieliła się przekonywać kobiety, by nie decydowały się na aborcję. Kolejny raz weszła do kliniki aborcyjnej z różami i propozycją wsparcia dla matek i ich dzieci.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Kanadyjskie prawo jednak na to nie pozwala. Aborcja jest tam legalna na każdym etapie ciąży już od 1988 roku. Choć sprzeciw wobec zabijania nienarodzonych nie jest tam sam w sobie karany, to bezpośrednie ratowanie życia przez rozmowy z „pacjentkami” klinik okazuje się dla kanadyjskiego wymiaru (nie)sprawiedliwości przestępstwem.

 

Mary Wagner po raz pierwszy trafiła do aresztu w 2012 roku. Wyrok ogłoszono dopiero latem 2014 roku, a na jego poczet sąd zaliczył przebywanie w areszcie. Kanadyjka ponownie trafiła doń w 2014 roku. Wszystko z powodu rozdawania róż matkom w klinice aborcyjnej w Toronto i przekonywania ich, że zabijanie własnych dzieci nie jest dobrym rozwiązaniem dla nikogo.

 

Wagner zwolniono w lipcu 2015 roku. Następnie w grudniu tego roku ponownie zdecydowała się na wejście do placówki aborcyjnej. Namawiała wówczas kobiety do przemyślenia swej decyzji o aborcji. W efekcie ponownie została pozbawiona wolności. Jednak została zwolniona w kwietniu 2016 roku. Sąd wprawdzie wydał wyrok skazujący, jednak ponownie zaliczył przebywanie w areszcie na poczet kary.

 

Historia powtórzyła się, gdy 12 grudnia 2016 roku Kanadyjka próbowała przekonać jedną z kobiet w placówce w Bloor West Village, by wstrzymała się od aborcji. Zwolniono ją po pół roku. Wreszcie 8 grudnia 2017 roku weszła do kliniki aborcyjnej. Ponownie z różami i prośbami o wstrzymanie się od zabijania dzieci. Policja aresztowała ją ponownie i do tej pory Mary Wagner przebywa za kratkami.

 

Trwają starania, by tym razem nie stosowano korzystnego dla niej „przelicznika” po spodziewanym ogłoszeniu wyroku. Dzień w areszcie ma się bowiem liczyć dla niej najwyżej jak dzień w więzieniu, a nie na przykład za 1,5 dnia – jak bywało wcześniej.

 

Na niedzielę Polonia w Kanadzie zaplanowała protesty. Z kolei w poniedziałek obrońcy życia w Polsce zamierzają manifestować przed ambasadą Kanady. Sympatia naszych rodaków do Mary Wagner jest ogromna – i z wzajemnością. Kanadyjka pragnie nauczyć się polskiego, a szczególnie ceni Jana Pawła II.

 

Jak Sokrates, Antygona i męczennicy

Ksiądz Tomasz Jaklewicz z „Gościa Niedzielnego” porównał rozprawy Mary Wagner do procesu Sokratesa. I nic dziwnego. Wszak w jednym i drugim przypadku demokratyczna władza skompromitowała się gwałcąc prawo szlachetnych jednostek do działania zgodnie z własnym sumieniem i obiektywnym porządkiem moralnym. W jednym i drugim przypadku skazani pokornie poddawali się wyrokowi, choć jednocześnie nie zamierzali wyprzeć się swoich poglądów i metod działania.

 

O wyjątkowości Mary Wagner i jej procesu świadczą także słowa prokuratora, pana Powersa. – Pani Wagner przedstawia sądowy paradoks – powiedział oskarżyciel 12 września 2017 roku w Toronto. – Z każdym jej aresztowaniem, oskarżeniem, uznaniem winną, zyskuje więcej rozgłosu dla swojej sprawy. Z każdym jej wykroczeniem, uwięzieniem i skazaniem, staje się coraz bardziej bohaterką w oczach swoich zwolenników – dodał.

 

Aż cisną się na usta słowa Tertuliana „krew męczenników jest posiewem chrześcijan”.

 

Pani Wagner jest, o czym łatwo można się przekonać, osobą elokwentną, sympatyczną i z całą pewnością pod wieloma względami niezwykle życzliwą. Oznacza to, że ma wielki potencjał dobra. Nieszczęściem jest forma jej aktywności, która sprawia, że raz po raz staje przed sądem – dodał prokurator (za „Gościem Niedzielnym”, 12.11.2017).

 

W odpowiedzi na zarzuty Mary Wagner podkreśliła, że negacja prawa człowieka do życia, także tego nienarodzonego, tworzy w społeczeństwie chaos. – Postępujemy zgodnie z tym, co uważamy za prawo i porządek, ale w istocie tak nie jest. Uczymy ludzi, że to nie ma związku z tym, co jest moralnie słuszne, co można moralnie oceniać. (…) To bardzo niebezpieczne – dodała.

 

Oto przejaw walki o wyższość prawa naturalnego nad jaskrawo sprzecznym z nim prawem ludzkim. Mary Wagner, niczym Antygona, dąży do przestrzegania obiektywnego ładu, wbrew współczesnym królom Kreonom, strojącym się w piórka demokratów. Jednak jej przykład, choć szczególnie poruszający, nie jest jedyny. To przejaw szerszego zjawiska miękkiego totalitaryzmu funkcjonującego w Kanadzie.

 

Biblia na cenzurowanym?

Wszak problemy z kanadyjskim prawem spotykały także pastora Artura Pawłowskiego z „Kościoła Ulicznego” w Calgary. Wszystko z powodu prowadzonych na ulicach miast akcji „ewangelizacyjnych”. Skierowane do bezdomnych i oparte głównie na Biblii przesłanie wymierzone jest przeciw grzechowi praktyk homoseksualnych. Z tego właśnie powodu pastor wielokrotnie trafiał do aresztu.

 

Z kolei w lutym 2017 roku inny chrześcijański ewangelista trafił do aresztu za cytowanie Biblii w rozmowie z nastolatkiem. Wina 42-letniego Gordona Larmoura polegała na zacytowaniu fragmentu Księgi Rodzaju o Adamie i Ewie. Kaznodzieja powiedział chłopcu rzecz oczywistą – w więc, że małżeństwo Adama i Ewy służyło pomnażaniu rasy ludzkiej. Z tego właśnie powodu, jak twierdzi kaznodzieja, w ciągu kilku minut trafił do policyjnego vana. Wprawdzie w tym przypadku skończyło się dobrze – chrześcijanin wyszedł wkrótce na wolność („Telegraph” 05.02.2017), jednak szybkość reakcji policji i natychmiastowy areszt daje do myślenia.

 

Biblia w Kanadzie jest z resztą coraz bardziej na cenzurowanym. Wszak latem 2016 roku wydział zarządu szkół publicznych w obrębie Battle River w zachodniej prowincji Alberta nakazał placówce Cornerstone Christian Academy wstrzymanie się od czytania lub studiowania wszystkich pism, jakie mogą zostać uznane za obraźliwe dla konkretnych jednostek. Chodziło o 2 fragmenty uznane za obraźliwe (1Kor 6:9-11) i (Gal 5:19-21).

 

Obydwa passusy z listów świętego Pawła dotyczą grzechów (homoseksualizmu, bałwochwalstwa, pijaństwa, zazdrości et cetera). Apostoł Narodów mówi w nich, że popełniający je nie odziedziczą Królestwa Bożego. Zdaniem kanadyjskiego kuratorium to już zbyt wiele. Jego rzeczniczka zasugerowała, by… cytować inne, bardziej miłosierne fragmenty Biblii. Pycha ludzka sięga zenitu. Oto człowiek zamierza poprawiać Boga i Jego Słowo.

 

Kanadyjskie prawo

Kanada to zatem jedno z najbardziej libertyńskich państw globu. Już w 2005 roku Kanada, jako czwarty kraj świata i pierwszy spoza Europy, zalegalizowała homomałżeństwa. Samcołożnicy mają tam też prawo do adoptowania dzieci. Surowo zabroniona jest dyskryminacja ze względu na „orientację seksualną”. Przepisy, choć różne w zależności od prowincji, pozwalają też na prawną zmianę płci.

 

Nie lepiej sprawa wygląda z aborcją. Sąd Najwyższy zalegalizował ją w 1988 roku. Z kolei w 2016 roku usankcjonowano w tym kraju eutanazję. Jakby tego było mało, Sąd Najwyższy w tym samym roku orzekł, że w większości przypadków legalna jest w Kanadzie… zoofilia.

 

W poszczególnych prowincjach prawodawcy uchwalają niekiedy jeszcze gorsze przepisy. Na przykład Ustawa 89 uchwalona w Ontario wiosną 2017 roku pozwala, zdaniem obrońców życia – władze Ontario dementowały podobne oskarżenia, na odebranie dzieci rodzicom sprzeciwiającym się ideologii homo-genderowej (Life Site News 01.06.2017).

 

Pupilek różowych mediów, premier Kanady Justin Trudeau w swoich wypowiedziach i działaniach idzie jeszcze dalej, niż kanadyjskie prawo. Polityk ten identyfikuje się jako katolik. Nie przeszkadza mu to jednak popierać radykalnie postępowej agendy. W 2017 roku przeznaczył olbrzymie kwoty na promocję tak zwanych praw seksualnych i reprodukcyjnych w ubogich krajach. Ponadto wyasygnował 81 milionów z budżetu na rzecz Funduszu Ludnościowego ONZ. Postulował ponadto, by każdy aplikujący o przyjęcie do kanadyjskiego programu letniej pracy (Canada Summer Job Program) zadeklarował swoje poparcie dla wykwitów myśli postępowej, takich jak aborcja, transgenderyzm czy homozwiązki.

 

Polityk propaguje postępową agendę także na łamach prasy. W felietonie dla „Marie Clarie” (październik 2017) oznajmił, że wychowuje swe dzieci na feministki. Skrytykował także tradycyjne rozumienie męskości. Wszystko to okrasił ładnie brzmiącymi słówkami o „miłości” i „empatii”.

 

Quo vadis Kanado?

Wróćmy do procesu Mary Wanger z września 2017. Nie dlatego, że słowa Kanadyjki zawierają polski wątek, przypominający o bohaterstwie wielu Polaków podczas II Wojny Światowej, lecz dlatego, że wymiana zdań ukazuje, jak nisko upadła „demokratyczna” Kanada. – Wysoki Sądzie, wierzę mocno, że podlegam prawu całkowicie. To jest jasne, spójrzmy na historię, kiedy w okupowanej przez nazistów Polsce czymś nielegalnym było pomaganie Żydom, którzy byli systematycznie mordowani. Takie było prawo. I ja mogłabym stanąć przed sądem, jeśli Bóg by dał. Nie uważam, bym miała tyle odwagi, ale to byłaby podobna sytuacja – powiedziała Wagner.

 

Sędzia stwierdził, że analogia ta nie wydaje się właściwa, gdyż obrończyni życia „porównuje zachowanie totalitarnego państwa z państwem demokratycznym”. On zaś musi wydać wyrok, zgodnie z obowiązującym prawem i okolicznościami.

 

Czy jednak ewentualna demokratyczność oznacza, że ustawodawca może wszystko? A zresztą czy można mówić o demokracji, jeśli pozwala się na mordowanie niewinnego dziecka i zakazuje – nawet pokojowego – przedstawiania argumentów przeciwko tej decyzji? Jeśli nie, to znaczy, że Kanada nie jest demokracją. Jeśli tak, to demokracja okazuje się bezwartościowa.

 

Jak mówił święty Jan Paweł II w przemówieniu w Parlamencie RP (11.06.1999) „jeśli bowiem nie istnieje żadna ostateczna Prawda, będąca przewodnikiem dla działalności politycznej i nadająca jej kierunek, łatwo o instrumentalizację idei i przekonań dla celów, jakie stawia sobie władza. Historia uczy, że demokracja bez wartości łatwo się przemienia w jawny lub zakamuflowany totalitaryzm”. Taki właśnie zakamuflowany totalitaryzm w Kanadzie (i nie tylko) zagraża prawu i porządkowi, wierze i sumieniu.

 

 

Marcin Jendrzejczak

 

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie