Komisja Parlamentu Europejskiego, która ma za zadanie zbadanie praworządności w Polsce czerpie wiedzę tylko z jednego źródła – lewackiego. Tak wyszukuje się dowody na łamanie praw człowieka. Kulisy sprawy ujawnił „Nasz Dziennik”.
Badanie praworządności w Polsce ma związek z art. 7 traktatu o Unii Europejskiej. Raport przygotowuje komisja do spraw wolności obywatelskich, sprawiedliwości i spraw wewnętrznych. W rozmowach z Komisją PE poruszane były takie kwestie jak problem uchodźców, sytuacja mniejszości seksualnych, prawodawstwo aborcyjne czy pozycja Kościoła katolickiego.
Wesprzyj nas już teraz!
Jak podał „Nasz Dziennik”, członkowie PE zauważyli „bardzo agresywne ataki antyklerykalne ze strony osób, z którymi ich umówiono. Była to np. organizatorka proaborcyjnych tzw. czarnych marszów oraz działaczka skrajnie feministycznej Federacji na Rzecz Kobiet i Planowania Rodziny”. Francuski europoseł Nicolas Bay ocenił, że raport będzie dla Polski nieprzychylny, bo tak zostało to zaplanowane. – Nie było chęci dotarcia do prawdy, zebrania argumentów za i przeciw, a tylko sprzyjających oskarżeniom wobec polskiego rządu – dodał. Jego zdaniem, w działaniach Komisji PE chodzi tylko o to, by oddać głos „opozycji zarówno politycznej, jak i obecnej w różnego rodzaju ruchach i stowarzyszeniach”.
Tak zaplanowane zostały spotkania tylko ze środowiskami lewicowymi. Dopiero po interwencji posłów, program spotkań został nieco zmieniony. Bay jest zdania, że takie działania to element nagonki na Polskę, „także w kwestiach światopoglądowych”. Bowiem Brukselę uwiera to, że w Polsce kwestionowany jest unijny dyktat w kwestiach relokacji uchodźców oraz obrona wartości chrześcijańskich i rodziny.
Źródło: „Nasz Dziennik”
MA