24 października 2017

Muzułmanin obrońcą chrześcijańskich tradycji. Nieoczekiwana zmiana miejsc 2

(Ismail Tipi fot.ismail-tipi.de)

Chadecki minister spraw wewnętrznych Thomas de Maiziere zasugerował, że na obszarach RFN zamieszkałych przez „większe skupiska ludności muzułmańskiej” (a więc praktycznie wszędzie) należałoby „rozważyć” wprowadzenie świąt muzułmańskich do kalendarza oficjalnych, publicznych świąt. Reakcja opinii publicznej jest doprawdy zaskakująca.

 

Czy przypominacie sobie Państwo sprawę sprzed roku, gdy kardynał Reinhard Marx – arcybiskup Monachium i Fryzyngi, przewodniczący konferencji Episkopatu Niemiec, członek wybranej przez papieża z grona kardynałów grupy jego ośmiu doradców – wraz z towarzyszącym mu w „ekumenicznej” pielgrzymce do Ziemi Świętej zwierzchnikiem niemieckiej wspólnoty ewangelickiej zdjął swój napierśny krzyż podczas wizyty na Wzgórzu Świątynnym w Jerozolimie? Nie chciał „obrażać uczuć religijnych muzułmańskich gospodarzy”. Wtedy tchórzostwo niemieckiego purpurata spotkało się ze zdecydowaną krytyką… liberalnych mediów („Der Spiegel”, „Bild”). Oficjalne katolickie media sprawę początkowo starały się „zamilczeć”, a później za dobrą monetę wzięły pokrętne tłumaczenia kardynała Marxa.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Tak oto doszło do niezwykłej sytuacji: liberalne, mainstreamowe media krytykują katolickiego kardynała za wypieranie się krzyża, a media katolickie stają w obronie hierarchy. Niemcy to naprawdę kraj wielkich możliwości, bo na tym nie zakończył się serial pt. Nieoczekiwana zmiana miejsc. Przed nami jego druga – pewnie nieostatnia – część.

 

Oto bowiem całkiem niedawno – krótko po ostatnich wyborach parlamentarnych w Niemczech – wywodzący się z CDU minister spraw wewnętrznych Thomas de Maiziere publicznie zasugerował, że na tych obszarach RFN, gdzie mieszkają „większe skupiska ludności muzułmańskiej” (a więc praktycznie wszędzie) należałoby rozważyć świąt muzułmańskich do kalendarza oficjalnych, publicznych świąt.

 

Po ostrej krytyce, zwłaszcza głośnej ze strony bawarskiej CSU, ale również z niektórych środowisk CDU, minister rakiem wycofał się ze swojej sugestii, zapewniając: „z mojej strony nie ma propozycji wprowadzenia świąt muzułmańskich. Nie mam zamiaru składać takiej propozycji”. De Maiziere – prominentny przedstawiciel partii, która już dawno zgubiła literkę „C” (wielka w tym zasługa kanclerz Angeli Merkel) – zapewnił dodatkowo, że, opowiada się za „chrześcijańskim wpływem na naszą [niemiecką] kulturę” i za koniecznością „trzymania się naszych chrześcijańskich korzeni – dźwięku dzwonów, naszych chrześcijańskich świąt i wielu innych rzeczy”.

 

Kolejny próbny balon („sprawdźmy, jak daleko możemy się posunąć”) wypuścił  przed paroma dniami Thomas Sternberg, przewodniczący Centralnego Komitetu Niemieckich Katolików, który w wywiadzie dla „Passauer Neue Presse” stwierdził, że „w wieloreligijnym społeczeństwie na obszarach z dużym odsetkiem pobożnych muzułmanów można dodać islamski dzień świąteczny, bez popełnienia w ten sposób aktu zdrady wobec chrześcijańskiej tradycji naszego kraju. Ma to raczej miejsce za sprawą przemiany świętego Mikołaja w wigilijnego Gwiazdora”.

 

No, trzeba przyznać dialektyka godna Hegla albo kardynała Kaspera. Nie docenili jej jednak liczni krytycy wypowiedzi Sternberga. Wśród nich znalazł się m. in. sekretarz generalny CSU Andreas Scheuer, który przyznał, że „jest głęboko wstrząśnięty tym, że władze Centralnego Komitetu Niemieckich Katolików opowiadają się za wprowadzeniem muzułmańskich świąt”. Kolega partyjny Scheuera i minister rozwoju w niemieckim rządzie Gerd Müller na łamach „Augsburger Allgemeine Zeitung” odnosząc się do tej samej sprawy, stwierdził że „od stuleci żyjemy w chrześcijańsko-judaistycznej przestrzeni kulturowej i to jest nasza wiodąca kultura [Leitkultur]” i nie należy „mylić tolerancji z porzucaniem naszej tożsamości”.

 

Nie wchodząc tutaj w rozważania na temat faktycznego trwania owej „tożsamości” na ziemi niemieckiej na początku dwudziestego pierwszego wieku, warto jednak zauważyć, że wśród krytyków wypowiedzi Sternberga znalazł się również deputowany CDU do heskiego parlamentu krajowego, przedstawiany jako „ekspert ds. integracji” Ismail Tipi. Tak, tak. Ekspertem CDU do tych spraw jest muzułmanin. Mało tego. Muzułmanin, który krytykuje zwolenników wprowadzenia w Niemczech świąt muzułmańskich. Propozycję ministra de Maiziere’a skomentował następująco: „Niemcy wraz ze swoimi społecznymi i religijnymi wartościami powinny pozostać zachodnim krajem, a nie stawać się krajem arabskim”. I dalej: „Pod fałszywie rozumianą tolerancją zmieniliśmy w Niemczech wiele naszych tradycji i wartości. Z cała mocą przestrzegam: nie wolno nam grać chrześcijańskimi i społecznymi tradycjami naszego kraju”. Dodatkowo muzułmański deputowany CDU wyraził swoją obawę, że niemieckie społeczeństwo podąża w niebezpiecznym kierunku, gdy „zamienia się chrześcijańskie tradycje jakimiś wymyślonymi nazwami, gdy z miejsc publicznych i to na podstawie wyroków sądowych znikają krzyże, gdy na sprzedaż wystawia się kościoły i gdy dyskutuje się nad zniesieniem świąt chrześcijańskich a w zamian chce się wprowadzić święta muzułmańskie”.

 

Czyż Niemcy nie jest to kraj wielkich możliwości, wprost nieograniczonych? Kraj, w którym kardynał wstydzi się krzyża, wywodzący się z partii chrześcijańsko-demokratycznej minister chce wprowadzenia muzułmańskich świąt, tego samego chce prezes największej organizacji niemieckich katolików, a przestrzega przed tym muzułmański „ekspert ds. integracji” na etacie w CDU.

 

 

Grzegorz Kucharczyk

 

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie