27 lipca 2020

Delirium progresywizmu. „Mikro-agresja”, czyli nowe zagrożenie postępowego świata

(fot.REUTERS/Ognen Teofilovski/FORUM)

Amerykański progresywizm dotarł do Europy. W dyskursie społecznym pojawia się nowe pojęcie „mikro-agresji”. Chodzi o pewne powszechnie używane zwroty językowe, które obecnie definiuje się jako „zniewagi i upokorzenia”, które mają obrażać i stygmatyzować mniejszości etniczne, kobiety, czy reprezentantów tzw. środowiska LGBT.

 

Ta nowa „wrażliwość” lewicy dotyczy np. takich zwrotów jak pytanie „skąd pochodzisz?”. „Grzechem” ma być „egzotyzacja kobiet” („stereotypowe” uważanie kobiet o innym kolorze skóry za „egzotyczne”), przypisywanie jakichkolwiek cech jednorodności grupom rasowym i tzw. narzucanie norm kulturowych swojej grupy.

Wesprzyj nas już teraz!

 

„Postępowcy” twierdzą, że nawet jeśli takie pytania są zadawane bez żadnych złych intencji, to  są wyrazem „rasistowskiej nieświadomości” i „symbolem białego etnocentryzmu”. Ma to być rodzaj „mikro-agresji” językowej wobec rozmaitych mniejszości i petryfikacja nierówności. Stąd już tylko krok do narzucenia autocenzury i kontroli języka. Owa „nadwrażliwość” prowadzi też do nadawania wszystkim mniejszościom statusu „ofiary”.

 

Moda na takie teorie przyszła z USA. Tam pojawiły się na fali buntu społecznego pod koniec lat 60. XX wieku. Teraz temat trafił do Europy, a lewicowy dziennik „Le Monde” porusza temat „niezauważalnej” dyskryminacji jako społeczny problem. Może to być językowy zwrot lub pozornie nieistotna postawa behawioralna, która ma w rzeczywistości być odzwierciedleniem uprzedzeń wobec jakiejś mniejszości. Chociaż te komunikaty „zwykle wydają się nieszkodliwe dla obserwatorów”, uważa się je za formę „ukrytego rasizmu lub codziennej dyskryminacji”. „Mikro-agresja” ma dotyczyć rasizmu, seksizmu i transfobii. Zwolennicy tych teorii mówią np., że chociaż wyraźny seksizm w społeczeństwach zanika, to jednak nadal istnieje w różnych wyrażeniach językowych, wspierających np. stereotypowe role płciowe.

 

Niektórzy zbili na takich teoriach w USA kapitał naukowy. Sue, Bucceri, Lin, Nadal i Torino w 2007 opisali „mikro-agresję” jako „nowe oblicze rasizmu”. Ich zdaniem „natura rasizmu zmieniła się z jawnego wyrażania nienawiści rasowej, w kierunku przejawów niechęci rasistowskiej bardziej wyrafinowanych, niejednoznacznych i trudnych do eliminacji.

 

Termin „mikro-agresji” został ukuty przez psychiatrę i profesora Uniwersytetu Harvarda Chestera M. Pierce’a w 1970 roku i dotyczył Afroamerykanów. Temat rozwinął profesor psychologii z Uniwersytetu Columbia, Derald W. Sue, który urodził się w Portland w rodzinie chińsko-amerykańskiej. Miał doświadczyć uprzedzeń w dzieciństwie i podjął temat wielokulturowości w swoich badaniach. Zajął się badaniami poradnictwa międzykulturowego i przeniósł doświadczenia z poradni psychologicznych na relacje społeczne. Inspiracją dla niego byli m.in. Malcolm X i Martin Luther King Jr. Sue absolutyzował kwestie rasy i pochodzenia etnicznego. Jego wykłady budziły kontrowersje, ale został w 1966 roku nawet członkiem Rady Doradczej Billa Clintona ds. rasizmu.

 

W 2017 roku Althea Nagai, także z pochodzenia Azjatka, pracująca dla Center for Equal Opportunity opublikowała artykuł udowadniający, że teoria „mikro-agresji” to po prostu pseudonauka. Jednak teraz na fali „antyrasizmu” temat powrócił. Jest to teoria wyjątkowo wygodna, bo pozwala uznawać przedstawicieli wszystkich mniejszości za „ofiary systemu” i w ten sposób domagać się dla nich dodatkowych przywilejów. Przynależności do grupy „uciskanej”, nadaje tu wyjątkowy status moralny. To także sposób „oduraczania” reszty społeczeństwa i progresywnej tresury.

 

Chociaż teoriom „mikro-agresji” brak podstaw naukowych i opierają się na subiektywnym poczuciu krzywdy, to mamy już do czynienia z próbami przeszczepiania jej do Europy. Tymczasem teoria ta ogranicza indywidualną wolność i prowadzi wręcz do emocjonalnego samookaleczenia. Drobne problemy życia codziennego, które można przezwyciężyć dialogiem, urastają do formy „ucisku społecznego”.

 

Tygodnik „Valeurs Actuelles” zwraca uwagę, że  „mikro-agresja” staje się tematem medialnym i uważana jest już za ważne zjawisko społeczne. W tym samym czasie Francja boryka się z realną, wielką falą przemocy, często popełnianą przez przedstawicieli owych „mniejszości”, która jest przemilczana i wypychana ze świadomości społecznej. Jak podaje sondaż Odoxa z 24 lipca, 68 proc. Francuzów obawia się o swoje bezpieczeństwo. I nie chodzi tu bynajmniej o zwroty językowe. Tymczasem prawdziwe problemy zastępowane są przez intelektualne gierki zwolenników progresywizmu. Kolejne lewicowe dewiacje nadchodzą…

 

Bogdan Dobosz

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Skutecznie demaskujemy liberalną i antychrześcijańską hipokryzję. Wspieraj naszą misję!

mamy: 127 314 zł cel: 300 000 zł
42%
wybierz kwotę:
Wspieram