12 maja 2013

Co się stało z Brunonem K.?

(Strach się bać, co mogłoby się stać?... Fot. J. Dudek/Fotorzepa/Forum)

Czy pamiętacie jeszcze Państwo Brunona K.? Kilka miesięcy temu dżentelmen o takim właśnie imieniu i nazwisku na taką właśnie literkę został ujęty przez ABW za planowanie zbrodni straszliwej – zamachu na Sejm. A czy ktoś wie, co się z nim dzisiaj dzieje?

 

Kilka dni temu sąd przedłużył o trzy miesiące areszt dla tego krakowskiego nauczyciela akademickiego. Śledczy obawiali się bowiem, że Brunon wyjdzie na wolność i będzie namawiał świadków niedoszłej zbrodni do mataczenia. Niedawno biegli skończyli badać jego psychikę, ale cały czas sprawdzane są bilingi rozmów, trwają przesłuchania i tak od 9 listopada 2012 r. Wielkie śledztwo w sprawie niedoszłego zamachu.

Wesprzyj nas już teraz!

 

A przypomnijmy sobie, z jak wielką pompą Brunona K. zatrzymano. Goniące za tanią sensacją media miały wtedy lepszą pożywkę niż po rzekomej próbie samobójstwa prokuratora Przybyła, który – i to warto przypomnieć – podobno honorowo, jak na wojskowego przystało, chciał sobie palnąć z pistoletu w łeb, a trafił w policzek.

 

Afera z „Bruno-bomberem” była jednak znacznie bardziej odjazdowa. A to dlatego, że po pierwsze, chciał on ponoć wysadzić w powietrze Sejm, ze wszystkimi świętymi na pokładzie, a po drugie, kierował się faszystowskimi przesłankami. Nie wiadomo, czy wolał czytywać polityczne analizy Dmowskiego, czy też ekonomiczne Rybarskiego. Oczywistym jest natomiast, że faszystą był, miał trotyl i planował go użyć. Szkoda, że ABW, przedstawiając wszystkie te straszliwe informacje, nie napomknęła o zdjęciu Jarosława Kaczyńskiego, które w złotej ramce stało na jego biurku ani o programie PiS, znalezionym w szufladzie terrorysty. Czy tak było? Któż wie, ale cóż by agentom od bezpieczeństwa wewnętrznego zaszkodziło przylutować opozycji? Premier byłby dumny, a spektakl medialny jeszcze lepszy.

 

Ale na bok kpiny, przyjrzyjmy się faktom. Po ogłoszeniu przez ABW, że oto został wykryty spisek przeciwko, jak to pięknie określono, „organom konstytucyjnym”, rozpoczął się istny teatr. Najpierw śledczy zapowiedzieli konferencję prasową, zmyślnie budując napięcie. Potem, na tejże konferencji, w świetle błyskających fleszy, prezentowali… symulację wybuchu, do jakiego doszłoby, gdyby Brunon K. faktycznie wysadził budynek sejmowy.

 

Przy czym, jak zamierzał tego dokonać, nie do końca jest jasne. Bo mógł się wysadzić mniej spektakularnie, zatrzymując wyładowaną trotylem furgonetkę na ulicy Wiejskiej, a mógł (to wersja w efekciarskim stylu filmowym Quentina Tarantino) wjechać w budynek Sejmu, łamiąc szlaban, i krzycząc: „naród, naród, naród!”. Przepraszam za małą domieszkę kpiny, ale doprawdy, przyznają Państwo, to nie ja zacząłem wymyślać filmowy scenariusz ewentualnego zamachu.

 

Od tamtej konferencji, poza szumem medialnym, niewiele więcej się wydarzyło. Któraś bardzo znana telewizja informacyjna ogłosiła, że zatrzymano jeszcze kogoś, kto przechowywał trotyl, gadzinówka Tomasza Lisa opublikowała klasyczny artykuł pisany na kolanie, gdzie szereg anonimowych sąsiadów, kolegów z pracy i innych znajomych Brunona opisywało, jakim był wariatem i jak dziwnie się zachowywał. Podobno nawet o polityce mówił dziwnie, jakoś tak oszołomsko. Hm, może po prostu zbyt nacjonalistycznie?

 

Poważne pytania pozostały jednak bez odpowiedzi. Skąd Brunon K. miał cztery tony trotylu i gdzie przetrzymywał takie ilości materiałów wybuchowych? Nie sądzę, by ukrywał to wszystko w blokowej piwnicy. Co stało się z jego współpracownikami? Rzekomo niedoszły zamachowiec miał bowiem grupę pomocników, ale dziwnym trafem za kratkami znalazł się tylko on.

 

Na domiar wszystkiego, kilka miesięcy przed jego zatrzymaniem policja znalazła pod Krakowem ciało kobiety ze zmasakrowaną twarzą. Po akcji ABW okazało się nagle, że było to ciało zaginionej teściowej Brunona. Czy jednak faktycznie kobieta została zabita? A jeśli tak, to przez kogo i dlaczego?

 

Związanych ze sprawą pytań jest wiele. Chyba jednak najważniejsze, jakie można postawić jest takie, czy aby cała sprawa nie jest od początku do końca wykreowana przez służby? Na razie Brunon K. siedzi w areszcie śledczym. Wiadomo, że tam najłatwiej złamać i zniszczyć każdego, zwłaszcza kogoś, kto jest akademickim wykładowcą, a nie napakowanym twardzielem-kryminalistą. O sprawie Brunona K. nie wiadomo wiele. I nie sądzę, byśmy mieli dowiedzieć się prawdy. Wszystko bowiem wygląda na sprytnie wyreżyserowany spektakl – z tragicznym bohaterem, terrorystycznym wątkiem i zabójstwem w tle.

 

Krzysztof Gędłek

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie