3 września 2018

„Sieci”: Biedroń nie zrobił nic po ujawnieniu afery pedofilskiej. Teraz ujawnił plany polityczne

(Robert Biedroń. FOT.Lukasz Dejnarowicz/FORUM)

Wbrew narracji mediów lewicowych i liberalnych Słupsk pod rządami Roberta Biedronia nie stanowi krainy mlekiem i miodem płynącej. Homoseksualny prezydent ma traktować miasto jako trampolinę umożliwiającą mu powrót do krajowej polityki. Jednak polityk lansowany na dobrego samorządowego gospodarza jest tak naprawdę jego zaprzeczeniem. Co więcej, na obrazie Biedronia cieniem rzuca się skandal w rządzonym przez niego mieście – wynika z tekstu Mai Narbutt z „Sieci”. W poniedziałek lewicowy polityk ogłosił, że nie zamierza ponownie startować na urząd prezydenta pomorskiego miasta.

 

Karierę Biedronia może zahamować sprawa Pawła K. Organizujący miejskie imprezy mężczyzna, który dostał od prezydenta Słupska stypendium kulturalne, został zatrzymany – jak informuje Maja Narbutt – „w lesie z jedną z dziewczynek, niemal na gorącym uczynku”. W sumie 34-latek miał wykorzystywać seksualnie trzy dziewczynki, z których najmłodsza miała 13 lat. Oczywiście za zachowanie instruktora tańca homoseksualny prezydent nie odpowiada. Problem stanowi natomiast zbagatelizowanie doniesień przez bliską współpracownik Roberta Biedronia, wiceprezydent miasta Krystynę Danilecką-Wojewódzką, która – jak sama mówiła – „nigdy nie podejmuję żadnej decyzji bez porozumienia z Robertem”.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Prawa ręka Biedronia teraz tłumaczy, że nie potraktowała poważnie doniesień o molestowaniu i rozpijaniu dzieci przez Pawła K., gdyż list opisujący sprawę nie był podpisany. Obecnie „Prokuratura Okręgowa w Słupsku bada, czy wiceprezydent Krystyna Danilecka-Wojewódzka powinna ponieść odpowiedzialność za niepowiadomienie organów ścigania o fakcie seksualnego molestowania nieletnich. A właśnie z panią wiceprezydent Robert Biedroń utworzył wspólnoty komitet na wybory samorządowe” – pisze Maja Narbutt.

 

„Cała sprawa afery pedofilskiej w Słupskim Ośrodku Kultury wygląda bardzo dziwnie. Chociażby dlatego, że instruktor Paweł K., mimo ciążących na nim zarzutów, został zwolniony z aresztu przez Sąd Okręgowy w Słupsku. Sąd uznał, że zarzuty są uzasadnione, ale nie wydał nawet zakazu zbliżania się do pokrzywdzonych. Jak powiedział mi jeden ze słupskich prokuratorów, w całej swej karierze nigdy się nie zetknął z podobnym przypadkiem. Zanim wstrząśnięty prokurator zakaz zbliżania wydał, Paweł K. zdążył przyjść do Słupskiego Ośrodka Kultury i opowiedzieć dziewczynkom, że zaprasza je na letni obóz taneczny. Z moich informacji wynika, że Paweł K. ma teraz zajęcia w jednej ze słupskich prywatnych szkół tańca. Podobno chwali się swoimi wpływami i ma nadzieję, że sprawa się rozmyje” – czytamy w tygodniku „Sieci”.

 

A sam Biedroń? Panicznie boi się sprawy. Co więcej, w nietypowy dla siebie sposób unika mediów. – Próbował nawet zastraszać miejscowych dziennikarzy, grożąc, że jeśli będą powtarzać plotki, jakoby wiceprezydent miała wgląd w anonim, to będzie musiał podjąć kroki prawne. Jakby nie zauważył, że sama się do tego przyznała – mówi jeden z cytowanych przez tygodnik lokalnych dziennikarzy.

 

Sprawdzonym sposobem jest również obrona metodą na homofobię. – Gdyby prezydent Biedroń nie był gejem, nikt nie usiłowałby w żaden sposób kojarzyć go z aferą pedofilską. To, co się dzieje wokół tej sprawy, wynika po prostu z homofobii – mówi Danilecka-Wojewódzka. W podobny sposób obecna słupska władza zwalczała rezolucję radnych sprzeciwiających się częstym delegacjom Biedronia – stanowią one 1/3 roku. Samorządowcy stwierdzili, że wyjazdy prezydenta służą jego autopromocji, a lekceważenie Słupska miało postępować wraz ze wzrostem zainteresowania polityką krajową.

 

„Ostatni przykład jest spektakularny: w tym samym dniu Biedroń złożył wniosek o zwołanie nadzwyczajnej sesji Rady Miejskiej oraz swój wniosek urlopowy. Kiedy pospiesznie ściągani z wakacji radni zjawili się w ratuszu, prezydent spotykał się z wczasowiczami w nadmorskich kurortach i promował swoje plany polityczne. Nadzwyczajna sesja nie byłaby zresztą potrzebna, gdyby w terminie przygotowano wielki projekt dotyczący budowy zbiornika retencyjnego. Słupsk musiał złożyć wniosek do końca sierpnia, by dostać ponad 20 mln z funduszy unijnych – i jak zwykle za prezydentury Biedronia wszystko odbywało się w ostatniej chwili. To stało się już fatalną normą” – pisze Maja Narbutt.

 

A to nie koniec. Im dalej od centrum Słupska tym miasto wygląda gorzej. Za rządów Roberta Biedronia rosną ponadto czynsze w komunalnych domach – 10 proc. rocznie, a w roku wyborczym 5 proc. Towarzyszy temu brak zainteresowania inwestowaniem w drogi i remonty. Dlatego też exodus mieszkańców jest w Słupsku największy na Pomorzu. Ludzie przeprowadzają się do sąsiednich gmin. Lokalni dziennikarze ukuli nawet określenie na prezydenturę homoaktywisty: „stagnacja z uśmiechem”.

 

Koniec złych wiadomości? Nadal nie! Mitem jest również pojawiająca się w mediach informacja o oddłużeniu Słupska przez prezydenta. Tymczasem to – jak zauważa Maja Narbutt – efekt kreatywnej księgowości. „Fakty są wręcz szokujące: zgodnie z wieloletnią prognozą finansową, zrobioną w końcówce rządów poprzedniego prezydenta, zadłużenie Słupska w 2025 r. miało wynosić 60 mln zł. Teraz prognoza przewiduje, że będzie to ponad 160 mln zł” – czytamy.

 

Ile prawdy jest w micie Biedronia jako dobrego gospodarza? Tyle ile w jego jeździe do pracy na rowerze. Materiał lansowany przez liberalne media i prezentujący homoseksualnego prezydenta jako dbającego o środowisko mógł przemawiać do mieszkańców reszty Polski. Słupszczanie wiedzieli jednak, że trasę z mieszkania prezydenta do miejskiego urzędu przebywa się w… 2,5 minuty. Piechotą. To nic, że absurd. Ważne, że obrazek poszedł w świat.

 

Niewielu natomiast dowiedziało się z liberalnych mediów o tym, że „70 proc. pracowników biblioteki miejskiej uznało w ankiecie, że jest przez dyrektorkę poddanych mobbingowi”. Dyrektor poszła na półroczne zwolnienie lekarskie, a później… sprawa przycichła i wróciła do pracy. To nie relacja wrogów Roberta Biedronia z PiS, a Bogusława Dobkowskiego – radnego PO, który w ramach komisji rewizyjnej badał sprawę.

 

Podobna atmosfera panować ma w ratuszu. „Ale Biedroń postąpił zgodnie z zasadą stłucz termometr, to nie będziesz miał gorączki. Po prostu nie pozwolił Państwowej Inspekcji Pracy przeprowadzić anonimowej kontroli” – czytamy w tygodniku „Sieci”. Radny PiS Robert Kujawski opowiada z kolei, że z ankiety przeprowadzonej po pierwszym roku prezydentury Biedronia w Urzędzie Miejskim przez związki zawodowe wynikało, że 3 na 4 ankietowanych fatalnie oceniało sposób zarządzania prezydenta – czyli gorzej niż jego nielubiany poprzednik.

 

Słupska władza dba natomiast o używanie żeńskich form nazw stanowisk, gdy urząd piastuje kobieta (dyrektorka, a nie dyrektor) oraz równościowe płciowo nazwy ulic. Ta działka leży w gestii specjalne powołanej pełnomocnik. – Powiedzieliśmy jej w końcu, że nie zmieni historii, nie cofnie tego, że np. generałowie byli mężczyznami. I że lepiej by było, gdyby zainteresowała się wyjątkowo niskimi wynagrodzeniami kobiet, które pracują jako personel pomocniczy w przedszkolach i szkołach. Bo sprytnie robiono wszystko, by nigdy nie mogły przekroczyć najniższego wynagrodzenia, nawet jeśli przysługiwał im dodatek za wysługę lat – mówi tygodnikowi radny.

 

Z kolei inny rozmówca „Sieci” – i to przyjaźnie nastawiony do prezydenta Słupska – zauważa, że Biedroń walczący z „Misiewiczami” jest hipokrytą, gdyż otacza się ludźmi dobranymi bez konkursu. – Wolno im bardzo dużo, sprawia to wrażenie, że są nietykalni – mówi. Zdaniem Mai Narbutt to powód „dlaczego Biedroń nie zrobił nic po ujawnieniu afery pedofilskiej, podobnie jak milcząco przeszedł do porządku dziennego nad mobbingiem w bibliotece miejskiej. Zarówno szefowa ośrodka kultury, jak i dyrektor biblioteki należą do grupy określanej w słupskim ratuszu jako Krystia i koleżanki, czyli wiceprezydent Krystyna Danilecka-Wojewódzka i jej znajome. Na szczególnych prawach funkcjonują też współpracownicy Biedronia, których sam ściągnął do Słupska”.

 

W poniedziałek, 3 września, Robert Biedroń opublikował w sieci film, na którym ujawnia swoje polityczne plany na przyszłość. Homoaktywista nie zamierza startować w wyborach samorządowych w Słupsku. Zamiast tego poprze Krystynę Danilecką-Wojewódzką. Sam Biedroń zapowiada natomiast budowę ogólnopolskiego ruchu politycznego.

 

 

Źródło: „Sieci”

MWł

 

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Skutecznie demaskujemy liberalną i antychrześcijańską hipokryzję. Wspieraj naszą misję!

mamy: 127 904 zł cel: 300 000 zł
43%
wybierz kwotę:
Wspieram