31 grudnia 2018

Niestabilność coraz większa – Rok 2018 w polityce międzynarodowej

(fot.pixabay)

Amerykańsko-chińska wojna handlowa, szczyt klimatyczny, protesty we Francji to tylko niektóre z politycznych wydarzeń 2018 rok. Przypominamy je poniżej i piszemy, co z nich wynika.

 

W Chinach 2018 stał między innymi pod znakiem promocji marksizmu. To o tej filozofii mówił 4 maja Xi Jinping w Wielkiej Hali Ludu. Przewodniczący Komunistycznej Partii Chin wezwał do dostosowania tego prądu myślowego do chińskiej rzeczywistości. Według Pin Ho założyciela zajmującego się sprawami azjatyckimi think-tanku Mirror Media Group, Xi Jinping szukał uzasadnienia dla przejęcia globalnej dominacji przez Chiny. Najwyraźniej znalazł je w filozofii brodacza odpowiedzialnego pośrednio za dziesiątki milionów ofiar – także w Państwie Środka.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Wiosną 2018 roku Xi Jinping przewodniczył dwutygodniowej sesji upamiętniającej Karola Marksa. Uczestniczyli w niej obowiązkowo najwyżsi urzędnicy państwowi. Dla szerszej publiczności zaprezentowano złożony z pięciu epizodów show edukacyjny. Z kolei główny chiński ideolog Wang Huning określił myśl Xi Jinpinga mianem marksizmu XXI wieku. Chiny promują też marksizm za granicą. Świadczy o tym choćby sfinansowanie pomnika Karola Marksa w Trewirze – gdzie urodził się autor Manifestu Komunistycznego.

 

Czy zatem po upadku Konsensusu Waszyngtońskiego nastąpi Konsensus Pekiński? Wraz ze wzrostem potęgi chińskiej gospodarki tego rozwiązania nie można wykluczyć. Z pewnością czasy fukuyamowskiego końca historii dobiegły już… końca. Globalny ład oparty na dominacji amerykańskiego demokratycznego kapitalizmu chwieje się bowiem w posadach. Jednak Amerykanie nie zamierzają tanio sprzedawać skóry, przynajmniej w kwestiach gospodarczych. Jedną z metod jest zwiększanie ceł na chińskie produkty.

 

Wojna celna USA contra Chiny

W 2018 roku amerykańsko-chińska wojna celna znacznie się nasiliła. Stany Zjednoczone nałożyły cła na chińskie towary eksportowe o wartości 250 miliardów dolarów rocznie. Wszystko w celu ukarania Pekinu za nieuczciwe zdaniem Amerykanów praktyki handlowe – w tym bezprawne korzystanie z amerykańskiej własności intelektualnej. W odpowiedzi Chiny nałożyły taryfy na pochodzące z USA towary o wartości 110 miliardów dolarów.

 

Eskalacja tej wojny handlowej może doprowadzić do trudnych do przewidzenia konsekwencji – zarówno politycznych jak i gospodarczych. W poniedziałek podczas targów China International Import Expo w sprawie tej wojny handlowej głos zabrał szef giganta zakupów internetowych, firmy Alibaba Jack Ma [cytowany przez TVN24bis.pl].”. Jego zdaniem deficyt w handlu z Chinami pozwolił na stworzenie nowych miejsc pracy w Stanach Zjednoczonych, a wojna handlowa jest po prostu głupia. Dziwne to słowa, ale logiczne w ustach człowieka, który dzięki eksportowi na Zachód został miliarderem.

 

Trudno jednak liczyć na to, by tę narrację zaakceptował Donald Trump. Wszak to właśnie antychińska i antyglobalistyczna retoryka pozwoliła mu sięgnąć po fotel prezydenta Stanów Zjednoczonych. Chińsko-amerykańskie zatargi sprzyjają także spadkom giełdowym – zarówno w Chinach, jak i na Wall Street. Choć ekonomia na zachodzie znajduje się jeszcze w fazie boomu, to wiele wskazuje na możliwość jego zakończenia.

 

Spotkanie Donalda Trumpa z Kim Dzong Unem

O ile zaostrzyły się relacje Donalda Trumpa z Chińczykami, o tyle doszło do odprężenia w relacjach z Koreą Północną. W czerwcu w Singapurze biznesmen i polityk spotkał się z dyktatorem Kim Dzong Unem. Obydwaj podpisali porozumienie dotyczące współpracy na Półwyspie Koreańskim.

 

Tymczasem jeszcze w 2017 roku Korea Północna groziła Amerykanom wojną atomową. Niewykluczone, że złagodzenie postawy Kim Dzong Una to efekt zniszczenia infrastruktury niezbędnej do prowadzenia dalszych badań nad bronią nuklearną, do jakiego doszło w styczniu. To po wspomnianym wydarzeniu komunistyczny dyktator zaproponował Donaldowi Trumpowi spotkanie. Jego szczegóły pozostają tajne, gdyż część rozmowy odbyła się w cztery oczy, w jedynie w towarzystwie tłumaczy.

 

Brexit

Do niepokojów – zarówno politycznych jak i na rynkach finansowych – przyczyniają się także przedłużające się negocjacje Wielkiej Brytanii z Unią Europejską. Przypomnijmy, że 23 czerwca 2016 roku za opuszczeniem Unii Europejskiej przez Wielką Brytanię opowiedziało się 51,9 procent głosujących, a 48,1 proc. było przeciw. Frekwencja wyniosła 71,8 proc. – co oznacza, że w referendum udział wzięło 30 milionów osób.

 

Następnie 25 listopada 2018 roku przywódcy pozostałych 27 krajów Unii Europejskiej zatwierdzili porozumienie o warunkach wystąpienia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej. Dokument zakłada możliwość pozostania i kontynuowania pracy 3 milionów obywateli UE w Wielkiej Brytanii. To samo dotyczy miliona Brytyjczyków przebywających w innych krajach Wspólnoty. Zasady te obowiązywać będą również ludzi, którzy przyjadą do Wielkiej Brytanii do końca 2022 roku. Zgodnie z umową Wielka Brytania musi także zapewnić wolną granicę należącej do niej Irlandii Północnej z Republiką Irlandii.  

 

Pojawiły się postulaty zorganizowania ponownego referendum w sprawie Brexitu. Jednak 17 grudnia media podały, że premier Theresa May odrzuciła pomysł drugiego plebiscytu w tej kwestii. Przełożono także dotyczące jej głosowanie w brytyjskim parlamencie. Potęguje to niepokój dotyczący możliwości tak zwanego twardego Brexitu: a więc bez umowy z Unią Europejską. Ten scenariusz byłby niekorzystny dla Unii Europejskiej i tym bardziej dla Wielkiej Brytanii.

 

Jednak jak zauważył specjalista od „teorii gier” Marcus Schreiber [express.co.uk / 05.11] sytuacja Brexitu przypomina rozgrywkę określaną przez ekspertów jako „gra w tchórza” – a więc najwięcej można stracić przy braku jakiegokolwiek porozumienia. Najprawdopodobniej zatem koniec końców zostanie ono zawarte, ale negocjacje mogą napsuć sporo krwi.

 

Zamachy w Strasburgu

Rok 2018 szczęśliwie wiązał się z mniejszą liczbą zamachów niż w latach ubiegłych. Wiąże się to zapewne z upadkiem Państwa Islamskiego. Jednak jego ideologia wciąż pozostaje żywa w umysłach niektórych osób – także w Europie. Na własnej skórze przekonali się o tym mieszkańcy Francji. 11 grudnia w Strasburgu doszło do zamachu w centrum w miasta. W pobliżu trwał jarmark bożonarodzeniowy. Wskutek ataku dokonanego przez Cherifa Chekatta zginęło 5 osób, a kilkanaście zostało rannych. Jedną z ofiar jest 36-letni Polak pochodzący z Katowic. Próbował on obezwładnić napastnika, wraz ze znajomym Włochem. Obydwaj zmarli wskutek ran postrzałowych. Jak przyznał ojciec zamachowca, jego syn popierał Państwo Islamskie.

 

Francja i protesty żółtych kamizelek

Choć latem 2017 roku przestał obowiązywać we Francji stan wyjątkowy, to władze rozważają jego ponowne wprowadzenie. Dzieje się tak głównie za sprawą protestów tak zwanych żółtych kamizelek. We Francji jesień stanęła pod znakiem protestów Ruchu Żółtych Kamizelek. Złożony głównie z przedstawicieli klasy średniej, protestujących przeciwko podwyżkom prądu i pogarszającym się warunkom życia. Co ciekawe, wśród protestujących nie ma imigrantów, gdyż żółte kamizelki im się sprzeciwiają. Biali Francuzi protestujący przeciwko migrantom i politycznym elitom przypominają ruch Donalda Trumpa.

 

Nie można jednak wykluczyć, że w przyszłości dojdzie także do protestów przybyszów, a w efekcie do iście hobbesowskiej wojny wszystkich ze wszystkimi. Na taką możliwość zwrócił uwagę historyk profesor Roberto de Mattei. Jak pisze w swej analizie „imigrantów pierwszej, drugiej i trzeciej fali na rewolcie zabrakło, wszak jednym z celów tego zrywu jest ukazanie niezadowolenia ze skutków imigracji. Jednak imigranci nie pozostaną cicho na długo. Scenariusz na przyszłość, w którym „żółte kamizelki” jawią się jako bohaterowie, wydaje się nakładać na inny scenariusz, zaproponowany przez Laurenta Obertone w jego wizjonerskiej powieści Guerilla. Dzień w którym wszystko spłonie. W dniach bowiem, gdy Piąta Republika odsłania swoją bezbronność, place gotowe do eksplozji we Francji są dwa: multikulti oraz suwerenno-populistyczny. A jeśli Francja eksploduje, eksploduje cała Europa”.

 

Globaliści forsują swoje

Problem imigrancki może nasilić przyjęcie paktu imigracyjnego ONZ przez 164 państwa w grudniu 2018 roku. Część krajów, w tym Polska wyraziło jednak sprzeciw. Ów proimigracyjny dokument nie jest wprawdzie prawnie wiążący, jednak istnieje polityczna presja na jego poparcie. Pomysły zarządzania całymi populacjami z globalnego szczebla padły również na szczycie klimatycznym ONZ w Katowicach. Najbardziej konkretnym rezultatem szczytu klimatycznego są jednak jego koszty.

 

Niebagatelne, bo ustawa zakładała, że Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej przeznaczy nań 252 miliony złotych. Kosztują nie tylko napoje i zakąska, lecz także transport. Tymczasem podczas szczytu klimatycznego uruchomiono dodatkowe połączenie lotnicze. Czyżby organizatorom nie przeszkadzał dodatkowy „ślad węglowy”? 

 

Globaliści z organizacji międzynarodowych najwyraźniej próbują więc zapanować nad światowym ładem, jednak na razie nie całkiem im się to udaje. Większość wydarzeń politycznych z 2018 roku łączy jedno – glob staje się coraz bardziej niestabilny, a dotychczasowe pewniki stają pod znakiem zapytania. W 2019 roku możemy zatem być świadkami wydarzeń tyleż fascynujących co zupełnie niepożądanych.

 

Marcin Jendrzejczak

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie