Moskwa wzmacnia swoją obecność militarną na Morzu Śródziemnym w pobliżu Syrii i ostrzega przed planowaną przez rebeliantów prowokacją z udziałem broni chemicznej. Tymczasem doradca ds. obrony prezydenta USA John Bolton zabiega o pomoc sojuszników, ostrzegając przed „zdecydowaną” reakcją w Syrii w związku z ewentualną próbą wykorzystania broni chemicznej.
Świat może zostać świadkiem kolejnego zaostrzenia sytuacji w Syrii. Być może dojdzie do użycia broni chemicznej, ale pewnie – tak jak w poprzednich przypadkach – nie dowiemy się, kto ją faktycznie zastosował. Zaś samo jej wykorzystanie będzie stanowić pretekst do zwiększonej aktywności stron walczących o wpływy w Syrii.
Wesprzyj nas już teraz!
We wtorek rosyjskie media podały, że Rosjanie ponownie zwiększają swoją obecność w rejonie Morza Śródziemnego. Pojawiły się spekulacje, że Damaszek planuje popieraną przez Rosję ofensywę w zbuntowanej prowincji Idlib.
Jednocześnie Moskwa oskarżyła rebeliantów o planowanie ataku chemicznego w północno-zachodniej części tej prowincji, która ma „sprowokować” zachodnie naloty na wojska syryjskie.
Cytując anonimowe źródła, dziennik „Kommiersant” poinformował, że w sierpniu Rosja wysłała na Morze Śródziemne dwa okręty wojenne i dodatkowy system rakiet przeciwlotniczych.
Prokremlowska „Izwiestia” podała, że Rosja ma obecnie 10 okrętów wojennych i dwa okręty podwodne w pobliżu Syrii. To największa obecność militarna Moskwy na tym obszarze, odkąd zaangażowała się w konflikt w 2015 roku. Według „Izwiestii” Rosja planuje wysłać jeszcze kilka okrętów wojennych do Syrii.
Wiceminister spraw zagranicznych Rosji Siergiej Riabkow ostrzegł, że grupa dżihadystów Tahrir al-Szam „jest bliska wywołania bardzo poważnej prowokacji w Idlib, używając broni chemicznej”. W weekend Rosja wielokrotnie oskarżała syryjskich bojowników o planowanie ataku w prowincji, w której operuje Tahrir al-Szam.
Riabkow oskarżył również brytyjskie tajne służby o „aktywne zaangażowanie” w akcję prowokacyjną. Oskarżenia Moskwy nadeszły po tym, jak amerykański doradca ds. bezpieczeństwa narodowego John Bolton powiedział, że Waszyngton zareaguje bardzo mocno, jeśli reżim syryjski użyje broni chemicznej, by odzyskać Idlib.
W kwietniu Stany Zjednoczone, Francja i Wielka Brytania rozpoczęły wspólne ataki rakietowe na cele syryjskie w odpowiedzi na atak z użyciem broni chemicznej w mieście Duma, w wyniku którego zginęły dziesiątki osób. Rosjanie twierdzili, że atak chemiczny został zorganizowany przez ochotniczą służbę cywilną Białe Hełmy.
Rosja – długoletni sojusznik Syrii – zainicjowała interwencję wojskową w 2015 roku, aby wesprzeć rząd prezydenta Baszszara al-Asada, radykalnie zmieniając bieg wojny. Syryjski prezydent kontroluje południowo-wschodni kraniec Idlib, ważnej strategicznie prowincji przylegającej do Latakii na wybrzeżu Morza Śródziemnego, gdzie mocno zadomowiła się rodzina al-Asada.
Trwająca od 2011 roku wojna pochłonęła życie ponad 350 tys. ludzi. Miliony zostało przesiedlonych.
Moskwa przekonuje, że rebelianci już przewieźli kilka pojemników z chlorem do wioski niedaleko miasta Jisr al-Shugur i wynajęli brytyjską firmę do pomocy w przygotowaniu do ataku. Moskwa uważa ponadto, że w zainscenizowanym incydencie niektórzy rebelianci mogą przebrać się za członków Białych Hełmów, by po ataku ratować rzekome ofiary.
Według rzecznika rosyjskiego resortu obrony gen. Igora Konaszenkowa, strategia prowokacji jest oczywista: rebelianci chcą dać Stanom Zjednoczonym, Wielkiej Brytanii i Francji powód do nalotów na cele syryjskiego rządu.
Związane z syryjskimi rebeliantami londyńskie Syryjskie Obserwatorium Praw Człowieka określiło ostrzeżenia z Moskwy jako kłamstwa. – Są to tylko zarzuty mające na celu rozpoczęcie bitwy o Idlib – przekonywał w mediach dyrektor organizacji, Rami Abdel-Rahman. Twierdzi, że chlor dostarczono z zupełnie innego powodu. – Substancja jest dostarczana od czasu do czasu, aby lokalny wodociąg mógł sterylizować wodę – wyjaśnił.
Jedna z czterech tak zwanych stref deeskalacji – które zostały utworzone w celu ochrony ludności cywilnej w toczącej się w kraju wojnie domowej – znajduje się w Idlib. Obszar ten jest także domem dla uzbrojonych rebeliantów, zwłaszcza Frontu Al-Nusra.
Aby zapobiec przyszłemu użyciu broni chemicznej, niektórzy analitycy sugerują, by USA i ich sojusznicy byli znacznie bardziej surowsi wobec al-Asada i Rosji, a prezydentowi Władimirowi Putinowi dali wyraźnie do zrozumienia, że nie dadzą pieniędzy na odbudowę w Syrii w przypadku dalszego używania broni chemicznej.
Kanclerz Niemiec Angela Merkel podkreśla, że trzeba nawiązać współpracę z Moskwą, by powstrzymała prezydenta Syrii przed ofensywą w Idlib, gdzie znajduje się wielu cywili. To ostatnia zbuntowana prowincja.
22 sierpnia na konferencji w Jerozolimie doradca Trumpa John Bolton ostrzegał, że wzmogła się fala ataków lotniczych w Idlib, gdzie znalazło schronienie wielu wysiedlonych cywilów i rebeliantów syryjskich. Mogą one być – jego zdaniem – wstępem do ofensywy rządowej na pełną skalę.
– Widzimy teraz plany reżimu syryjskiego, by wznowić ofensywną działalność wojskową w prowincji Idlib. Jesteśmy wyraźnie zaniepokojeni możliwością ponownego użycia broni chemicznej przez al-Asada – mówił Bolton. – Jeśli reżim syryjski użyje broni chemicznej, zareagujemy bardzo mocno i naprawdę powinni się długo nad tym zastanowić – dodał.
Komentarze Boltona pojawiły się kilka miesięcy po tym, jak Wysoki Przedstawiciel ONZ ds. Rozbrojenia Izumi Nakamitsu wezwał do znaczącej reakcji w związku z prawdopodobieństwem użycia broni chemicznej w Syrii.
Podczas swojej wizyty w Jerozolimie Bolton spotkał się także z premierem Izraela Benjaminem Netanjahu i ministrem obrony Avigdorem Liebermanem. Bolton powiedział, że dyskusje koncentrują się głównie na zagrożeniu nuklearnym ze strony Iranu i obecności Teheranu w Syrii, dodając, że izraelskie ataki na cele Iranu w Syrii są legalnym aktem samoobrony.
Źródło: bloomberg.com / al-monitor.com / dw.com / upi.com
AS