29 sierpnia 2012

Ministerstwo Rozwoju Regionalnego podało w informacji prasowej, że dzięki funduszom z Unii Europejskiej polskie PKB wzrośnie w przyszłym roku o 0,5 %, a poziom PKB per capita za trzy lata dobije do 70 % średniej unijnej. Wszyscy cieszą się ze wzrostów, na razie jedynie na papierze i mało kto zwraca uwagę na gospodarcze skutki wpompowywania do gospodarki dodatkowej ilości pieniądza.

 

Informacja prasowa ministerstwa sprawia, że oczy bolą od cyfr i procentów, dzięki którym Polska będzie rosła w siłę, a ludzie będą żyli dostatniej. Przykładowo, na ten i na przyszły rok, nakłady na środki trwałe bez udziału funduszy europejskich są o 18,9 % – 40,5 % niższe, niż przy ich uwzględnieniu. W 2011 r. różnica w poziomie PKB Polski na mieszkańca w stosunku do reszty UE była dzięki funduszom mniejsza o od 1,6 % do 4,3 %, a w 2015 r. ma być mniejsza o od 3,0 % do 5,7 %. Również w ubiegłym roku tempo wzrostu PKB było wyższe o ok. 0,5 % – 0,9 %, a nakłady na środki trwałe o 20 % – 34,4 % większe niż w scenariuszu bez środków.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Według ministerstwa, wpływ pieniędzy z Unii (częściowo naszych, bo oddanych do Brukseli w ramach składki unijnej) może być różny w zależności od tego, jakim modelem makroekonomicznym się posłużymy. Jeden z nich, o tajemniczej nazwie „MaMoR3” zakłada właśnie 0,5 %-owy wzrost PKB w przyszłym roku. Z zastosowania wszystkich modeli makroekonomicznych wynika jednak jeden, wspólny wniosek: fundusze unijne są i będą w nadchodzących latach kluczowym wsparciem dla polskiej gospodarki – jak napisano w informacji prasowej.

 

Pomijając fakt, że dwa powyższe akapity to wyjątkowy bełkot, mało kto chyba zwraca uwagę na to, że elementarna logika skłania do wniosku, że sformułowanie „kluczowe wsparcie dla polskiej gospodarki” oznacza, że bez tego wsparcia najprawdopodobniej by ona sobie nie poradziła. Czy taki jest cel funduszy unijnych, by uzależnić petenta od kurka z pieniędzmi na tyle, by odłączony od tej finansowej kroplówki samodzielnie sobie nie poradził lub nie wypracował mechanizmów radzenia sobie samemu?

 

Zapomina się również o tym, co wielokrotnie stwierdzali w swych pracach klasycy ekonomii: „nie pieniądz, ale tylko reprezentowane przezeń dobra stanowią dochód jednostki albo społeczeństwa”  (Adam Smith w Badaniach nad naturą i przyczynami bogactwa narodów) czy też, że „pieniądz nie jest przedmiotem konsumpcji, ale stanowi tymczasowe ucieleśnienie siły nabywczej, które może zostać spożytkowane do zakupu innych dóbr i usług” (Milton Friedman, Intrygujący pieniądz).

 

Robert Gwiazdowski w swej najnowszej książce Emerytalna katastrofa i jak się chronić przed jej skutkami trafnie zauważył: „(…) niemożliwe jest w długiej perspektywie czasu wywoływanie wzrostu gospodarczego poprzez wpompowywanie w gospodarkę pieniądza, którego ilość przekracza wzrost siły nabywczej ludzi, gdyż ceny towarów i usług wzrosną proporcjonalnie do wzrostu podaży pieniądza, co skutecznie zneutralizuje efekt zwiększenia ilości pieniądza w obiegu. Długookresowym skutkiem tego typu zabiegów będzie tylko inflacja”.

 

Tomasz Tokarski

 

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Skutecznie demaskujemy liberalną i antychrześcijańską hipokryzję. Wspieraj naszą misję!

mamy: 127 904 zł cel: 300 000 zł
43%
wybierz kwotę:
Wspieram