9 stycznia 2019

Czego jeszcze przestraszy się PiS?

(Fot. Michal Dyjuk / FORUM )

Prawo i Sprawiedliwość miała być partią, która przyniesie Polsce „dobrą zmianę”. I choć rząd Zjednoczonej Prawicy rzeczywiście sięgnął po rozwiązania, na które nie było stać poprzedników, to w jego działaniach znajdziemy też cały wachlarz pomysłów chybionych, nieprzemyślanych oraz tych potrzebnych i oczekiwanych, ale zamrożonych albo wycofanych pod naporem części mediów i opinii społecznej. I tych ostatnich rozwiązań – z ochroną życia na czele – żal najbardziej.

 

W kontekście zbliżających się wyborów pozostaje ważne pytanie: czego jeszcze przestraszy się PiS na tyle, by odstąpić od wypełnienia swoich obietnic i wprowadzania w Polsce dobrych, oczekiwanych zmian? Bo tych złych, nieprzemyślanych, już nie chcemy.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Przemoc domowa

31 grudnia 2018 roku na stronie Rządowego Centrum Legislacji opublikowano projekt nowelizacji ustawy o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie. Nowe przepisy przygotowywało Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej, a prace nad nimi trwały od lipca 2017 roku. I tak jak szybko projekt się pokazał, tak szybko został wycofany. Wystarczyła fala krytyki w mediach. Rząd nawet nie próbował bronić pomysłów resortu – premier zdecydował, że trzeba sprawę wyciszyć. „Przeciwdziałanie przemocy domowej jest priorytetem rządu Prawa i Sprawiedliwości, a polskie prawo musi być klarowne i bez cienia wątpliwości w pełni chronić ofiary. Podjąłem decyzję, że projekt ustawy wróci do wnioskodawców w celu wyeliminowania wszystkich wątpliwych zapisów” – poinformował szef rządu. Kilka dni później stanowisko wiceministra straciła odpowiedzialna za projekt Elżbieta Bojanowska.

 

A pomysł na nowelę nie był zły. Już sama nazwa dokumentu była krokiem w dobrą stronę, bo odsuwała pojęcie „przemoc” od „rodziny”. Tworzy ono bowiem błędne złudzenie, że jeśli coś złego się dzieje między ludźmi, to jest to rodzina. Termin „przemoc domowa” w nazwie byłby tu dobrą zmianą.

 

Proponowano też definicję „osoby doznającej przemocy domowej”, rozumianą jako „osobę, której prawa lub dobra osobiste zostały naruszone przez powtarzające się, umyślne działanie lub zaniechanie, w szczególności narażające tę osobę na niebezpieczeństwo utraty życia lub uszczerbek na zdrowiu, dokonane przez osobą najbliższą (…) albo inną osobę wspólnie z nią zamieszkującą i gospodarującą”. Tu kontrowersję wzbudziło wykreślenie pojęcia „jednorazowego doświadczenia przemocy”. Opozycja zagrzmiała. Użyta argumentacja była mocno dyskusyjna, bo sprowadzona do rzekomej „zgody na jednorazowe pobicie”. Tymczasem w „przemocy domowej” chodzi o każde naruszenie dóbr osobistych domownika. Pobicie zaś jako takie zawsze jest penalizowane w polskim prawie. Ale atak opozycji okazał się być skuteczny.

 

Zmian miała się też doczekać „Niebieska karta” – dziś wydawana bez zgody osoby pokrzywdzonej, co może powodować wszechwładzę urzędniczą i umożliwiać pracownikom socjalnym zbytnią ingerencję w rodzinę właśnie. Takie rozwiązanie krytykowała m.in. Najwyższa Izba Kontroli. I to także kontrolerzy wskazywali na potrzebę zmian ustawy zauważając, że obowiązujący system przeciwdziałania przemocy uznano za niewydolny.

 

Można było pracować na złożonej propozycji, poprawić projekt, wyeliminować z niego błędy i niedomówienia. Rząd wolał wycofać dokument i wyciszyć rozdmuchaną „aferę”. Kiedy i czy nowy projekt powstanie? Nie wiadomo.

 

„Futerka” i ubój rytualny

W ostatnich dniach PiS dał sygnał o wycofaniu się z innych promowanych wcześniej rozwiązań. Miał bowiem pomysł na de facto likwidację branży futrzarskiej w Polsce. Po licznych protestach i staraniach przedsiębiorców, przy wsparciu nowego ministra rolnictwa Jana Krzysztofa Ardanowskiego, sprawa zmiany ustawy o ochronie zwierząt doczekała się autopoprawki PiS. Zakaz hodowli ma zniknąć z projektu. Wycofano się także z uregulowań dotyczących uboju rytualnego, występowania zwierząt w cyrkach oraz zakaz trzymania psów na uwięzi. Projekt za to został poszerzony o zapis dotyczący zakazu prowadzenia schronisk dla zwierząt oraz miejsc przetrzymywania bezdomnych psów i  kotów przez podmioty komercyjne, a przepisy dotyczące identyfikacji zwierzą mają ulec modyfikacji. Po co więc było całe zamieszanie wokół ustawy?

 

Zakaz aborcji

Ochrona życia dzieci nienarodzonych jest – niestety – sztandarowym przykładem kunktatorstwa Zjednoczonej Prawicy. Dobrze znamy tę historię: odrzucony projekt obywatelski „Stop Aborcji” i zamiennik (nie chroniący życia nienarodzonych) w postaci programu „Za życiem”, kolejny obywatelski projekt #Zatrzymaj Aborcję – zamrożony w podkomisji sejmowej. Do kompletu trzeba tu dodać wniosek posłów do Trybunału Konstytucyjnego w zakresie oceny konstytucyjności zapisów regulujących tzw. aborcję eugeniczną.

 

W zasadzie PiS nic nie zrobił w kwestii ochrony życia nienarodzonych, a pierwszy krok wstecz został uczyniony po „czarnych protestach”. Jak mówiono, PiS wystraszył się „czarnych parasolek”. Dalsza polityka ZP, to konsekwencja pierwszej decyzji o wycofaniu się z obrony życia – niesionej niegdyś na wyborczych sztandarach. Narracja tłumacząca dlaczego nie ma „odpowiedniego czasu” na obronę życia była do przewidzenia. Fakty jednakże mówią same za siebie: PiS zmian w „kompromisie aborcyjnym” nie chce.

 

Zmniejszenie stawek VAT

O politykach, którzy obniżą niegdyś czasowo zwiększone stawki podatku VAT słyszymy od dawna. Przypomnimy, wyższe stawki wprowadziła ekipa PO-PSL w 2011 roku i miały one obowiązywać dwa lata. Tak minął nam już rok 2018. I znów obniżki, a w zasadzie powrotu do pierwotnych stawek, nie będzie. A była to obietnica wyborcza PiS.

 

Kodeks pracy

Ciekawie było też podczas prac nad zmianą kodeksu pracy. Pojawiły się pomysły o likwidacji płatnego urlopu na żądanie, braku możliwości przełożenia urlopu na nowy rok i przepadek niewykorzystanych dni wolnych, czy też przelewania pieniędzy za nadgodziny na specjalne konto pracodawcy. Pojawiły się też pomysły na jednolitą stawkę dni urlopowych dla wszystkich, bez rozróżnienia na staż, wiek czy wykształcenie. Po kontrowersjach i oburzeniu związkowym projekt został zamrożony… I zmian nie należy spodziewać się w tej kadencji – choć od polityków ZP słyszymy, że nowy kodeks pracy jest potrzebny.

 

Lasy Państwowe

Dobrze pamiętamy „zamach na Lasy Państwowe” w wykonaniu ekipy PO-PSL. ZP miała swoje pomysły na wykorzystanie leśnego potencjału. Chodziło o włączenie LP do grona podmiotów, które „dorzucą się” na spółkę Polskie Domy Drewniane (obok Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska oraz Banku Ochrony Środowiska). Znów wybuchła wrzawa i PiS wykreśliło Lasy Państwowe z listy „dobrych wujków”. A przecież należało się spodziewać, że przejście z pozycji obrońców Lasów na stanowisko dysponenta jego majątku doczeka się wypunktowania. Ktoś o tym pomyślał?

 

Wybór RPD

Wybór Rzecznika Praw Dziecka to kolejny przykład braku konsekwencji w szeregach partii Jarosława Kaczyńskiego. By zakończyć procedurę sukcesem, potrzeba było aż czterech podejść. Pierwsza kandydatka PiS – Sabina Zalewska – wobec kontrowersji wokół jej osoby, sama się wycofała. Zgłoszono kolejną kandydaturę, dr Agnieszki Marii Dudzińskiej. I gdy wydawało się, że wszystko idzie już gładko, odrzucił ją (zdominowany przez PiS) Senat. Kilka dni później Dudzińska została zgłoszona po raz wtóry… i znów została odrzucona. Sukcesem zakończyła się dopiero czwarta procedura, a RPD został Mikołaj Pawlak.

 

Reforma sądownictwa

Ustawy związane z funkcjonowaniem polskiego wymiaru sprawiedliwości mogły liczyć na w tej kadencji na szczególną uwagę ZP. Ilość rozwiązań zaproponowanych, wprowadzonych i zmienionych może przyprawiać o ból głowy, i wydaje się, że już tylko najwytrwalsi obserwatorzy życia politycznego do końca wiedzą o co w tym wszystkim chodzi. Przy okazji zaś zmian ustawy o Sądzie Najwyższym ekipa rządząca zaliczyła poważne potknięcie. A przeszkodą okazał się Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej. Nowela bowiem stała się podmiotem poważnego sporu między Warszawą i Brukselą. By uniknąć kar zdecydowano się na – a jakże – ekspresową nowelizację nowelizacji. W efekcie sędziowie i troje prezesów SN, którzy zostali na mocy noweli przeniesieni w stan spoczynku – powrócili. Taka to reforma.

 

IPN i dobre imię Polski

To miał być koniec szkalowania narodu polskiego, koniec kłamstwa oświęcimskiego i banderowskiej narracji. I tak jak zmiana ustawy o IPN szybko stała się symbolem „wstawania z kolan”, tak równie szybko wycofanie się z jej zapisów (pod presją rozhisteryzowanej opinii międzynarodowej) sprzedane nam zostało jako sukces. Przepisy zmieniono – znów – ekspresowo. – Nie ustępujemy z niczego. Zrealizowaliśmy więcej niż zakładaliśmy, pobudziliśmy świadomość na świecie. Działamy w realiach międzynarodowych i bierzemy je pod uwagę – mówił premier Mateusz Morawiecki. Sprawę ostatecznie załatwiła… wspólna deklaracja premierów Morawieckiego i Netanjahu m.in. o tym kto odpowiada za holokaust.

 

„Konwencja antyprzemocowa”

Na etapie wprowadzania konwencji stambulskiej politycy PiS – jako główna siła opozycji do rządu PO-PSL, stali w pierwszym szeregu jej krytyków. Także wśród wyborczych haseł wypowiedzenie tego zideologizowanego, genderowego dokumentu miało swoje poczesne miejsce. „Konwencja przeciw przemocy to mistyfikacja” – głosił jeden z wpisów Beaty Szydło z tamtego okresu. „To jest feministyczny wymysł i twór, który ma uzasadniać ideologię gejowską” – grzmiał  Zbigniew Ziobro.

 

Jeszcze po objęciu władzy przez Zjednoczoną Prawicę wydawało się, że rząd podejmie działania zmierzające do wypowiedzenia konwencji. Trwały w tym zakresie nawet pewne prace w ramach Ministerstwa Sprawiedliwości – choć nieco skryte. Wystarczyło to by wzbudzić niepokój ugrupowań lewicowych. Mogły one liczyć na wsparcie Rzecznika Praw Obywatelskich, który drążył temat.

 

Tak w styczniu 2017 roku okazało się, że „rząd nie podjął i nie zamierza prowadzić prac zmierzających do wypowiedzenia przedmiotowej konwencji”. Jednak minister Adami Lipiński w tym samym stanowisku przyznał, że pewne prace podjęto, a „przygotowany i rozesłany do uzgodnień przez Ministerstwo Sprawiedliwości projekt wniosku o wypowiedzeniu konwencji z dnia 28 listopada 2016 roku pozostał tym samym bez rozpatrzenia i nie jest procedowany”. Tak właśnie skończyła sprawa wypowiedzenia konwencji.

 

Będą wnioski?

To tylko kilka przykładów sposobu działania ekipy Zjednoczonej Prawicy. Jest ich jednak wystarczająco dużo, by mieć obawy co do tego jak w przyszłości będzie prowadzona Polska. Czy ZP będzie kierowała się „chwilą”, kaprysem, obowiązującą narracją, koniunkturą polityczną, może oczekiwaniami jakichś grup interesów, państw, albo organizacji międzynarodowych…? A może chodzi tu tylko o strach przed utratą władzy?

 

Mamy rok wyborów europejskich i krajowych. PiS chcąc być wiarygodną „firmą” musi się „ogarnąć”. Partia musi stać się wyrazista w poglądach, pokazać czego tak naprawdę chce i jaką Polskę chce budować i jak chce to czynić. W sposób przemyślany, profesjonalny i odpowiedzialny, czy może od awantury do awantury – licząc, że sprawę załatwią bonusy z programów socjalnych? I tu właśnie pojawia się zasadnicze dla katolika pytanie – czy Zjednoczona Prawica chce budować naszą Ojczyznę z Bogiem, czy też wybierze grę z „ojcem kompromisu”.

 

 

Marcin Austyn

 

 

   

  

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie