3 października 2017

Czarny wtorek: „brak legalnej aborcji zabija”. Tak „wściekłe Polki” chcą „ratować kobiety”

Rok po przeprowadzeniu „Czarnego protestu”, w polskich miastach po raz kolejny na ulice wyszli zwolennicy rozszerzenia „prawa do aborcji”. Jednak nawoływanie do zalegalizowania powszechnego zabijania dzieci w łonach matek tym razem nie zyskało dużego poparcia. Widać, że „Czarny protest” wygasa.

 

W ramach „czarnego wtorku” w wielu polskich miastach odbyły się manifestacje i pikiety zwolenników „legalnej aborcji”. W dużych ośrodkach, takich jak Kraków, Wrocław, Gdańsk organizatorzy protestów byli w stanie zgromadzić większą liczbę uczestników, ale w zestawieniu z wydarzeniami z ubiegłego roku widać było wyraźnie, że inicjatywa wygasa. W małych miejscowościach zainteresowanie akcją było znikome.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Jak ujawnił Instytut Ordo Iuris, analiza powszechnie dostępnych w Internecie materiałów wykazała, że ubiegłoroczny „Czarny protest” nie był spontanicznym działaniem, a organizacje feministyczne uzyskały gigantyczne wsparcie z zagranicy, głównie od organizacji finansowanych przez George’a Sorosa. (czytaj więcej)

 

W tym roku w Warszawie ubrani na czarno uczestnicy protestu nieśli transparenty z hasłami: „Piekło kobiet trwa”, „Brak legalnej aborcji zabija.  Skandowane były hasła: „Chcemy edukacji, nie indoktrynacji”, „Beata niestety, twój rząd obalą kobiety”. Na czele marszu widniał baner „wściekłe Polki”, a dalej napis „dość piekła kobiet”. Uczestnicy protestu domagali się także prawa do swobodnego dostępu do „antykoncepcji awaryjnej” oraz chcieli ułatwienia dostępu do metody in vitro (m.in. poprzez finansowanie jej przez samorządy).

 

Podczas „czarnego wtorku” prowadzona była też zbiórka pod projektem liberalizującym prawo do aborcji „Ratujmy kobiety”, 2017, choć – jak twierdzą inicjatorzy akcji – zebrano już pod nim wymagane 100 tys. podpisów.

 

Kontra obrońców życia

 

Czarna akcja zwolenników aborcji w tym roku spotkała się z kontrmanifestacjami działaczy ruchów pro-life, działających pod hasłem „Ratuj kobiety – Zatrzymaj Aborcję!”. Przypominali oni, że lewicowy projekt – wbrew nazwie – nic nie mówi o ratowaniu kobiet, przeciwnie chce je zabijać już w łonach matek. Już dziś w ramach tzw. kompromisu aborcyjnego zabijanych jest 500 nienarodzonych dziewczynek. Jak mówili, feministki nie ratują kobiet, ale zabijają dzieci, które przecież mają takie samo prawo do życia jak każdy człowiek.

 

Dlatego trwa akcja zbierania podpisów pod obywatelskim projektem zaostrzającym prawo aborcyjne #ZatrzymajAborcję. Zakłada on zniesienie tzw. przesłanki eugenicznej, czyli możliwości legalnego przerwania ciąży ze względu na ciężkie wady płodu.

 

Na trasach przemarszu zwolenników aborcji obecni byli działacze Fundacji Pro – Prawo do życia. Jak zaznaczył w rozmowie z PCh24.pl Adam Kulpiński z krakowskiej komórki Fundacji, tegoroczny „Czarny wtorek” – na wzór „Czarnych protestów” – obfitował w wulgaryzmy, które padały m.in. z ust zaproszonych gości, którzy zabierali głos na scenie. Podobny poziom prezentowały przygotowane na protest transparenty.

 

Kontrmanifestacja obrońców życia przebiegała spokojnie, choć pojawiły się pewne próby jej przesunięcia. – Były pewne próby „pozbycia się” nas. Z oczywistych względów byliśmy im nie po drodze. Niemniej nasza manifestacja była obecna podczas całego „Czarnego protestu” i pokazywaliśmy prawdę o aborcji – zaznaczył Adam Kulpiński. Podkreślił, że wolontariusze Fundacji starają się zawsze przekazywać rzetelne informacje o aborcji, a jest to szczególnie ważne, gdy ktoś próbuje zakłamywać rzeczywistość. – Oprócz tego, że na co dzień staramy się pokazywać czym naprawdę jest aborcja, to zawsze staramy się być obecni w tych miejscach, gdzie podejmowane są próby fałszowania tej prawdy – dodał.

 

W jego ocenie, tegoroczna krakowska manifestacja zwolenników aborcji wypadła dość mizernie i widać wyraźnie spadek liczebności, wobec „Czarnych protestów” z 2016 roku. – W ubiegłym roku zafałszowane hasła mówiące o tym, że kobiety będą karane za poronienie, albo że zakazane będą badania prenatalne spowodowały, że kobiety wyszły na ulice zaprotestować. Nie były świadome tego, że zostały zmanipulowane – zauważył Adam Kulpiński. Czas jednak zweryfikował kłamstwa kolportowane przez środowiska lewicowe i feministyczne i po roku okazało się, że zdolności  mobilizacyjne „Strajku kobiet” mocno spadły.

  

 

Źródło: rp.pl, tvp.info

MA

 

 

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Skutecznie demaskujemy liberalną i antychrześcijańską hipokryzję. Wspieraj naszą misję!

mamy: 105 605 zł cel: 300 000 zł
35%
wybierz kwotę:
Wspieram