23 marca 2019

„Kurier”. Po prostu dobry film!

Bardzo rzadko – niestety – zdarza się, aby oglądając współczesne polskie filmy, recenzent mógł wyjść z kina bez żadnych zastrzeżeń. Toteż mam nadzieję, iż szanowni czytelnicy wybaczą mi, jeżeli niniejszy tekst zacznę od puenty. Tak, Kurier jest naprawdę wart obejrzenia.

 

Mamy tu do czynienia z filmem, który nie dość, że stanowi pewną lekcję historii – naszej, polskiej historii – to na dodatek, lekcji tej udziela w sposób strawny dla publiczności: w konwencjach gatunku kina sensacyjnego.

Wesprzyj nas już teraz!

 

W stylu hollywoodzkim

No, ale właśnie: kina sensacyjnego. Tak, jest to film, o którym wielu co bardziej wysublimowanych krytyków powiedziałoby, że jest do bólu konwencjonalny. Nie stara się na nowo wynaleźć koła. Nie robi nic, aby wywrócić schematy.

 

Jest to film, o którym niektórzy będą mówić z pogardą, że owszem, publiczność ogląda to z przyjemnością, ale czyż to w ogóle można uznać za dzieło sztuki? Co pozytywnego można powiedzieć o filmie, który nie zawiera od strony technicznej żadnych dziwacznych eksperymentów, który zupełnie ignoruje wszelkie konwenanse kina europejskiego na rzecz schematów rodem z Hollywoodu, i wreszcie – ach, to chyba najgorsze! – nie zawiera żadnych perwersyjnych wrzutek w warstwie fabularnej, i nie pluje nawet jedną kroplą jadu na Polaków? Okropność, prawda? Aż chciałoby się wstać od pisania niniejszej recenzji i… pójść raz jeszcze do kina.

 

Trzeba też powiedzieć, że niewielu mamy w Polsce reżyserów, którzy podołaliby nakręceniu Kuriera. Po prawdzie, nieraz wydaje mi się, iż właśnie dlatego nasi twórcy generalnie preferują filmy niejednoznaczne, artystyczne, a przy tym wszystkim zwykle po prostu obleśne, że zrobienie filmu, który zwyczajnie spodoba się publiczności jest tak naprawdę dużo trudniejsze niż nakręcenie festiwalowego gniota.

 

Władysław Pasikowski, reżyser Kuriera, jest jednym z niewielu naszych filmowców, którzy podołaliby temu zadaniu. Możemy z pewnością się zżymać na tematy jego wcześniejszych produkcji – są wśród nich Psy, czyniące z ubeków pozytywnych bohaterów, jak też i paszkwilanckie Pokłosie – ale trzeba powiedzieć, iż jego warsztat jest coraz bardziej dopracowany z każdym kolejnym filmem. Zna swoje rzemiosło, i potrafi zarówno napisać trzymający w napięciu scenariusz, jak i też umiejętnie ten scenariusz sfilmować. A to bardzo ważne w tym przypadku, bo chyba największym zagrożeniem przy filmie Kurier był sam temat właśnie.

 

Niebohaterscy bohaterowie

No właśnie, temat. Film opowiada historię Jana Nowaka-Jeziorańskiego, jednego z trzech najważniejszych kurierów czasu wojny – ludzi, którzy wyruszali z okupowanej Polski do Londynu, aby zdać szczegółowy raport o sytuacji w kraju naszym władzom na wygnaniu. Kurierzy tacy jak Nowak-Jeziorański, Jan Karski czy Jerzy Lerski, prowadzili rozmowy na najwyższym szczeblu: czy to z generałem Sikorskim i jego następcami, Sosnkowskim i Mikołajczykiem, czy to z Churchillem czy Rooseveltem.

 

Ale przecież ich misja była czysto informacyjna: nie podejmowali żadnych decyzji. Podróżując do Londynu i z powrotem, byli oczywiście narażeni na śmiertelne niebezpieczeństwo, co wymagało od nich nie lada odwagi i stalowych nerwów – ale przecież nie byli ani super-szpiegami, ani wybitnymi żołnierzami-dywersantami. Ich zadaniem nie było dokonanie zniszczeń na tyłach wroga, ale wręcz uniknięcie walki za wszelką cenę.

 

Jan Nowak-Jeziorański swoje zadanie wykonał bardzo dobrze: czyli bez większych problemów. W swoich wspomnieniach opisuje bardzo dokładnie podróże, w tym tę powrotną do kraju w przeddzień powstania warszawskiego, która jest główną osią filmu. Daleka była ona od dramaturgii, którą widzimy w Kurierze.

 

Tu może się więc zrodzić wątpliwość. Dobry film, owszem. Dobre kino sensacyjne – ale czy historyczne? Oczywiście, Kurier mocno odbiega od rzeczywistości. To nie jest film dokumentalny. Pasikowski, aby stworzyć dobry film sensacyjny, dodał tu niemało elementów, których próżno szukać we wspomnieniach Nowaka-Jeziorańskiego. Ale to przecież normalne i wręcz pożądane w kontekście kina, które ma za zadanie przede wszystkim popularyzować tematy, nie zaś je dokładnie prezentować.

 

O konfabulacje można by mieć pretensje do Pasikowskiego gdyby wprost zaprzeczał najważniejszym faktom historii, albo gdyby jego wizja po prostu wywoływała zgrzyty w konstrukcji filmu. Ale nic takiego się nie stało – „podrasowana” fabuła nie zniekształca historii, tylko prezentuje ją w ciekawszy sposób. Co ważne: reżyser nie wciskał na siłę niczego co mogłoby popsuć odbiór młodszym widzom – nie ma tu epatowania ani wulgaryzmami, ani golizną. Natomiast jest coś, o czym nieraz twórcy takich filmów zapominają – subtelne poczucie humoru, nieodbierające powagi prezentowanym wydarzeniom, a jedynie dodające bohaterom człowieczeństwa. Scena z rowerem jest bezbłędna.

 

Wielka historia w tle

Warto nadmienić również, iż tło fabularne – czyli utarczki polityczne wewnątrz polskich władz oraz napięcie pomiędzy Polakami a alianckimi mocarstwami w przededniu powstania warszawskiego – jest zaprezentowane świetnie. Można było obawiać się, iż ten polityczny wątek, tak wyraźnie zaznaczony we wspomnieniach bohatera, popchnie film zanadto w stronę nudnej dydaktyki. Tak się nie stało. Zarówno wielka polityka, jak też brutalna codzienność niemieckiej okupacji w Polsce zostały pokazane ciekawie i, jak sądzę, skutecznie: nie mnie to oceniać, ale chyba udało nam się zrealizować film, który z jednej strony nie jest łopatologiczny czy uproszczony, a z drugiej – można go pokazać nieznającemu historii Polski cudzoziemcowi. I liczyć na to, że wszystko zrozumie.

 

I tu trzeba wspomnieć jednak pewien drobny mankament  – ten słynny wyścig z czasem który pojawia się we wszystkich materiałach marketingowych Kuriera. Film nie raz sugeruje, że misja Nowaka-Jeziorańskiego była krytyczna, aby… powstrzymać powstanie warszawskie. A przecież, nie będzie to chyba dla nikogo niespodzianką, iż powstanie jednak wybuchło, a każdy, kto chociaż trochę zna historię będzie też wiedział z góry, że misja Nowaka-Jeziorańskiego w żaden sposób na tę decyzję wpłynąć nie mogła. A to niweczy nieco napięcie fabularne.

 

No, ale niech będzie: prawda ekranu. Biorąc pod uwagę całokształt – udany scenariusz, dobrą grę aktorską i reżyserię – naprawdę nie ma co się czepiać szczegółów.

 

Jakub Majewski 

 

Kurier, Polska 2019.

Reżyseria: Władysław Pasikowski. Scenariusz: Władysław Pasikowski, Sylwia Wilkos. W rolach głównych: Philippe Tłokiński, Patrycja Volny, Julie Engelbrecht, Grzegorz Małecki, Rafał Królikowski, Mirosław Baka, Zbigniew Zamachowski.

Czas trwania: 114 min.

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie