13 sierpnia 2018

Co się dzieje w Rumunii? Pragmatyczna lewica kontra „układ”

(Fot. Reuters / Forum)

Trwające w Rumunii od półtora roku z przerwami „protesty obywatelskie” – po części przeciwko skorumpowanej władzy sprawowanej faktycznie przez  tak zwaną pragmatyczną lewicę – przedstawiane są jako forma sprzeciwu wobec podważania rządów prawa i upolitycznienia wymiaru sprawiedliwości.

 

W tle rozgrywki – pomijając faktyczne skorumpowanie socjaldemokratycznej partii rządzącej (PSD) – walka toczy się o to, czy Rumunia pozostanie konserwatywnym krajem – wiernym tradycyjnym wartościom. Alternatywą są marionetkowe rządy, posłusznie wykonujące wszelkie zalecenia dotyczące nowego, „genderowego” porządku społecznego. Marionetkowość to od dawna cecha wyróżniająca państwa postkomunistyczne Europy Środkowo-Wschodniej. Rumunia bynajmniej nie odbiega od tego wzorca.

Wesprzyj nas już teraz!

  

Jeszcze w czerwcu odbył się marsz poparcia dla obozu władzy, pod hasłem walki z „układem” (deep state), a także z rządowymi zapowiedziami zmiany polityki podatkowej wobec korporacji korzystających z licznych przywilejów. W miniony piątek, po prawie półrocznej przerwie, szacowana na około 5 milionów osób diaspora rumuńska (emigranci głównie do Wielkiej Brytanii, Hiszpanii czy Włoch, którzy specjalnie pofatygowali się stamtąd na protesty do ojczyzny) po raz kolejny – jak podają media – z inicjatywy organizacji pozarządowych wspieranych przez sławnego spekulanta finansowego George’a Sorosa, zorganizowała w Bukareszcie demonstracje antyrządowe. 

 

Wskutek chuligańskich wybryków – co należy podkreślić – niektórych tylko uczestników, rzucających w policję kamieniami i innymi przedmiotami, służby porządkowe zdecydowały się użyć wobec protestujących gazu łzawiącego i armatek wodnych. Hospitalizacji wymagało ponad 400 osób, między innymi ciężko ranni funkcjonariusze. W piątek za pośrednictwem mediów społecznościowych „organizacje społeczeństwa obywatelskiego” agitowały, próbując ożywić ruch protestacyjny.

 

Sytuacja przypominała efekt zamieszek wznieconych na paryskiej Sorbonie w 1968 roku, gdzie banalne przesłuchanie ośmiu studentów stało się pretekstem do totalnej, nieadekwatnej do sytuacji „rozróby” i masowego wandalizmu w paryskiej Dzielnicy Łacińskiej.

 

Bukaresztańskie protesty w sobotę i niedzielę skoncentrowane były przede wszystkim na sprzeciwie wobec brutalności policji.

 

Jak podkreślają media niemieckie, po raz pierwszy od ponad 1,5 roku demonstracje przeciwko „naruszeniu rządów prawa i podważaniu niezależności sądownictwa” przybrały tak gwałtowną formę. Dzięki temu udało się niejako tchnąć ducha w słabnącą od lutego ubiegłego roku opozycję.

  

Rumuńskie władze nie mają sobie nic do zarzucenia i utrzymują, że policja zareagowała odpowiednio i proporcjonalnie do zagrożenia. Jednak zarówno Bruksela, jak i Departament Stanu USA, a także kanclerz Austrii wyrazili oburzenie z powodu użycia siły.

 

Obecnie panuje duża presja na rząd i rządzącą koalicję – podkreślił Cristian Pirvulescu, dziekan Wydziału Politologii Uniwersytetu w Bukareszcie.

 

Kraj, w którym żyje 20 milionów ludzi, jeden z najbiedniejszych członków UE (chociaż z drugiej strony niezwykle zasobny w surowce naturalne, zwłaszcza gaz, ropę czy węgiel brunatny, a nawet OZE, z bardzo dobrze prosperującym i obiecującym sektorem rolnictwa) wstrząsnął Brukselą, „idąc w ślady Węgier i Polski”, próbując podporządkować sobie sądownictwo, a także usiłując ochronić oskarżonych o korupcję członków partii socjaldemokratycznej (PSD).

 

Czarę goryczy przelała jednak zapowiedź zorganizowania – notabene stale odwlekanego – referendum w sprawie wpisania do konstytucji prawnej ochrony małżeństwa rozumianego jako związek między kobietą a mężczyzną. Przyjęta w 1991 r. ustawa zasadnicza otwarła drogę do legalizacji wszelkich aberracji, w tym związków homoseksualnych i pseudomałżeństw.

 

Pragmatyczna socjaldemokracja broni tradycyjnych wartości?!

Rządzący politycy PSD, wywodzący się z reżimu komunistycznego są wyjątkowo „pragmatyczni”. Doskonale zdają sobie sprawę, że społeczeństwo rumuńskie na obecnym etapie nie akceptuje legalizacji związków jednopłciowych.

 

W 2016 roku rządzący dzisiaj obóz centrolewicowy, głosząc hasła w obronie tradycyjnych wartości i zapowiadając walkę z układem oraz ograniczenie przywilejów korporacji, czy też renacjonalizację niektórych przedsiębiorstw, zyskał społeczne wsparcie, na tyle duże by przejąć władzę

Piątkowy wiec, odbywający się pod hasłem „Diaspora u siebie”, przyciągnął około kilkudziesięciu tysięcy ludzi (jedni mówią o 60, sama diaspora – o 80 tysiącach) w stolicy i innych dużych miastach.

„Brutalną” interwencję policji potępił prezydent Klaus Iohannis, niegdyś burmistrz Sybin, reprezentant mniejszości niemieckiej, krytyk rządu związany z Partią Narodowo-Liberalną (PNL), dążącą nie tylko do liberalizacji ekonomicznej, ale przede wszystkim społecznej.

 

Również tymczasowa premier Viorica Dancila „zdecydowanie potępiła” przemoc i oskarżyła przywódców politycznych o wykorzystywanie starć „z powodów wyborczych”. Prokuratorzy badają, czy doszło do nadużyć ze strony stróżów prawa oraz ich przełożonych.

 

Celem piątkowych protestów był sprzeciw (kolejny) wobec nowelizacji kodeksu karnego oraz ustawy o sądownictwie.

 

 „Społeczeństwo obywatelskie” przeciw osłabieniu wymiaru sprawiedliwości

Antyrządowe demonstracje odbywają się od 1,5 roku. Ich kulminacja nastąpiła 5 lutego 2017 r.. W Bukareszcie „społeczeństwu obywatelskiemu” udało się zmobilizować ok. 150–200 tys. osób. Przeciwstawiono się wówczas przyjętym pospiesznie 31 grudnia 2016 r. przez gabinet Sorina Grindeanu projektowi ustawy o szerokiej amnestii i dekretowi, który częściowo dekryminalizował przestępstwa związane ze sprawowaniem urzędów publicznych.

 

„Pragmatyczny” rząd centrolewicowy – jak sam się określa – uzasadniał te działania koniecznością dostosowania prawa do orzeczeń Trybunału Konstytucyjnego oraz problemem przepełnienia więzień. Niewątpliwie nowe prawa, gdyby zostały zaakceptowane, pozwoliłyby uniknąć kar wielu faktycznie skorumpowanym politykom. Treść i tryb wprowadzanych regulacji skrytykował samorząd sędziowski, prokurator generalny oraz Państwowa Dyrekcja Antykorupcyjna (DNA), a także Komisja Europejska i część państw zachodnich.

 

Protestom towarzyszy ostry konflikt polityczny między obozem rządowym a „centroprawicowym” – tylko z nazwy – prezydentem Klausem Iohannisem, który oskarżył przeciwników politycznych o podważanie zasad państwa prawa i uderzenie w wymiar sprawiedliwości.

 

Iohannis, który prezentuje się jako obrońca praworządności, skierował do Trybunału Konstytucyjnego wniosek o rozpatrzenie legalności działań rządu. Pod wpływem opinii publicznej, władza wycofała się z części proponowanych zmian.

 

„Korupcja endemiczna”

W ostatnich latach państwowa agencja antykorupcyjna (DNA) doprowadziła do skazania szeregu polityków różnych partii, z czego najgłośniejsze sprawy dotyczyły socjaldemokratów (np. byłego premiera i lidera socjaldemokratów Adriana Nastase). W latach 2014–2016 skazano ponad tysiąc osób w sprawach o nadużycie urzędu, które spowodowały straty państwa na sumę ponad miliarda euro. DNA prowadzi obecnie ponad 2,1 tys. spraw związanych z nadużyciem władzy.

 

Agencja jest jednak także bardzo upolityczniona i ściśle współpracuje ze służbą kontrwywiadu (SRI), która dostarcza jej materiały operacyjne. W lipcu prezydent (w związku z uwikłaniem politycznym szefowej DNA i byłej najmłodszej prokurator generalnej w historii Rumunii, Laury Codrut Kovesi, która odmówiła stawienia się na przesłuchanie w sprawie przeciwko niej) został zmuszony do usunięcia jej z urzędu.

 

Autorem proponowanych zmian w prawie jest oskarżony i skazany w pierwszej instancji za nadużycie władzy lider PSD Liviu Dragnea – de facto lider obozu rządowego. Jeszcze jako samorządowiec miał wymusić fikcyjne zatrudnienie dwóch działaczy partyjnych (przez co naraził państwo na stratę ok. 24 tysięcy euro) i nielegalną próbę zorganizowania referendum w 2012 r. Otrzymał wyrok (w zawieszeniu), który uniemożliwia mu formalne pełnienie funkcji premiera.

Gdyby zaproponowane przez Dragneę zmiany w prawie weszły w życie, z pewnością uniknąłby kary jako ich inicjator, a wraz z nim wielu innych działaczy partyjnych.

 

Protesty wzniecane od 2017 r. wzmacniają polityczną pozycję Iohannisa, który wobec słabości opozycji jest głównym przeciwnikiem obozu rządowego. Antyrządowe demonstracje nie mają liderów i organizowane są poprzez sieci społecznościowe. Twarzą manifestacji stał się jednak prezydent, który jednoznacznie je poparł i wziął udział w „spontanicznym”, niezarejestrowanym legalnie antyrządowym marszu 22 stycznia 2017 r.

 

Referendum w sprawie tradycyjnego małżeństwa

Czerwcowy marsz poparcia dla rządu, który obiecał walczyć z układem, zapowiadając podwyżki płac i nacjonalizację części przedsiębiorstw, a także przeprowadzenie referendum w sprawie małżeństwa, wreszcie zwolnienie szefowej DNA, przymusiły „społeczeństwo obywatelskie” do działania.

 

W rezultacie w miniony weekend próbowano „tchnąć ducha” w opozycję, prowokując gwałtowną reakcję policji.

 

Dodatkowo kolejne zmiany, przedstawione w tym miesiącu przez specjalną komisję parlamentarną, gdyby zostały wdrożone, pozwoliłyby na ponowne wszczęcie procesu przeciwko liderowi PSD w sprawie dotyczącej próby zorganizowania referendum w 2012 r. (chodzi o wymóg złożenia podpisów wszystkich sędziów pod wyrokiem skazującym; jeden z sędziów wycofał się przed ogłoszeniem wyroku).

 

W efekcie środowych obrad specjalnej komisji parlamentarnej opublikowano propozycje wielu innych poprawek dotyczących prawa karnego w tym kraju. Na przykład prokuratorzy lub inne organa publiczne nie mogłyby publicznie przekazywać informacji o trwających dochodzeniach, chyba że w wyjątkowych okolicznościach. Obecnie prokuratorzy DNA publikują informacje prasowe za każdym razem, gdy urzędnicy publiczni są oskarżani, co przyciąga dużą uwagę mediów. Oskarżeni politycy żalą się, że nie mogą z tego powodu liczyć na sprawiedliwe procesy i są sądzeni przez opinię publiczną.

 

Rząd obiecał także (czym zdenerwował liderów korporacji międzynarodowych) podniesienie płacy minimalnej i wstrzymanie prywatyzacji części przedsiębiorstw, a w przypadku innych – nacjonalizację.

 

W czerwcu rząd zapowiedział powołanie komisji parlamentarnej w sprawie badania „organizacji społeczeństwa obywatelskiego,” grożąc fundacji G. Sorosa i niemieckim fundacjom politycznym.

PSD uderzyła też w prezydenta, wskazując, że nie chce się zgodzić na organizację odwlekanego od wielu miesięcy referendum, które pozwoliłoby ustanowić konstytucyjną ochronę małżeństwa. Najpierw miało się ono odbyć w maju, potem w czerwcu, a teraz mówi się o wrześniu lub pierwszym tygodniu października.

 

Koalicja obrońców rodziny zebrała trzy miliony podpisów, by poprzeć referendum, aby zablokować legalizację pseudomałżeństw homoseksualnych. W czerwcu ETS wydał precedensowy wyrok, usiłując zmusić Rumunię do ich akceptacji (sprawa Coman i in. C-673/16).

 

Zgodnie z art. 151 Konstytucji, projekt ustawy zmieniającej ustawę zasadniczą musi zostać zaakceptowany przez co najmniej dwie trzecie Izby Deputowanych i Senatu. Referendum odbywa się najpóźniej w ciągu 30 dni od przyjęcia stosownej ustawy.

 

Trybunał Konstytucyjny zarzuca rządzącym, że manipulują opinią publiczną i wykorzystują kwestię referendum, by dodatkowo uchwalić przepisy, które ograniczą prerogatywy prezydenta. – Jednym z mechanizmów, który PSD wykorzystuje od półtora roku, jest osłabienie innych instytucji, mając nadzieję na model sprawowania władzy, podobny jak na Węgrzech i w Polsce, za pośrednictwem rządu i parlamentu. Praktycznie jest to atak przeciwko rządom prawa, poprzez wykorzystanie kwestii referendum w sprawie małżeństwa – uważa przewodniczący trybunału, Dan Barna.

 

Rząd rzeczywiście wykorzystuje sprawę referendalną – stale przekładając głosowanie nad nią – do rozgrywek politycznych. Wątpliwe jest, by rządząca elita rzeczywiście była tak konserwatywna światopoglądowo. Cały czas jednak wywiera presję na prezydenta. A ten z kolei również zapowiada, że ​​nie ogłosi ustawy o referendum.

 

Wewnętrzna walka o władzę to także wyraz buntu „sektora korporacjonistów” (wykształconych elit rumuńskich pracujących dla instytucji europejskich, zachodnich banków itp.) przeciwko proponowanym ustawom ograniczenia przywilejów korporacji, a nawet bunt metropolii (począwszy od Bukaresztu i Cluj) przeciwko prowincjom i panującej na nich kulturze przeciwnej lansowanej w dużych miastach „religii progresywnej” (uliczne festiwale muzyki afrykańskiej, techno/rave lub New Age).

 

Partia Narodowo-Liberalna, ugrupowanie prezydenta Klausa Joahnnisa, opowiada się za „narodowym liberalizmem”, o ile coś takiego w ogóle istnieje. Innymi słowy, jest zarówno za liberalizacją gospodarczą, jak i społeczną, za neutralnością państwa w kwestiach moralnych i religijnych, a także prywatyzacją i denacjonalizacją gospodarki. To trend, który zyskuje na znaczeniu w Rumunii, podobnie jak w innych postkomunistycznych gospodarkach Europy Środkowowschodniej. Partia opowiada się również za decentralizacją rumuńskiej struktury politycznej, przy zapewnieniu większej autonomii ośmiu regionom rozwijającym się.

 

W tle walki o zachowanie „praworządności” rozgrywa się także batalia o projekty energetyczne, w szczególności toczy się gra o duży projekt infrastrukturalny, jakim jest inicjatywa Trójmorza. Ale to już inna historia, bynajmniej nie mniej ważna od kwestii referendum w sprawie małżeństwa.

Obywatele Rumunii są manipulowani i wzywani do opowiedzenia się po jednej czy drugiej stronie rządzącej elity – prawdopodobnie jednakowo skorumpowanej, o czym świadczą zarzuty wobec polityków wszystkich ugrupowań. Jednak co z tego, że jedna ekipa zostanie, a druga spadnie z piedestału. Nie o wspomaganie elit politycznych przecież chodzi, lecz o respektowanie prawdziwych zasad i wartości. Tak w Rumunii, jak i w wielu krajach.

 

 

Agnieszka Stelmach

 

 

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie