Szwedzki koncern, który w Polsce zwolnił pracownika sprzeciwiającego się nachalnej promocji ideologii LGBT, w innych krajach potrafi dopasować się do religijnych i kulturowych uwarunkowań. Nawet jeśli oznacza to narażenie się lewicowo-liberalnym elitom.
Po bulwersującym przejawie dyskryminacji zatrudnionego w Polsce katolika, który poważnie traktuje ostrzeżenia Pisma Świętego przeciwko praktykom homoseksualnym, internauci zaczęli uważnie przyglądać się ideologicznym aspektom działalności globalnej sieci IKEA.
Wesprzyj nas już teraz!
Nie musieli długo szukać, by odnaleźć dowody, że koncern doskonale potrafi odczytywać specyfikę kraju, w którym chce sprzedawać meble i inne elementy wyposażenia wnętrz.
Czy IKEA rezygnuje z działalności w krajach, w których panuje wyznanie surowo traktujące homoseksualistów i spychające kobiety do drugiej kategorii? A może odważnie występuje w obronie prześladowanych i wywiesza tęczowe flagi oraz ogłasza feministyczne manifesty? Nie, raczej formatuje swój globalny katalog pod oczekiwania lokalnego rynku. Tak stało się w Arabii Saudyjskiej, która za kontakty seksualne z osobami tej samej płci ma swoim kodeksie karnym zapisaną… karę śmierci.
Z kolei w Izraelu postaci kobiet z katalogowych ilustracji zniknęły ze względu na oczekiwania ortodoksyjnych żydów.
„Kobiet nie da się wyretuszować z rzeczywistości” – mówiła oburzona Ewa Bjoerling, minister handlu w ojczyźnie IKEI. Natomiast jedna z organizacji społecznych w Izraelu wytoczyła w lutym sprawę sądową koncernowi za pomijanie osób płci pięknej w firmowym folderze.
Za to w Polsce globalna sieć niezłomnie staje w awangardzie homoseksualnej rewolucji. Gdy podsumuje za jakiś czas wyniki sprzedaży, okaże się, czy to opłacalny manewr.
RoM