W ostatnich dniach wiele mówiło się w Polsce o dokumencie znanym jako Konwencja stambulska. Oficjalnie chodzi w nim o sprawę zupełnie niekontrowersyjną – zapobieganie przemocy wobec kobiet. Diabeł jednak tkwi w szczegółach.
Oto bowiem okazuje się, że pod płaszczykiem działań zmierzających zasadniczo w słusznym kierunku przemyca się groźne pojęcia rodem z ideologii gender, jak chociażby płeć społeczno-kulturowa, zaś za winną przemocy wskazuje m.in. religię. Jednocześnie Konwencja stambulska nie wprowadza żadnych konkretnych rozwiązań dotyczących ochrony ofiar przemocy – wszak to „zadanie” Kodeksów karnych, a nie umów międzynarodowych.
Wesprzyj nas już teraz!
Wobec tego wydaje się, że pięcioletnie rządy Zjednoczonej Prawicy to wystarczający okres, by władza przedstawiająca się jako konserwatywna i katolicka zdążyła wypowiedzieć ów dokument. Tak się jednak dotąd nie stało, ten czas został zmarnowany, a ostatnia debata publiczna w tej sprawie, jaka przetoczyła się przez Polskę, doprowadziła jedynie do przeniesienia ciężaru decyzji w władz politycznych na Trybunał Konstytucyjny.
W związku z tym istnieją obawy, że sprawa zostanie „zamrożona”, tak jak to miało miejsce z tzw. aborcyjną przesłanką eugeniczną, a Trybunał będzie kwestię badał, badał, badał i… badał. Módlmy się więc za polityków, by nie brakło im odwagi do stanowczego opowiedzenia się przeciwko ideologii gender!
Redaktor wydania
Michał Wałach
Polecamy także nasz e-tygodnik.