18 marca 2020

Ciężkie walki w Jemenie i Syrii. USA oskarżają Rosję o śmierć tureckich żołnierzy

(Fot. A. Hulimka / Forum)

W ostatnich dniach toczone są ciężkie walki w Jemenie i Syrii. Amerykanie twierdzą, że rosyjskie oddziały specjalne odpowiadają za śmierć wielu Turków.

 

Rebelianci Huti przeprowadzili atak na siły rządowe w dystrykcie Sorouh w centralnej prowincji Marib. Ostre starcia sprawiły, że co najmniej 38 bojowników z obu stron zginęło, a rannych zostało kilkadziesiąt osób. Wojska uznawanego na arenie międzynarodowej rządu ogłosiło, że wspierane przez naloty koalicji pod przywództwem Arabii Saudyjskiej, przeprowadziło kontratak, zabijając co najmniej 20 rebeliantów. O swoich stratach armia nie informowała. Podano jedynie, że rebelianci wkroczyli w głąb dystryktu, zanim siły rządowe odepchnęły ich i schwytały co najmniej 30 bojowników Huti. Koalicja pod przywództwem Arabii Saudyjskiej przeprowadziła co najmniej 15 nalotów.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Wspierani przez Irańczyków Huti odnoszą coraz większe sukcesy. Ponad trzy tygodnie temu rebelianci zadali poważny cios rządowi wspieranemu z kolei przez Arabię ​​Saudyjską, zajmując strategiczne północne miasto Hazm, stolicę prowincji Jawf, która graniczy z Marib. Rebelianci na początku tego roku zajęli także kluczową linię zaopatrzeniową łączącą prowincje Marib i Jawf, położone wzdłuż granicy z Arabią Saudyjską. Przejęli także kontrolę nad strategiczną prowincją Nehm, około 60 kilometrów na północny wschód od Sany.

 

Jemen, najbiedniejszy kraj świata arabskiego, jest pogrążony w wojnie domowej od 2014 roku, po tym, jak wspierani przez Iran Huti przejęli kontrolę nad północną częścią kraju, w tym stolicą Sana. W następnym roku interwencja Arabii Saudyjskiej przeciwko Hutom, mimo nieustannych ataków powietrznych i blokady, nie przyniosła skutków. W wyniku przedłużającej się wojny zginęło ponad 10 tys. osób. W kraju mamy do czynienia z niewyobrażalnym kryzysem humanitarnym. Wiele milionów osób cierpi z powodu głodu i braku podstawowej pomocy medycznej. 

 

Nie ustaje również zaciekła walka w syryjskiej prowincji Idlib, gdzie Turcy prowadzą swoją ryzykowną grę. Prezydent Recep Tayyip Erdoğan może stracić wsparcie zarówno USA, jak i Rosji, próbując równoważyć wpływy Zachodu i Moskwy. Bliższe stosunki między Erdoğanem i jego rosyjskim odpowiednikiem Władimirem Putinem w sprawie Syrii pogorszyły relacje Turcji z jej zachodnimi sojusznikami, zwłaszcza ze Stanami Zjednoczonymi.

 

Walki w ostatniej kontrolowanej przez rebeliantów prowincji syryjskiej Idlib, gdzie zginęło już dziesiątki tureckich żołnierzy, zwiększyły napięcia między Erdoğanem a Putinem. Zachodni sojusznicy odmówili udzielenia znaczącego wsparcia wojskowego Turcji, mimo gróźb tureckiego lidera, że zaleje Europę migrantami. W ostatnim czasie doszło do starcia rosyjskich oddziałów specjalnych z tureckimi żołnierzami. Stany Zjednoczone uważają, że Rosja odpowiada za śmierć kilkudziesięciu członków tureckiego personelu wojskowego podczas operacji wojskowych w Syrii. Sekretarz stanu, Mike Pompeo oskarżając Moskwę, jednocześnie zaoferował pomoc sojusznikowi z NATO.

 

Przemawiając we wtorek na konferencji prasowej w Departamencie Stanu, Pompeo nie określił, gdzie lub w którym incydencie zginęli żołnierze tureccy. To był pierwszy raz, kiedy Waszyngton w ogóle bezpośrednio obwinił Moskwę za śmierć tureckich wojskowych. – Uważamy, że Rosja zabiła dziesiątki osób z tureckiego personelu wojskowego podczas operacji wojskowych i wspieramy naszego sojusznika z NATO, Nadal rozważamy dodatkowe środki w celu wsparcia Turcji, by położyć kres przemocy w Idlib i szerzej w całej Syrii – oznajmił Pompeo.

 

W zeszłym miesiącu siły syryjskiego rządu miały przeprowadzić atak powietrzny, w wyniku którego zginęło co najmniej 34 żołnierzy tureckich, co jest największą stratą armii tureckiej od prawie 30 lat. Atak nastąpił po tym, jak wspierane przez Rosję syryjskie siły rządowe zintensyfikowały kampanię, by odzyskać Idlib, ostatnią twierdzę rebeliantów w kraju. To skłoniło Turcję, która popiera część bojowników walczących  z rządem Asada, do podjęcia kontrofensywy.

 

Turcja i Rosja, które poparły przeciwne strony w wojnie w Syrii, zgodziły się 5 marca na powstrzymanie działań wojennych w północno-zachodniej części kraju po niedawnej eskalacji przemocy, która doprowadziła do wysiedlenia prawie milion ludzi. Uniknięto w ten sposób konfrontacji na szeroką skalę między Turcją a Syrią. Obecnie jednak jest wątpliwe, czy relacje rosyjsko-tureckie zostaną przywrócone do poprzedniego poziomu. Ostatnia aktywność wojskowa w regionie Idlib i utrata kilkudziesięciu tureckich żołnierzy poważnie podważyły ​​niegdyś bardzo bliskie stosunki między Moskwą a Ankarą. Pomimo faktu, że Putin i Erdogan stają się coraz bardziej bliscy z powodu niechęci do polityki USA i UE, ujawniają się też coraz dobitniej ich różnice zdań w kluczowych kwestiach dot. Syrii czy Libii.

 

Putin jak dotąd rozwijał dobre relacje i balansował między kluczowymi aktorami na Bliskim Wschodzie oraz w Afryce Północnej. Prof. Mark Katz z George Mason University twierdzi, że Rosja ma nadzieję, iż „jej gotowość wspierania przeciwnych stron będzie sprzyjać zabiegom o łaskę z jej strony przez każdą ze stron, oferujących jej przysługi i idących na ustępstwa”. Taka polityka była widoczna w Syrii, gdzie Rosja odnosiła względne sukcesy w utrzymywaniu równowagi między Asadem, Erdoganem i dążeniami Iranu oraz innych państw Zatoki Perskiej. Ostatnie wydarzenia sugerują jednak, że takie podejście już nie działa.

 

Gdy armii Asada udało się odzyskać większość terytorium Syrii i znaczną część swojej władzy, jego ambicje wzrosły. Syryjski przywódca ogłosił, że zamierza odzyskać każdy kawałek kraju, w tym prowincję Idlib, ostatnią twierdzę swoich przeciwników wspieranych przez Turcję. Upadek Idlib wywołał nową falę uchodźców w kierunku Turcji, która już gości 3,7 miliona osób z Syrii. Turcy obawiają się, że siły syryjskie mogą skierować się dalej na północ i przejąć terytoria pod wpływami tureckimi, takie jak Afrin.

 

Według profesora Selcuka Colakoglu, dyrektora Tureckiego Centrum Studiów nad Azją i Pacyfikiem, „wydaje się, że Rosja osiągnęła granice manewrów dyplomatycznych.” Teraz różnice między sojusznikami wydają się nie do pogodzenia. Trudne będzie osiągnięcie kompromisu.

 

Kryzys w Idlib wywołał gorzkie rozczarowanie w Ankarze. Turcja miała nadzieję, że Rosja nie poświęci dobrych relacji z Ankarą dla prowincji syryjskiej. Rosyjska aprobata działań syryjskich, które doprowadziły do ​​zabicia 50 tureckich żołnierzy w Idlib w ubiegłym miesiącu, a także kwestionowanie przez Moskwę władzy Turcji nad prowincją Hatay, prawdopodobnie zatrują pozytywny wizerunek Turków wobec Rosji.

 

Colakoglu uważa, że „​Rosja stoi przed kilkoma trudniejszymi wyzwaniami w regionie i będzie musiała dokonać wyboru między Izraelem a Iranem w kwestii syryjskiej. Właśnie otworzyła nowy front z Arabią Saudyjską, rywalizując o udział w rynku ropy. Dlatego prawdopodobne jest, że Moskwa będzie miała coraz większe trudności z próbą utrzymania swojej roli pośrednika w nadchodzących miesiącach” – sugeruje.

 

Jednak z rosyjskiego punktu widzenia jest jeszcze pole do manewru. Przez lata Moskwa próbowała przyciągnąć wielu graczy do siebie poprzez umowy wojskowe, gospodarcze lub dyplomatyczne. Niewątpliwie Asad zawdzięcza swoje przetrwanie Putinowi, który uratował prezydenta Syrii prawdopodobnie od takiego samego losu, jaki spotkał byłego przywódcę Libii. Putin z pewnością mu o tym przypomni, jeśli Asad zignoruje rosyjskie interesy.

 

Pomimo narastającego niezadowolenia w kraju i licznych wyzwań za granicą, pozycja Erdogana jest znacznie silniejsza niż Asada. Turcja, będąc potęgą regionalną, jest członkiem NATO, co Erdogan stara się teraz wykorzystać. Niemniej jednak Rosja ma pewien wpływ na Turcję, jak np. sankcje gospodarcze nałożone przez Moskwę po zestrzeleniu samolotu szturmowego Su-25 pod koniec 2015 r.  Według Colakoglu, Rosja z pewnością może zaszkodzić tureckiej gospodarce w krótkim okresie. Turcja jest w 50. proc. uzależniona od rosyjskiego gazu,  Podczas gdy rynek rosyjski jest bardzo ważny dla tureckich produktów i firm budowlanych, prof. Colakoglu ostrzega jednak, że Rosja może również ucierpieć z powodu jakichkolwiek sankcji, biorąc pod uwagę fakt, że Turcja jest drugim co do wielkości konsumentem rosyjskiego gazu w Europie po Niemczech. Sankcje więc doprowadziłyby do utraty dochodów przez Moskwę. Może to również podważyć wizerunek Rosji jako wiarygodnego dostawcy energii i zmusić kraje europejskie do znalezienia alternatywnych źródeł.

 

Mimo rosnących różnic jest mało prawdopodobne, aby stosunki rosyjsko-tureckie pogorszyły się tak, jak w 2015 r. Decyzja Ankary o zakupie systemu rakietowego S-400 z Rosji wraz z budową elektrowni jądrowej Akkuyu oraz wszystkie projekty gazociągu TurkStream przyniosą duże, długoterminowe korzyści obu krajom. Mimo to wątpliwe jest, aby kraje mogły utrzymać obecny poziom intensywnej współpracy. W opinii Colakoglu, mechanizm dwustronny działał wystarczająco dobrze, aby zmniejszyć różnice między Syrią, Libią i wschodnią częścią Morza Śródziemnego, ale nie w Idlib. „Chociaż ostatnia umowa o zawieszeniu broni dla Idlib została uzgodniona w Moskwie, upokarzające materiały rosyjskich mediów przeciwko tureckiemu prezydentowi i jego delegacji wywołały wielki gniew wśród tureckiej opinii publicznej. Traktując Ankarę jak młodszego brata Moskwa właśnie popchnęła ją w kierunku Zachodu” – uważa analityk.

 

Wybory samorządowe w ubiegłym roku wykazały ponadto, że prozachodni trend rośnie w Turcji, podczas gdy kryzys w Idlib stanowi ostrzeżenie dla rządu, że Rosji nie należy postrzegać jako wiarygodnego partnera strategicznego. Colakoglu sugeruje, że zarówno Ankara, jak i Moskwa powstrzymają się od dalszego zacieśniania relacji i pomimo współzależności gospodarczej, „bardzo trudno będzie utrzymać ducha partnerstwa z 2016 roku”. W jego przekonaniu w najbliższej przyszłości Ankara będzie dążyć do zrównoważenia relacji ze swoimi sojusznikami z NATO.

 

Źródło: reuters.com, ahwalnews.com, middleeastmonitor.com, abcnews.com

AS

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Skutecznie demaskujemy liberalną i antychrześcijańską hipokryzję. Wspieraj naszą misję!

mamy: 133 393 zł cel: 300 000 zł
44%
wybierz kwotę:
Wspieram