7 sierpnia 2012

Szczegóły życia tego wielkiego świętego zachowały się między innymi dzięki żywotowi spisanemu przez brata Teodoryka z Apoldii. Dominik był założycielem zakonu, który położył nie dające się przecenić zasługi dla rozwoju Kościoła, był młotem na heretyków, uratował niezliczone dusze od kary wiecznej za dobrowolne odstępstwo, ale przede wszystkim był człowiekiem, który „wszystkich ludzi ogarniał ramionami swej miłości, a ponieważ kochał wszystkich, sam też był przez wszystkich kochany. Wziął sobie za osobistą zasadę, by weselić się z ludźmi wesołymi, a płakać z tymi, którzy płaczą” – jak wyraził się błogosławiony Jordan z Saksonii. Właśnie wysoko rozwinięta cnota miłości Boga i dusz była przyczyną Bożego błogosławieństwa i tak wielkiego powodzenia apostolskich wysiłków świętego Dominika.

Wywodził się on ze znakomitego domu Guzmanów, urodził się natomiast w miejscowości Caleruega w Kastylii. Rodzina zasłużyła się zarówno dla Hiszpanii jak i dla Kościoła, albowiem oprócz Dominika chwały ołtarzy doczekała się także jego matka błogosławiona Joanna d’Aza i brat błogosławiony Manes. Kastylijski szlachcic został posłany do szkoły w Palencji, gdzie rozmiłował się w studiowaniu Pisma Świętego oraz nauki kościelnej i świeckiej. Niezwykle pokochał książki. Dzięki nim wykazał się zresztą swego rodzaju „obrotnością” w miłosierdziu, ponieważ z handlu książkami uzyskiwał pieniądze inwestowane w pomoc ubogim, w których odnajdywał potrzebującego Chrystusa Pana.

Po ukończeniu edukacji został mianowany kanonikiem kapituły katedralnej w Osmie. Mieściła się w tym mieście siedziba stolicy biskupiej niejakiego Diego d’Azavedo (z łaciny zwanego Didacusem), który był pasterzem gorliwym i szczerze pragnącym rozkrzewienia świętej wiary. Zwrócił on uwagę na przymioty duchowe młodego kanonika rokujące wielkie nadzieje dla pracy apostolskiej, dlatego też zabrał go ze sobą na misję dyplomatyczną odbywaną w imieniu króla Kastylii Alfonsa IX. Dominik wyruszył jako pomocnik biskupa w podróż na zlecenie władcy świeckiego, ale zdał sobie wówczas sprawę, iż jego powołaniem jest praca misyjna na dwóch polach – walki z herezją (z którą zetknął się w Hrabstwie Tuluzy, gdzie była ważna siedziba katarów) i prowadzenia misji wśród pogan (wśród których przebywał w Północnej Europie). Na pierwszym polu miał się już wkrótce wykazać, natomiast pragnienie głoszenia Ewangelii na ziemiach, do których nie dotarło jeszcze jej światło zrealizowali dopiero duchowni potomkowie Świętego.

Wesprzyj nas już teraz!

Do Tuluzy udał się biskup Dydak, by pospołu z grupą mnichów cysterskich głosić prawdziwą naukę Chrystusową i odwodzić ludzi od kacerstwa. Wśród owych głosicieli Słowa Bożego znalazł się Dominik, który wkrótce wyróżnił się tak bardzo, że po oddaleniu się biskupa na powrót do zarządu diecezją pozostał tam i organizował dalszą pracę nad nawróceniem okolicy. Zadanie nie było łatwe, ponieważ gnieździły się tam zastępy heretyków z niebezpiecznej sekty o korzeniach manichejskich.

Pokrewne i utożsamiane z sobą grupy katarów, albigensów i waldensów wierzyły, iż świat został stworzony dualistycznie, a w owym dualizmie całe dobro ogniskuje się w duchowych elementach rzeczywistości, złym zaś jest wszystko, co cielesne. Skutkiem tej obłędnej nauki było odrzucenie wszystkich środków, poprzez które Bóg dociera do człowieka, dając samego siebie pod postacią chleba, budując dobro między ludźmi w sakramencie małżeństwa etc. Odrzucali oni z nauki chrześcijańskiej wszystko, co związane było z ciałem, a więc także wcielenie i zmartwychwstanie Syna Bożego. Odrzucenie cielesności i oficjalne potępienie wojen nie przeszkadzało im jednocześnie występować zbrojnie przeciwko Kościołowi i grabić jego mienie.

Diabeł, ojciec wszelkiej herezji i schizmy, wiedząc dobrze, że najwięcej skutku przynosi uderzenie w osłabione członki Ciała Chrystusowego, wykorzystał gorzkie owoce upadku moralnego wśród duchowieństwa i omamił prostą ludność przykładem surowego życia sekciarzy, którzy wypominali ludziom Kościoła grzechy chciwości, zbytku, wygodnego życia i zaniedbania swoich obowiązków. Ale z pomocą Bożą żarliwy misjonarz, obdarzony gorącą hiszpańską krwią i sercem płonącym pragnieniem świętości, i na ten podstęp diabelski znalazł sposób. Widząc heretyków surowo żyjących w imię fałszywych i zgubnych zasad, nakłonił swych towarzyszy i sam podjął życie jeszcze surowsze w imię prawdziwej Chrystusowej Ewangelii i zbawienia dusz. Dawał wszędzie przykład ubóstwa i pokory, tak bardzo potrzebny dla zrehabilitowania nadwątlonego przez niektórych występnych synów autorytetu Świętego Kościoła.

„Wielki burzyciel heretyków”, jak określa Dominika ksiądz Skarga, przebywał pewnego razu w gościnie u zacnych, ale heretyckich niewiast, które przykładem pokory i uczynków pokutnych, śpiąc na deskach, chodząc we włosiennicy i poszcząc, nakłonił do przyjęcia świętej wiary. W tej duchowej potyczce z nieprzyjacielem ludzkiego zbawienia Dominik otrzymał szczególną i wsławioną na wieki pomoc od samej Niepokalanej Bogurodzicy. Nie mogąc bowiem nawrócić ludności w jednej wsi, zwrócił się o pomoc do Maryi, która objawiła sposób modlitwy, jaki miał zapewnić słudze Bożemu tryumf nad odszczepieństwem. Był to pierwszy raz, kiedy świat ujrzał skutki modlitwy różańcowej, odmawianej publicznie przez świętego Dominika, a rozsławionej później przez wędrownych kaznodziejów z zakonu dominikańskiego.

Grono uczniów skupionych wokół owego Apostoła Prawdy stało się bardzo liczne, wymagało jednak dokonania pewnej selekcji. Surowe i pozbawione nie tylko wygód, ale i spełnienia podstawowych potrzeb życie duchowych żołnierzy stających do walki w tamtych okolicznościach wymagało ogromnej dyscypliny i samozaparcia – nie każdy był w stanie znieść podobne warunki życia żebraczego, wśród ziemskiej tułaczki, całkowicie poświęconego służbie Boga i dusz. Zostawiwszy przy sobie najbardziej sprawdzonych towarzyszy Dominik udał się wraz z biskupem Tuluzy na obrady Soboru Laterańskiego w 1215 roku, by prosić ojca świętego o zatwierdzenie tuluzańskiej fundacji. Innocenty III wydał zgodę, a podobno jeszcze przed przybyciem świętego zakonodawcy miał widzenie, w którym Dominik podtrzymywał walący się kościół na Lateranie.

Tak powstał Zakon Kaznodziejski, który przyjął regułę świętego Augustyna dostosowaną do potrzeb specyficznego apostolatu. Jego członkowie mieli obchodzić świat głosząc Chrystusa wśród heretyków i pogan, lecz zawsze powracać do domu zakonnego, który ma być szkołą cnót w życiu wspólnotowym. Novum o fundamentalnym znaczeniu dla historii Kościoła był nacisk, jaki założyciel dominikanów kładł na gruntowne wykształcenie swych duchowych synów. Posyłał kleryków na naukę do światowych uniwersytetów, na co ówczesne środowisko kościelne patrzyło nieufnie. Święty zdawał sobie sprawę, że w miarę rozwoju wiedzy człowieka musi też rozwijać się Kościół i dzięki temu założone przezeń zgromadzenie zasłużyło się wielce nie tylko dla rozkrzewienia wiary, ale również dla rozwoju tego, co Ojciec Święty Benedykt XVI nazwał „kulturalnym wymiarem wiary” – w przemowie o świętym Dominiku na audiencji generalnej 3 lutego 2010 roku. Papież zwrócił uwagę na charyzmat zgromadzenia: „Prawda studiowana i dzielona z braćmi w miłości jest najgłębszym fundamentem radości”.

Zasłużony i wyczerpany trudami życia ojciec Dominik oddał ducha Panu Bogu przebywając akurat w Bolonii, której mieszkańcy ogłosili Świętego patronem miasta. Ceremoniom pogrzebowym pragnął przewodzić osobiście święty Grzegorz IX, który ogłosił akt kanonizacji w roku 1234. Papież Hildebrand, który miał okazję poznać świętego Dominika, powiedział po śmierci nieustraszonego misjonarza: „Spotkałem w nim człowieka, który w pełni realizował regułę życia Apostołów, i nie wątpię, że połączył się z nimi w ich chwale w Niebie”.

 

Kościół wspomina św. Dominika Guzmána 8 sierpnia.

FO

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Skutecznie demaskujemy liberalną i antychrześcijańską hipokryzję. Wspieraj naszą misję!

mamy: 104 655 zł cel: 300 000 zł
35%
wybierz kwotę:
Wspieram