W piątek, w Brukseli przedstawiciele krajów UE porozumieli się ws. regulacji dotyczących prawa autorskiego, które – zdaniem ich przeciwników – może doprowadzić do cenzury w sieci. Nie wiadomo jednak, na czym dokładnie porozumienie to ma polegać.
Wiadomo natomiast, iż mandat do negocjacji nowych przepisów z Parlamentem Europejskim otrzymała prezydencja rumuńska.
Wesprzyj nas już teraz!
Europoseł Michał Boni z Platformy Obywatelskiej skomentował przyjęcie kompromisowej propozycji mało optymistycznie. Ocenił, iż zawiera ona „najgorszą wersję art. 13 dyrektywy”. A to jeden z bardziej kontrowersyjnych punktów projektu.
Szczególne zastrzeżenia we wcześniej przyjętej wersji projektu budzą dwa artykuły: 11 oraz 13. Zgodnie z pierwotną wersją artykułu 11 dyrektywy, do opublikowania nawet fragmentu tekstu dziennikarskiego niezbędne miało być nabycie pozwolenia od wydawcy. Oznaczało to utrudnienie szczególnie dla agregatorów informacji (takich jak Google News). Mogło to doprowadzić do zabronienia serwisom internetowym udostępniania linków do innych serwisów. Chyba, że źródła wyraziłyby na to zgodę. Ostatecznie artykuł ten nieco złagodzono i zgodnie z nowym postanowienie, dodawanie linku URL ma być legalne, a wyłączone ze stosowania art. 11 miały być niekomercyjne encyklopedie internetowe.
Z kolei zgodnie z artykułem 13 utwory muzyczne, zdjęcia i filmy mają być poddawane cenzurze prewencyjnej (za wyjątkiem najmniejszych stron). Oznacza to, że na przykład algorytm skontroluje czy dany materiał objęty jest prawami autorskimi. Jeśli dojdzie do wniosku, że tak, to uniemożliwi jego publikację.
To wszystko, co wiemy oficjalnie na temat największych kontrowersji związanych z regulacją dotyczącą praw autorskich. Zaproponowane, kompromisowe zmiany pozostają tajemnicą. – Europejczycy zasługują na prawa autorskie odpowiadające epoce cyfrowej. Jest to dobre dla twórców, platform i zwykłych użytkowników Internetu – orzekł jedynie wiceszef KE, Andrus Ansip.
Źródło: wpolityce.pl
ged