3 października 2014

Chrześcijańska waleczność. W rocznicę śmierci Plinio Correa de Oliveiry

(fot. tfp)

„Jestem przekonany, iż zasady, którym podporządkowałem całe swoje życie, pozostają dziś tak samo aktualne jak zawsze, oraz że wskazują one drogę, którą w nadchodzących stuleciach podąży świat. Sceptycy będą się uśmiechać, ale uśmiechy sceptyków nigdy nie były w stanie powstrzymać zwycięskiego marszu tych, którzy posiadają wiarę”.

 

Plinio Corrêa de Oliveira zmarł w wieku bez mała osiemdziesięciu siedmiu lat w São Paulo 3 października 1995 roku, w dzień poświęcony – według starego kalendarza liturgicznego – świętej, do której żywił szczególne nabożeństwo: św. Teresie z Lisieux.

Wesprzyj nas już teraz!

 

„Życie Kościoła, jak również życie duchowe każdego wiernego katolika – pisał Plinio Corrêa de Oliveira w odniesieniu do św. Teresy – to nieustanne zmaganie. Bóg niekiedy daje duszom chwile wewnętrznej i zewnętrznej cudownej pociechy, a Kościołowi daje niekiedy dni wspaniałej, widzialnej i oczywistej wielkości, jednakże prawdziwa chwała Kościoła i jego wiernych pochodzi z cierpienia i walki. Jest to walka prozaiczna, pozbawiona piękna i poezji. Ta walka prowadzi poprzez noc anonimowości, błoto obojętności lub niezrozumienia, poprzez burze rozpętane przez połączone moce świata, ciała i szatana. Ale ta walka napełnia anioły w Niebie podziwem i przynosi błogosławieństwo Boże”.

 

Powyższe słowa znakomicie korespondują z prośbą, którą św. Ludwik Maria Grignion de Montfort zanosi do Matki Bożej w zakończeniu Sekretu Maryi:

 

„A co do mego ziemskiego bytowania, pragnę jedynie mieć udział w Twoim, to jest mieć prostą wiarę, która nie sprawdza i nie próbuje, pragnę cierpieć radośnie nie licząc na ludzką pociechę, co dzień być gotowym na śmierć bez drżenia, szlachetnie i bezinteresownie aż do śmierci pracować dla Ciebie, jako najbardziej bezużyteczny z niewolników Twoich”.

 

Nie ulega jednak wątpliwości, iż tylko poprzez głębię życia wewnętrznego Doktora Plinio możemy zrozumieć tajemnicę jego bezgranicznego umiłowania cywilizacji chrześcijańskiej, jak również nieprzejednanej nienawiści wobec atakującej ją Rewolucji. Z tejże miłości i z tej nienawiści uczynił on oś, wokół której skupiały się jego ideały i działania, czyniąc w ten sposób samego siebie paradygmatem i znakiem sprzeciwu swoich czasów.

 

Jego życie – jak napisał kardynał Bernardino Echeverría Ruiz – „pozwala nam pojąć, że im bardziej w jakiejś epoce nasila się zło, tym bardziej wyjątkowe postaci Opatrzność powołuje do stawienia mu czoła; Jej zamysł zwalczania kryzysów przejawia się w powoływaniu płomiennych duszy”.

 

Plinio Corrêa de Oliveira był krzyżowcem dwudziestego stulecia: twardo stawiał czoła niszczycielskiemu marszowi antychrześcijańskiej Rewolucji, zwalczając jednocześnie pseudomistycyzm nazizmu, hedonistyczny amerykański styl życia, socjalistyczną i komunistyczną utopię egalitaryzmu, jak również katolicki progresywizm usiłujący zniszczyć Kościół od wewnątrz.

 

„Chrześcijańska waleczność – pisał – oznaczać może jedynie uprawnioną obronę. W żaden inny sposób waleczność uprawniona być nie może. Chrześcijanina skłania do walki jedynie zniewaga spotykająca to, co umiłował. Im większa miłość, w imię której walczy, tym zawziętszy będzie bój. Dlatego największą waleczność przejawia katolik w obronie Kościoła – swej Świętej Matki, gdy widzi ją poniżoną, odrzuconą, podeptaną”.

 

W okresie walk i trudności drugą – obok męstwa – cnotą, którą Plinio Corrêa de Oliveira praktykował nade wszystko, była nadzieja. Żywił on bowiem przekonanie, iż – jak czytamy w liście do matki z roku – „Bóg od tego, komu daje wiarę, żąda nadziei”.

 

 Najpełniejszą zaś syntezę tych dwu cnót chrześcijańskich stanowi ufność, przez św. Tomasza określona mianem: „spes roborata”, czyli „nadzieja pokrzepiona głębokim przekonaniem”.

 

Różnica pomiędzy nadzieją a ufnością – komentuje z kolei ojciec Thomas de Saint-Laurent – leży nie w ich naturze, lecz w stopniu natężenia. „Słaby promyk jutrzenki i oślepiający blask południa są częściami tego samego dnia. Tak samo nadzieja i ufność mieszczą się w tej samej cnocie; jedna całkowicie rozkwita w drugiej.”

 

Ufnością w ostateczne zwycięstwo katolickiej Kontrrewolucji oraz królowanie Niepokalanego Serca Maryi Plinio Corrêa de Oliveira natchnął swych licznych uczniów rozsianych po całym świecie, również spoza szeregów TFP. Ufność tę pokrzepiał nie tylko u zdroju fatimskiego, lecz również poprzez szczególnie mu drogie nabożeństwo do Matki Dobrej Rady z Genazzano, od której w roku, w chwili poważnej choroby i bolesnej próby duchowej, otrzymał wielką wewnętrzną łaskę: nadprzyrodzoną pewność, iż nie umrze przed wypełnieniem misji powierzonej mu przez Boską Opatrzność. Misję tę wypełnił, powołanie w pełni zrealizował.

 

Słowa św. Pawła, tak często stosowane do wielkich obrońców wiary, do niewielu postaci w dziejach Kościoła pasują równie dobrze jak do Plinia Corrêi de Oliveira: „Bonum certamen certavi” – „W dobrych zawodach wystąpiłem, bieg ukończyłem, wiarę ustrzegłem”.

 

Orszak żałobny, który października roku pod wzniesionymi wysoko sztandarami TFP i z wielką powagą towarzyszył Plinio Corrêi de Oliveira w ostatniej jego ziemskiej drodze, kroczył ulicami São Paulo jakże innego niż to, w którym się urodził. Nie ma chyba na świecie miasta, które doznałoby w przeciągu jednego ludzkiego życia podobnej dewastacji urbanistyczno-architektonicznej, żadne też w tego rodzaju radykalnej transformacji nie odzwierciedla lepiej nihilistycznej marszruty dwudziestego wieku: od belle epoque do hałaśliwego chaosu poprzedzającego przełom tysiącleci.

 

W epoce, w której – podobnie jak rodzinne miasto Doktora Plinio – cały świat doświadczał zawrotnych zmian, nie wyłączając sfery wartości i instytucji, brazylijski myśliciel pozostał niezachwiany w swych zasadach. Konsekwentnie dochowywał wierności ideałowi cywilizacji chrześcijańskiej, w której widział nie tylko przeszłość, ale i nieodwracalną przyszłość dziejów człowieka, jeżeli tylko odpowie on na Bożą łaskę.

 

„Jestem przekonany – pisał – iż zasady, którym podporządkowałem całe swoje życie pozostają dziś tak samo aktualne jak zawsze, oraz że wskazują one drogę, którą w nadchodzących stuleciach podąży świat. Sceptycy będą się uśmiechać, ale uśmiechy sceptyków nigdy nie były w stanie powstrzymać zwycięskiego marszu tych, którzy posiadają wiarę”.

 

Właśnie w tej prostej i absolutnej konsekwencji zawiera się cały heroizm i cała wielkość Plinia Corrêi de Oliveira. Jego duchowe świadectwo, które tutaj przytoczymy, wyjaśnia tajemnicę owej wielkości lepiej niż jakiekolwiek inne słowa. „W imię Przenajświętszej, Niepodzielnej Trójcy: Ojca i Syna i Ducha Świętego, oraz Najświętszej Maryi Panny, mojej Matki i Pani, ja, Plinio Corrêa de Oliveira, oświadczam, iż żyłem i pragnę umrzeć w Świętej, Apostolskiej Wierze Rzymsko-Katolickiej, przy której trwam z całej siły duszy mojej.

 

Nie potrafię znaleźć odpowiednich słów, by podziękować Matce Bożej za przywilej życia, od pierwszych dni aż – jak ufam – do samej śmierci, w Świętym Kościele. Jemu zawsze poświęcałem, wciąż poświęcam i do ostatniego tchu pragnę poświęcać całą bez reszty moją miłość. Przez całe życie kochałem wszystkie osoby, instytucje i doktryny; kochałem je i kocham za to, że pozostawały i pozostają w zgodzie z Kościołem Świętym, i w takim stop- niu, w jakim w zgodzie z Kościołem pozostawały lub pozostają. Podobnie, nigdy nie przeciwstawiałem się żadnym instytucjom, osobom i naukom, o ile one nie przeciwstawiały się Świętemu Kościołowi Katolickiemu.

 

W ten sam sposób – nie będąc w stanie znaleźć właściwych słów – składam dzięki naszej Pani za łaskę możliwości przeczytania i rozpowszechniania Traktatu o prawdziwym nabożeństwie do Najświętszej Maryi Panny św. Ludwika Marii Grignion de Montfort oraz oddania się Jej w wieczystą niewolę. Maryja była zawsze Światłem mego życia; przez wzgląd na Jej łaskawość żywię nadzieję, iż pozostanie Ona moim Światłem i Wspomożeniem, aż do ostatniego mego tchu.

 

Po raz kolejny, z ogromnym uczuciem, dziękuję Bożej Rodzicielce za to, że przyszedłem na świat z Dony Lucilii. Z całych mych sił czciłem ją i kochałem, a po jej śmierci nie było dnia, w którym nie wspominałbym jej z niewypowiedzianą tęsknotą. Również jej duszę upraszam, by w swej niewysłowionej dobroci do końca mnie wspomagała. Mam nadzieję, że spotkam ją w Niebie, pośród świetlistego zastępu dusz szczególnie miłujących Maryję.

 

Jestem w pełni świadom, iż wypełniłem swą powinność zakładając i kierując mym drogim, wspaniałym TFP. W duchu całuję jego sztandar. Duchowa więź łącząca mnie z każdym z członków brazylijskiego TFP, jak również z członkami innych TFP jest tak głęboka, iż niemożliwym okazuje się wspomnieć każdego z nich z osobna, aby mu wyrazić moje przywiązanie. Proszę, aby Matka Boża błogosławiła im wszystkim i każdemu z osobna.

 

Po śmierci mam nadzieję stać blisko przy Maryi zanosząc za nich modły, by w ten sposób pomagać im skuteczniej, niż mogłem to czynić za ziemskiego życia. Z całej duszy przebaczam tym, którzy dali mi powód do skargi. Pragnąłbym, aby moja śmierć stała się przyczyną wielkich łask dla wszystkich. Nie zostawiam żadnych wskazówek na okoliczność mej śmierci; ponieważ Matka Boża pokieruje wszystkim lepiej niż ja. Cokolwiek się stanie, z głębi duszy, na kolanach błagam wszystkich i każdego z osobna o całkowite poświęcenie naszej Pani wszystkich dni własnego żywota”.

 

 

Roberto de Mattei, Krzyżowiec XX wieku. Plinio Correa de Oliveira, FIESiR, s. 287-291

 

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie