23 kwietnia 2013

Chrześcijanie Afryki Północnej: od Kartaginy do „islamskiej zimy”

(Tunis, statua kardynała Charlesa Martiala Allemanda Lavigerie, mianowanego przez papieża Leona XIII arcybiskupem Kartaginy i prymasem Afryki. Fotografia z ok. 1910 roku. Fot. Mary Evans Picture Library/Forum)

Początki ewangelizacji rejonu od Libii na zachód, zwanego po arabsku Al-Maghrib (Magreb), przypisuje się św. Piotrowi. Świadectwo Tertuliana nie wymienia jednak Księcia Apostołów pośród tych, którzy chrystianizowali Afrykę Północną. Sugerował on, że chrześcijaństwo zostało w tym regionie zaszczepione bezpośrednio z Jerozolimy poprzez Aleksandrię i Cyrenajkę.

 

 

Wesprzyj nas już teraz!

 

 

Posłuchaj mnie, człowiecze, posłuchaj, spróbuj zrozumieć:

Jest droga, na której nie ma żalu,

Droga Odkupiciela, Syna Maryi

On zbawił świat z grzechu i win,

Przyszedł z twojego powodu, cierpiał, umarł, zmartwychwstał i został wywyższony

 

Wyżej przytoczony fragment jednej z pieśni kościelnych tunezyjskich chrześcijan usłyszałem po raz pierwszy kilkanaście lat temu w Tunisie. W kraju, w którym wszystkich wyznawców Chrystusa jest dużo mniej niż 1 procent mieszkańców, wspólnota Chrystusa Żyjącego chętnie odwołuje się do tradycji św. Augustyna, św. Cypriana, a przede wszystkim świętych Perpetuy i Felicyty. Podobnie jak inne denominacje chrześcijańskie w Tunezji są oni narażeni na prześladowania i społeczny ostracyzm z powodu swojej nowej-starej wiary. Nowej – bo nikt z ich rodzi nie pamięta, by ktoś wcześniej był w którymkolwiek pokoleniu chrześcijaninem; wszyscy pochodzą z rodzin muzułmańskich. Starej – bo przeważająca część rdzennych mieszkańców Tunezji ma korzenie chrześcijańskie, jeśli sięgnąć w głąb historii.

 

Początki ewangelizacji regionu Afryki Północnej, rejonu od Libii na zachód, zwanego po arabsku Al-Maghrib, Magreb, przypisuje się św. Piotrowi. Świadectwo Tertuliana nie wymienia jedna Księcia Apostołów pośród tych, którzy chrystianizowali Afrykę Północną. Sugerował on, że chrześcijaństwo zostało w tym regionie zaszczepione bezpośrednio z Jerozolimy poprzez Aleksandrię i Cyrenajkę. Faktem bezspornym jest to, że głównym ośrodkiem północnoafrykańskiego chrześcijaństwa już pod koniec II w. była Kartagina.

 

Pierwsze wieki przyniosły dynamiczny rozwój Kościoła. W 220 r. wylicza się już około stu biskupstw, do V w. liczba ta wzrosła do 300-350. W okresie tym możemy wyróżnić pięć fal prześladowań, które nie zmniejszyły jednak dynamiki chrystianizacji regionu. O pierwszym prześladowaniu dowiadujemy się z Akt męczenników scylitańskich z 180 r. za panowania Kommodusa, ale dopiero okres lat 197-203 zapisał się szczególnie krwawo: z tego okresu dowiadujemy się o męczeństwie Perpetuy i Felicyty pośród tysiąca innych ofiar tego czasu. Za panowania Decjusza, w latach 249-251, mają miejsce kolejne krwawe represje chrześcijan. Za cesarza Waleriana podczas prześladowań zginął św. Cyprian z Kartaginy, a wielu chrześcijan zostało skazanych na ciężkie roboty w kopalniach. Z kolei, jak pisze św. Euzebiusz, Wielkie Prześladowania za cesarza Dioklecjana na przełomie III i IV w. poprzedzone edyktami wymierzonymi w różnoraki sposób w chrześcijan (nakazywano m.in. niszczyć wszystkie miejsca kultu, konfiskować a następnie spalić święte księgi oraz zakazać wierzącym zebrań) pochłonęły tłumy męczenników.

 

Po okresie prześladowań Kościół kartagiński zmagał się przez prawie cały IV w. ze schizmą donatyzmu. Poważny cios zadał jej dopiero św. Augustyn, ale skutki schizmy pozostały jeszcze długo odczuwalne.

 

Wiek piąty i szósty charakteryzowały się konfliktem północnoafrykańskich chrześcijan z Wandalami, którzy byli arianami. Ci zaś, podobnie jak trzy stulecia wcześniej Rzymianie, prześladowali katolików sukcesywnie niszcząc hierarchię i skazując duchownych na banicję.

 

Dopiero w 533 r. Belizariusz z rozkazu Justyniana I wypędza Wandalów z Magrebu. Nastaje czas panowania bizantyjskiego, który trwa do końca VII w., do podbojów muzułmańskich. W okresie tym Kościołem afrykańskim targają spory teologiczne o monofizytyzm, donatyzm i monoteletyzm. W VI w. w Afryce działali przedstawiciele wielu ruchów heterodoksyjnych, których szeregi były zasilane na skutek migracji chrześcijan z Bliskiego Wschodu uciekających przed najazdami arabskimi. Zdecydowana większość biskupów broniła jednak w owym czasie katolickiej ortodoksji.

 

Od początku V w. do połowy VII w. chrześcijaństwo przyjmują liczne plemiona berberyjskie. W przededniu inwazji muzułmańskiej w większości chrześcijańska była Afryka Prokonsularna (obecnie terytorium Tunezji i północno-zachodniej Libii) i Numidia (północno-wschodnia Algieria). W pozostałych regionach Berberowie bądź wyznawali katolicyzm, bądź trwali przy wierzeniach pogańskich.

 

W chwili przybycia muzułmanów Kościół północnoafrykański, na który składało się ok. 250 biskupstw, był osłabiony walką z wymienionymi herezjami i donatyzmem. Choć Berberowie opierali się arabskim podbojom ponad 60 lat, szybko zaczęli się islamizować, skłonni do przyjęcia nowej religii. Przyspieszało to tylko proces rozpadu Kościoła w Afryce Północnej, który w połowie XI w. miał już tylko 2 biskupstwa. W XII w. praktycznie zanika życie tamtejszego Kościoła pod wpływem coraz mocniejszego nacisku muzułmanów. Niewątpliwie bardziej do rozpadu północnoafrykańskiego chrześcijaństwa przyczyniły się targane nim liczne herezje, niż same prześladowania, podczas których Kościół ten zasadniczo kwitnął.

 

Będąc 12 lat temu w Tunisie poznałem ówczesnego arcybiskupa tego miasta, Fuada Twala. Ten zatroskany i uśmiechnięty biskup, pochodzący z chrześcijańskiego arabskiego plemienia Banu Ghassan, jednego z nielicznych, które oparło się przymusowej islamizacji (o ile nie-Arabom dawano „wybór” pozostania przy swojej religii, o tyle wszyscy Arabowie według Mahometa mogli bądź przyjąć islam, bądź śmierć) miał niełatwe zadanie pasterzując niewielkiej trzódce tunezyjskich katolików, w skład której wchodziły głównie francuskie żony miejscowych Tunezyjczyków, ale i ponad 40 innych narodowości! Co więcej: były tu też maronickie siostry, chaldejscy Asyryjczycy, dwa główne obrządki unickie Bliskiego Wschodu, oraz czarni Afrykańczycy, zgromadzeni we wspólnocie La Jeunesse Chrétienne Africaine en Tunisie (Chrześcijańska Afrykańska Młodzież w Tunezji, w skrócie: JCAT), spotykający się na Eucharystii w języku francuskim w niedzielę w katedrze przy głównej arterii.

 

Obecna sytuacja w Tunezji nie nastraja do optymizmu. Choć społeczeństwo tunezyjskie jest jednym z najbardziej świeckich w świecie arabskim, nie należy zapominać, że to właśnie tam rozpoczęto „islamską zimę”. To tam zamordowano polskiego salezjanina, ks. Marka Rybińskiego. To tam salafici zaczęli okupować uniwersytet, by wymusić noszenie hidżabu. To tam zbezczeszczono krzyż na jednym z tuniskich kościołów. Takie zachowania byłyby nie do pomyślenia za czasów Ben Alego, który równie chętnie tępił islamistów, co wszelkie przejawy demokratyzacji życia. Pamiętam rozmowę z pewnym dziennikarzem, który był długo więziony tylko dlatego, że zainteresował się i zaczął pisać o chrześcijaństwie będąc muzułmaninem. To zresztą stało się później przyczyną wstąpienia przez niego na drogę katechumenatu.

 

Wróćmy jednak na chwilę jeszcze do miejscowych chrześcijan, byłych muzułmanów. Na okładce płyty „Głos Kartaginy”, z której pochodzi przytoczony wyżej fragment, czytamy: „Starożytna Kartagina była głosem pierwszego Kościoła w Afryce Północnej. Obecnie powstał nowy głos w pobliżu jej ruin. Lata 202-204 były okresem okrutnych prześladowań chrześcijan w Afryce Północnej, pośród których śmierć męczeńską poniosły Perpetua i Felicyta w regionie, który później stał się miejscem spotkań członków podziemnego Kościoła”. Jestem przekonany, że przekraczająca podziały solidarność będzie trwać pomimo islamizacji Tunezji. Solidarność ta jednoczy tunezyjskich chrześcijan poprzez jedną dolę prześladowanych, a swoje trwanie chrześcijańskie wspólnoty zawdzięczają gorliwości charakteryzującej tych, którzy – jak powiedziała nawrócona z islamu Sabah – przeszli z religii lęku do religii miłości.

 

Bartłomiej Grysa

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie