6 kwietnia 2017

Komunia święta dla każdego. Od rozwodników po protestantów

(Fot. Andrzej Sidor)

Niemiecki Kościół lubi chodzić własną drogą. Biskupi zza Odry pokazali to wymownie, publikując na początku lutego wytyczne dopuszczające „w niektórych wypadkach” rozwodników w nowych związkach do Komunii. Teraz planują krok dalej. Do Eucharystii mogą zostać dopuszczeni… protestanci.

 

To, że w wielu niemieckich diecezjach od dawna dopuszczano do Komunii świętej rozwodników w nowych związkach, jest tajemnicą poliszynela. Po publikacji adhortacji apostolskiej Amoris laetitia biskup Trewiru Stephan Ackermann głośno zapewniał, że papież „utwierdził” kierunek, w którym w jego diecezji idzie się już dawno. Co dotychczas czyniono w ukryciu, bojąc się zarzutu otwartego buntu wobec kościelnej dyscypliny, teraz stanie się praktyką jawną. Z początkiem lutego biskupi dopuścili w specjalnym dokumencie możliwość udzielania sakramentów rozwodnikom w pewnych wypadkach, po szczególnie dogłębnym rozważeniu sprawy w sumieniu. O wymogu wstrzemięźliwości podniesionym w adhortacji Familiaris consortio – cisza. Otwarcie nikt nie zaleca ani nie zmusza rozwodników do przyjmowania Komunii świętej. Gdyby jednak chcieli…

Wesprzyj nas już teraz!

To nie pierwszy raz, gdy niemieccy hierarchowie stosują taką strategię. W deklaracji z Königstein, opublikowanej w 1968 roku jako komentarz do Humanae vitae Pawła VI, uczynili podobnie. Niemcy stwierdzili, że wprawdzie nauka Kościoła nie pozwala na stosowanie środków antykoncepcyjnych, ale jeżeli by dokładnie rozważyć tę kwestię w sumieniu, to w pewnych indywidualnych wypadkach… itd.

 

Teraz wiele wskazuje na to, że za najdalej kilka miesięcy czeka nas kolejny krok naprzód na drodze rozmywania czy zgoła podkopywania Magisterium. Niemcy mają ogromną ochotę doprowadzić do spektakularnego przełomu w „dialogu ekumenicznym” z protestantami. Jak mówił pod koniec ubiegłego roku kardynał Reinhard Marx, przewodniczący niemieckiego episkopatu, skoro to w Niemczech rozpoczęto reformację, tam też trzeba pokazać się jako awangarda ekumenizmu. Lodołamaczem pojednania z protestantami ma być kwestia Eucharystii. Niemieccy przodownicy dialogu chcą, by niektórzy protestanci mogli przystępować w trakcie Mszy świętej do Komunii.

 

„Fakt duchowo dręczący”

Jak to możliwe? Na jakiej podstawie – mówiąc wprost – schizmatyk i heretyk miałby zostać dopuszczony do przyjmowania Najświętszego Sakramentu? Podobnie jak w przypadku sprawy rozwodników w nowych związkach, chodzi o „szczególne okoliczności” i „miłosierdzie”. Niemcy ubolewają nad losem katolicko-protestanckich rodzin, które nie mogą wspólnie przystępować do Stołu Pańskiego. Chcieliby umożliwić małżonkowi przynależącemu do jednej ze wspólnot luterańskich wspólną Komunię świętą z katolickim współmałżonkiem. Za tym pragnieniem nie stoi nic innego, jak chęć zlikwidowania „złych emocji”. Dokładnie w ten sposób mówił o tym w niedawnym wywiadzie, udzielonym utrzymywanemu przez niemiecki episkopat portalowi Katholisch.de, profesor teologii z Monastyru, Thomas Schüller. – Wielu wiernych żyjących w zróżnicowanych wyznaniowo małżeństwach, stara się pozostać wiernymi swojemu Kościołowi, chcąc jednak zarazem wspólnie wychować po chrześcijańsku dzieci. Te pary odczuwają jako duchowo dręczący fakt [sic!] – zarówno dla siebie jak i dla swoich dzieci, a zatem także dla rodziny, która według nauki Kościoła, jest Kościołem domowym – że nie mogą wspólnie przyjmować Komunii świętej.


Ot, cała sprawa – wewnętrzne poczucie „duchowego udręczenia”. Spowodowane, dodajmy, niemożnością przystępowania do Eucharystii z powodu przynależności do heretyckiej de facto wspólnoty niepozostającej w jedności z Piotrem. To właśnie miałoby być powodem „miłosiernej” zmiany, którą chcieliby przeprowadzić liberałowie. Ba, chcieliby… Podobnie jak w przypadku rozwodników, „postęp” jest już rzeczywistością. Cytowany prof. Thomas Schüller nie ukrywał w cytowanym wywiadzie, że kościelne przepisy w tym względzie spotyka powszechne lekceważenie.

 

Ewangeliccy wierni, którzy nie chcą już dłużej czekać – i to dzieje się naprawdę od dawna – przystępują do Komunii o nic nie pytając. […] Ponadto jest wiele różniących się przynależnością wyznaniową par, które rozmawiały o tym ze swoimi księżmi i napotkały na zrozumienie – opowiadał teolog.

 

Otwarcie Komunii świętej dla protestantów, zdaniem zwolenników tego rozwiązania, miałoby się odbyć na gruncie obowiązującego Kodeksu Prawa Kanonicznego. W kanonie 844 § 4 czytamy: Jeśli istnieje niebezpieczeństwo śmierci albo przynagla inna poważna konieczność [podkreślenie autora], uznana przez biskupa diecezjalnego lub Konferencję Episkopatu, szafarze katoliccy mogą godziwie udzielać wymienionych sakramentów także pozostałym chrześcijanom, nie mającym pełnej wspólnoty z Kościołem katolickim, którzy nie mogą się udać do szafarza swojej wspólnoty i sami o nie proszą, jeśli odnośnie do tych sakramentów wyrażają wiarę katolicką i do ich przyjęcia są odpowiednio przygotowani.

To właśnie ta „inna poważna konieczność” miałaby być formalną furtką do dopuszczenia protestantów do Komunii świętej. „Duchowe udręczenie” z powodu faktu wykluczenia od pełnego udziału w Mszy świętej wraz z rodziną, zdaniem liberałów to rzekomo taka właśnie sytuacja. Wystarczałoby zatem podzielanie wiary w realną obecność Pana Jezusa w Eucharystii i droga wolna. Ignoruje się przy tym całkowicie jasne wskazanie Kodeksu, że wyjątek może dotyczyć tylko tych chrześcijan, którzy „nie mogą się udać do szafarza swojej wspólnoty”.

 

Kardynał Kasper nie napotyka na opór

Gdyby podobne pomysły żywiła tylko grupka teologów, problem w zasadzie nie istniałby. Niestety, takie zapatrywania podziela wielu niemieckich hierarchów, a zdaje się, że ich głównym promotorem jest nie kto inny, jak kardynał Walter Kasper, nieformalny autor polityki otwarcia Komunii świętej dla rozwodników w nowych związkach. Właśnie wieloletni przewodniczący Papieskiej Rady ds. Popierania Jedności Chrześcijan, w niedawnym wywiadzie dla włoskiego dziennika „Avvenire” powiedział, że ma nadzieję na rychłą deklarację Kościoła i protestantów, dopuszczającą możliwość wspólnej Eucharystii „przede wszystkim w związku z mieszanymi pod względem wyznaniowym małżeństwami i rodzinami”.

 

O ile w przypadku rozwodników w nowych związkach progresiści próbują podpierać się niejasnymi sformułowaniami zawartymi w adhortacji apostolskiej Amoris laetitia, w kwestii Komunii dla ewangelików wystarcza im autorytet marginalnej wypowiedzi Franciszka. Podczas odbytej w listopadzie 2015 roku wizyty w rzymskim zborze luterańskim papież, odpowiadając na pytania zadawane mu przez zgromadzonych tam chrześcijan, stwierdził, że „nie posiada kompetencji” do wydania zgody na interkomunię. Dodał jednak, kierując słowa do zadającej mu pytanie protestantki: „Jeden chrzest, jeden Pan, jedna wiara. Porozmawiaj z Panem, a następnie idź do przodu. Nie śmiem powiedzieć nic więcej”. W cytowanym wywiadzie Kasper na tej podstawie wyrokował, że papież popiera otwarcie Komunii dla protestantów. Czy droga do zmian rzeczywiście jest otwarta?

 

Decentralizacja Kościoła

Wiemy, że niemiecki episkopat już teraz pracuje nad konkretnymi rozwiązaniami. Jeszcze w marcu arcybiskup Bambergu Ludwig Schick przyznał, że hierarchowie niemieccy prawdopodobnie wydadzą „wiążący dokument” w tej sprawie. Schick, który pozostaje w dobrych relacjach z kardynałem Reinhardem Marxem, nie krył przy tym własnej aprobaty dla otwarcia Komunii świętej dla ewangelików.  Wygląda na to, że Niemcy nie mają zamiaru czekać na wspólną deklarację Stolicy Apostolskiej i protestantów, zbliżoną choćby do deklaracji o usprawiedliwieniu z 1999 roku. Kluczem, którym będą próbować się posłużyć, będzie zapewne koncepcja „decentralizacji Kościoła”, dla obecnego pontyfikatu niewątpliwie ważna. W adhortacji apostolskiej Evangelii gaudium Franciszek pisał: „Nie uważam także, że należy oczekiwać od papieskiego nauczania definitywnego lub wyczerpującego słowa na temat wszystkich spraw dotyczących Kościoła i świata […]. W tym sensie dostrzegam potrzebę przyjęcia zbawiennej decentralizacji”.

 

Papież powołał do życia specjalną Radę Kardynałów z kardynałem Reinhardem Marxem na czele. Gremium to zajmuje się reformą Kurii Rzymskiej. W 2015 roku to właśnie Marx gromkim głosem deklarował na posiedzeniu niemieckiego Episkopatu, że Kościół w Niemczech „nie jest filią Rzymu”. Decentralizacja miałaby teoretycznie odbywać na gruncie konstytucji dogmatycznej o Kościele Lumen gentium Soboru Watykańskiego II. Padają tam cytowane dziś chętnie słowa: „Stąd też we wspólnocie kościelnej prawomocnie istnieją partykularne Kościoły, korzystające z własnej tradycji…”.  Byłby to dla progresistów być może zgrabny wytrych, jednak dalsza część tego samego zdania brzmi: „…przy czym nienaruszony pozostaje prymat Stolicy Piotrowej, która całemu zgromadzeniu miłości przewodzi, nad prawowitymi odrębnościami sprawuje opiekę, a równocześnie pilnuje, aby odrębności nie szkodziły jedności, lecz raczej jej służyły”. Czy lekceważenie przepisów prawa kościelnego i udzielanie Eucharystii protestantom nie szkodziłoby jedności Kościoła? Odpowiedź wydawałaby się oczywista, jednak czy „decentralizacja” Kościoła nie oznacza, że poszczególne episkopaty otrzymają – lub już otrzymują – prerogatywy wystarczające do forsowania takich zmian? Prefekt Kongregacji Nauki Wiary, kardynał Gerhard Ludwig Müller w swojej najnowszej książce o papiestwie stwierdził, że – jako teolog wprawdzie, nie kardynał kurialny – popiera „ostrożną decentralizację”, która miałaby oznaczać „przejęcie większej odpowiedzialności” przez poszczególne episkopaty, i to także w wymiarze nauczycielskim.

 

Skoro raz się udało…

Casus dowolności interpretacyjnej Amoris laetitia zdaje się potwierdzać kierunek, który zakładałby brak konieczności utrzymania jedności nauczania Kościoła na całym świecie, ale dawałby możliwość jego modyfikowania zależnie od warunków lokalnych. W sprawie rozwodników w nowych związkach niemieccy biskupi wydali dokument w oczywisty sposób niezgodny z nauczaniem Kościoła, ale choć minęły od tego czasu już dwa miesiące, żadnej reakcji nie ma. Trzeba więc powiedzieć wprost, że ich krok musi być przez Stolicę Apostolską akceptowany; możemy tylko domniemywać, że właśnie na gruncie koncepcji „decentralizacji” Kościoła, zakładającej także przydanie poszczególnym episkopatom większej odpowiedzialności w sprawach nauczania. Skoro tak, to co stoi na przeszkodzie, by Niemcy także w sprawie Komunii dla protestantów nie mieliby działać „odpowiedzialnie” i pokazać, że „nie są filią Rzymu”? Zdaje się, że niewiele. Oby stało się inaczej.

 

Paweł Chmielewski

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie