Doktor Li Wenliang, odkrywca koronowirusa, który został zarażony wirusem i zmarł w wyniku choroby, był chrześcijaninem. Jak pisze Grzegorz Górny na wpolityce.pl, lekarz pozostawił duchowy testament 2 Listu św. Pawła do Tymoteusza: „Dobrą walkę stoczyłem, bieg ukończyłem, wiarę zachowałem, a teraz czeka na mnie wieniec sprawiedliwości”. Pekiński reżim milczy o bohaterze.
Li Wenliang pracował jako okulista w szpitalu Wuhan. To on jako pierwszy zidentyfikował koronawirusa. Niestety, lekarz został nim zarażony i zmarł 6 lutego. Doktor Wenliang dokonał swojego odkrycia 30 grudnia 2019 roku. Już wtedy miał pewność, że ma do czynienia z groźnym wirusem, podobnym do SARS. Powiadomił o niebezpieczeństwie władze i zalecił środki ostrożności – został za to ukarany przez komunistyczne władze. Został oskarżony o rozpowszechnianie fałszywych wiadomości i zakłócanie porządku publicznego.
Wesprzyj nas już teraz!
Jak pisze Górny, Chińczycy ukrywali informacje o wirusie do czasu, kiedy epidemia wymknęła się spod kontroli – było już za późno – wirus bowiem zaczął rozpowszechniać się po całym kraju, a nawet przekraczać granice Chin. Li Wenliang został zrehabilitowany i wrócił do pracy w szpitalu ze świadomością, że kładzie na szali własne życie. I taką cenę zapłacił, pozostawiając żonę w zaawansowanej ciąży i małego syna.
Mając świadomość, ze umiera, doktor napisał duchowy testament. Pisze w nim o tym, że nie chce być bohaterem, ale lekarzem. „Nie mogę patrzeć na tego nieznanego wirusa, który sprawia cierpienie mym rówieśnikom i tylu innym niewinnym osobom. Nawet jeśli umierają, zawsze patrzą mi w oczy z nadzieją na życie” – czytamy. Doktor pisał o swojej duszy w niebie i raju. „Jest światło na niebie! Na końcu tego światła jest raj, o którym często ludzie mówią. Wolałbym nie odchodzić, wolałbym wrócić do mojego rodzinnego domu w Wuhan” – pisał, wspominając swoje potomstwo i żonę.
„Do zobaczenia, moi drodzy. Z Bogiem, Wuhan, moje rodzinne miasto. Mam nadzieję, że po tej katastrofie przypomnisz sobie, że ktoś próbował powiadomić cię o prawdzie jak najwcześniej było to możliwe. Mam nadzieję, że po tej katastrofie nauczysz się, co znaczy być prawym. Już nigdy więcej odważne osoby nie powinny cierpieć ze strachu bez końca i z głębokiego i beznadziejnego smutku. Dobrą walkę stoczyłem, bieg ukończyłem, wiarę zachowałem, a teraz czeka na mnie wieniec sprawiedliwości (2 Tm 4,7; Pismo Święte)” – zakończył.
Źródło: wpolityce.pl
MA