11 grudnia 2018

Chciała być „kapłanką”, będzie następca Merkel. Kim jest Kramp-Karrenbauer?

(fot. Instagram/CDU)

Jak wiele musi się zmienić, by nic się nie zmieniło. Nowa szefowa CDU będzie mówić o korektach i nowym otwarciu w niemieckiej polityce, ale w istocie wszystko pozostanie po staremu. Niemcy dalej będą ograniczać polskie aspiracje, wpuszczać islamskich imigrantów i dryfować w kierunku dechrystianizacji.

 

Niepewna pozycja

Wesprzyj nas już teraz!

Annegret Kramp-Karrenbauer – tak nazywa się nowa nadzieja CDU. Była premier Kraju Saary w piątkowych wyborach na przewodniczącego niemieckiej chadecji wygrała ze swoim głównym konkurentem, Friedriechem Merzem – o włos, zaledwie 35 spośród 999 głosów delegatów partyjnych! Stąd jej pozycja w partii nie jest jeszcze silna. Pokazały to wybory na nowego sekretarza generalnego. Kandydat Kramp-Karrenbauer, Paul Ziemiak, wprawdzie przeszedł, ale uzyskując zaledwie 60 procent poparcia. Dla porównania sama Kramp-Karrenbauer obejmując na początku roku tę samą funkcję poparta została przez 80 proc. głosujących. Nowa szefowa CDU będzie musiała wykonać naprawdę wielką pracę, by się wzmocnić.

 

Oczywistym krokiem powinno być sięgnięcie po urząd kanclerza. Angela Merkel, która Kramp-Karrenbauer namaściła na swoją następczynię, jeszcze kilka miesięcy temu mówiła publicznie, że funkcje szefa rządzącej partii i szefa rządu nie powinny być rozdzielone. Problem w tym, że w obecnym układzie sił nie można ich w łatwy sposób połączyć.

 

Kanclerstwo

Nowa przywódczyni chadecji mogłaby mieć poważne trudności z uzyskaniem poparcia w Bundestagu. Dla współrządzącej z CDU SPD obecna sytuacja jest dość wygodna. Socjaldemokratom będzie prawdopodobnie łatwiej uzyskiwać personalne i polityczne korzyści negocjując z osłabioną Merkel, niż z posiadającą pełną siłę Kramp-Karrenbauer. Była premier Saary mogłaby podjąć próbę odsunięcia SPD od rządu i zawiązania koalicji CDU/CSU-Zieloni-FDP; partia neomarksistowskich radykałów cieszy się jednak rosnącym poparciem dzięki swojej roli w opozycji. Nie ma żadnego interesu w tym, by wchodzić teraz do rządu. Trzecią drogą są nowe wybory – ale, po pierwsze, notowania chadecji pozostają wciąż dość słabe, a po drugie, najpierw Bundestag musiałby rozwiązać prezydent Frank-Walter Steinmeier. Tego jednak najprawdopodobniej nie zrobi, bo wyświadczyłby niedźwiedzią przysługę swojej macierzystej SPD, dziś w sondażach mającej rekordowo niskie poparcie. Czy Kramp-Karrenbauer uda się pokonać te trudności, nie sposób przewidzieć. Zadanie jest bardzo trudne.

 

Najważniejsze to islamska imigracja

Równie karkołomne wydaje się dokonanie tego, po co ją wybrano – poprawa notowań partii. Szef CSU i minister spraw wewnętrznych w rządzie Merkel Horst Seehofer uważa, że partia pod nowym przywództwem może liczyć na 40 proc. poparcia. To odważne stwierdzenie, bo Kramp-Karrenbauer nie dysponuje zbyt dużym instrumentarium mogącym jej pomóc osiągnąć taki wynik. By odzyskać zaufanie wyborców Kramp-Karrenbauer musi odciąć się od polityki kanclerz w jednej przede wszystkim kwestii – imigracji. Póki co zapowiada, że dokona tego na dwóch polach.

 

Po pierwsze, opowiada się za budową centr tranzytowych, w których mieliby przebywać migranci mający niewielkie szanse na otrzymanie azylu; po drugie, chciałaby przyspieszenia postępowania prowadzącego do wydalenia niepożądanych uchodźców z Niemiec.

 

Choć brzmi to jak przełom, w istocie mowa o zmianach kosmetycznych i czysto wizerunkowych. Z RFN odsyłani są tylko ci migranci, którzy pochodzą z państw uznawanych za bezpieczne – a to zdecydowana mniejszość. CDU rządzi w koalicji z SPD i dopóki tak jest, nie ma mowy o naprawdę poważnym przewartościowaniu w polityce migracyjnej. Nic nie spowoduje, że Niemcy zaczną nagle odsyłać do kraju masy Afgańczyków, Irańczyków czy Irakijczyków, nie mówiąc o największej grupie – Syryjczykach. Horst Seehofer, polityk którego trudno posądzać o miłość do masowej migracji islamskiej, zapewnił niedawno solennie, że przybysze z Syrii właśnie w żadnym wypadku nie będą odsyłani do kraju pochodzenia. I – uwaga – dotyczy to nawet brutalnych przestępców.

 

Co więcej zaledwie kilka dni po wyborczym zwycięstwie Kramp-Karrenbauer Niemcy podpisały jako jedno ze 164 państw pakt migracyjny ONZ. Ten dokument – który powstawał zresztą po części za niemieckie pieniądze, jak przyznał niedawno Berlin – to przepis na utrzymanie daleko posuniętej „porowatości” granic i dalsze uznawanie zwykłych migrantów ekonomicznych za uchodźców. Wreszcie sprawa fundamentalna. Niemcy nie otworzyli granic swojego kraju dopiero w 2015 roku; islamska migracja to problem ciągnący się od lat. Ta imigracja wciąż trwa także zupełnie legalnymi metodami, na przykład dzięki łączeniu rodzin. Kramp-Karrenbauer niczego nie zmieni, bo nie jest w stanie  tego zrobić. To nie Merkel stworzyła tę politykę; nie wymyśliła jej zresztą żadna partia. Polityka migracyjna jest z jednej strony uwarunkowana interesami niemieckiego przemysłu potrzebującego stałego dopływu rąk do pracy, z drugiej – nowotworem marksistowskiej ideologii, której hołdują niemieckie elity, zarówno z lewa, jak i z prawa. Kramp-Karrenbauer, mimo najszczerszych chęci, nie zatrzyma tej maszyny. Nie zrobi też nic z już przyjętymi uchodźcami – wyrzucić ich nie można, zintegrować się nie da. Jedyne co może zrobić, to skuteczniej od Merkel pudrować ropiejącą ranę; wyleczyć jej nie zdoła.

 

Obrona wartości, czyli walka o status quo

Innym fundamentalnym problemem współczesnych Niemiec jest stosunek do wartości chrześcijańskich, z szacunkiem dla ludzkiego życia na czele. Kramp-Karrenbauer, inaczej niż Merkel, to katoliczka i matka trojga dzieci. Znów jednak nie można liczyć nie tylko na przełom, ale nawet na głębsze zmiany. Powody są podobne: lewicowy koalicjant, ideologiczne zainfekowanie elit; do tego dochodzi jeszcze błyskawicznie postępująca dechrystianizacja społeczeństwa, co w zasadniczy sposób uniemożliwia prowadzenie autentycznej polityki chrześcijańskiej.

 

Jedyne, na co można liczyć, to utrzymanie status quo – aborcja pozostaje nielegalna, ale w wielu wypadkach niekaralna, nie można jej też reklamować; zachowany zostanie też niewątpliwie sprzeciw wobec komercyjnej eutanazji czy manipulacji genetycznych na ludziach. 100 tysięcy zabijanych rocznie dzieci, masowe użycie wczesnoporonnych pigułek, postępy ideologii gender – nowa szefowa CDU będzie wobec tego bezsilna. Wreszcie trzeba pamiętać, czym jest niemiecki katolicyzm. To pod wieloma względami inna wiara niż ta, która obecna jest w Polsce. Kramp-Karrenbauer, swego czasu publicznie deklarująca marzenia o byciu „kapłanką”, niewątpliwie nie należy do nurtu konserwatywnego!

 

Mitteleuropa

A Polska? Wiele komentarzy wzbudza wspomniana już postać nowego sekretarza generalnego partii. Paul Ziemiak urodził się w Szczecinie w 1985 roku jako Paweł. Nie ma polskiego obywatelstwa, ale włada polskim językiem; jest według własnych zapewnień dobrze zorientowany w polskiej historii i sytuacji politycznej. Mimo wszystko – Ziemiak jest Niemcem i będzie realizował niemiecki interes, a ten pozostaje pod wieloma względami całkowicie sprzeczny z polskim. Angela Merkel też ma polskie korzenie; co więcej urodziła się w NRD i stąd miała doskonale rozumieć Polskę i inne kraje dawnego Układu Warszawskiego. Nie przeszkodziło to jej jednak w całkowitym ignorowaniu Polaków mieszkających w Niemczech, kontynuowaniu zainicjowanej przez socjaldemokratów rozbudowy gazociągu Nord Stream czy bezpardonowym atakowaniu polskiego rządu.

 

Niemiecką polityką zagraniczną od tysiąca lat włada przekonanie o szczególnym posłannictwie w Europie Środkowo-Wschodniej, przybierając jedynie odmienne formy zewnętrzne. Koncepcja Mitteleuropy nie zostanie pogrzebana niezależnie od tego, kto stanie u sterów państwa. Antypolskiej polityki Niemiec nie zmieni ani Paul Ziemiak, ani Annegret Kramp-Karrenbauer. Forma może być inna, treść zostanie zachowana – Niemcy chcą, by w Polsce rząd był marionetkowy i do tego celu będą konsekwentnie dążyć.

 

Kontynuacja

Co się zatem zmieni? W gruncie rzeczy: nic. Zadania, jakie postawiono przed Kramp-Karrenbauer, są czysto wizerunkowe. Ma udawać, że oznacza zmianę; ma przekonać Niemców, że opanuje kryzys migracyjny i przemiany kulturowe związane z islamizacją lepiej, od Merkel. Nie zrobi tego, bo nie może. Wypełni powierzoną sobie misję jeżeli skutecznie to upozoruje. A jeśli okaże się dodatkowo politycznie wytrwała, to obejmie też prędzej czy później fotel kanclerza. Tylko tyle i aż tyle zależy od niej. Czy mamy jej kibicować? Mimo wszystko – tak. Bo choć Kramp-Karrenbauer będzie prowadzić politykę lokalnego imperializmu, to w razie klęski i dalszego osłabiania CDU władzę w Niemczech może przejąć koalicja lewicowa – Zielonych, SPD i Lewicy. Byłaby tak samo agresywnie antypolska, tyle, że do tego doszedłby jeszcze jeden komponent – skrajnie lewicowej ideologii. A tego nie potrzebuje ani Polska, ani Europa.

 

Paweł Chmielewski

 

 

Zobacz także:

 

Polonia Christiana 52. Niemieckie rewolucje

 

Polonia Christiana 52. Niemieckie rewolucje

 

W wydaniu m.in. Tadeusz Marczak o powrocie kwestii niemieckiej; Wir werden nicht dienen! – czyli Krystian Kratiuk o niemieckiej duszy; Jak zrozumieć Niemców? Odpowiedzi udziela ks. prof. Tadeusz Guz. A także: Czują się moralnie lepsi – wywiad o niemieckiej tożsamości historycznej i kulturowej z prof. Bogdanem Musiałem.

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie