26 maja 2017

Chcą upolitycznić matkę

(fot. Lukasz Dejnarowicz / FORUM)

Ta, która wydaje na świat życie, która roztacza pieczę nad swym dzieckiem i wpaja mu od najmłodszych lat podstawowe wartości. Matka. Tak wpływowa osoba musiała znaleźć się na celowniku ideologii niszczących tradycyjną rodzinę. Wypaczenie macierzyństwa. To dla lewaków byłoby „coś”!

 

„Rodzina to przeżytek” – wmawiają nam postępowcy. Teraz na topie są przecież związki partnerskie i to w dowolnych konstelacjach damsko – męskich, a i to w świetle genderowskiego „oświecenia” płciowego wcale nie jest do końca pewne. Nie ma już ojca, nie ma już matki. Jest rodzic „numer jeden” i „rodzic numer dwa”. Wymysł lewackich ideologów, stanowiący panaceum na tak doskwierający im „patriarchalny świat”. Tak oto „matka”, „ojciec”, „rodzina” stały się terminami politycznymi, wręcz zakazanymi, wymagającymi pilnej redefinicji.

Wesprzyj nas już teraz!

 

To, do jakich absurdów prowadzi kreowany ideologicznie przekaz, znakomicie obrazują pomysły „postępowców”, którzy w imię politycznej poprawności są w stanie zrezygnować z obchodów Dnia Matki. Tak stało się chociażby w jednej z belgijskich szkół. Dyrekcja stwierdziła, że takie święto powodowałoby stres u dzieci wychowywanych w niepełnych rodzinach. Taki dzień, to również ogromy problem dla dzieci znajdujących się pod pieczą par homoseksualnych. Najlepiej więc jest go zakazać, jako obraźliwy przeżytek. Podobnych przypadków, na przestrzeni ostatnich lat, było znacznie więcej.

 

Takie skrzywione postrzeganie tradycyjnej rodziny, macierzyństwa, ojcostwa znajduje poklask nawet w środowiskach mieniących się „naukowymi”. Tak! W ideologiczną walkę z macierzyństwem włączyli się ludzie noszący tytuły profesorskie – jak chociażby Carlos A. Ball, „guru” „tęczowych” środowisk. Prawnik ten stwierdził, że macierzyństwo nie ogranicza się wyłącznie do kobiety. Aby być matką, nie trzeba być kobietą! Bo – jak dodał – macierzyństwo, to nic innego, jak szereg czynności skupiających się na podstawowym celu – dbaniu o bezpieczeństwo i rozwój milusińskich. A to przecież już może zrobić każdy, nie tylko kobieta (matka). Takiej wykładni ma sprzyjać prawo stanowione, które wskazuje na równość kobiet i mężczyzn. Problemem więc są już tylko „normy kulturowe” – nazywane też „krępującymi uwarunkowaniami”, które zresztą mocno nie nadążają za duchem „genderczasów”. Po dokonaniu takiej redefinicji pojęć, „macierzyństwo” ma być traktowane i kojarzone bezpodmiotowo. Ot, jako zwykłą czynność dostępną dla każdego.

 

Tak oto „matka” odejść ma w niepamięć. Ach, tylko jeszcze ta biologia… Ale co tam, jest przecież przemysł in vitro, którego dalszy rozwój daje szanse na ostateczne uwolnienie się od tych niezrozumiałych dla lewaków uwikłań, jakie nałożył – nie bez powodu przecież – na ludzki gatunek Stwórca. Póki co, ideologia musi wystarczyć. By rozmyć do reszty tożsamość człowieka, trzeba więc tradycyjną matkę przekonać, że to kariera zawodowa, a nie macierzyństwo w pełnym słowa tego znaczeniu, jest powołaniem kobiety. Że wychowywanie własnego potomstwa, to tylko balast, od którego tak łatwo można się uwolnić. Wystarczy niania, żłobek, przedszkole, szkoła,… a może i sekta, albo ulica. Po co się trudzić?

 

Efekty tej filozofii już dziś widzimy. Także i w Polsce. To chociażby pozbawione wszelkich zasad moralnych, wulgarne nastolatki – kobiety – nie mające żadnych hamulców, aby znęcać się nad koleżanką z powodu chłopaka. To niemające wstydu studentki – „bohaterki” lewicowych mediów – traktujące swoje ciało jak towar, starające się przekonać, że sprzedawanie siebie, to inwestycja jak każda inna. Gwałt? Zdarza się. To ryzyko zawodowe, o którym szybko się zapomina. Ciąża? To problem, którego można się szybko pozbyć… A do czasu, kiedy nie zdecyduję się zostać matką, poczęte życie, to tylko „zlepek komórek”. I to ma być wzorzec współczesnej kobiety (matki)?

 

„Postęp” w kontekście matek ma też swoje inne oblicze. Dobrze obrazuje go sukcesywnie zwiększający się – od czasów powojennych – udział kobiet w rynku pracy. Tak z przyczyn ekonomicznych, choć nieoderwanych od ideologii, tradycyjny model rodziny, w której ojciec odpowiadał za utrzymanie rodziny, zaś matka roztaczała pieczę nad ogniskiem domowym, zaczął być coraz mocniej rozbijany. Aktywność zawodowa kobiet zwiększała się stopniowo – od zanotowanych w 1950 roku ok. 31 proc. kobiet zatrudnionych, przez 40 proc. odnotowane na początku lat 70-tych, aż po ok. 49 proc. osiągnięte w 2014 roku (Kobiety i mężczyźni na rynku pracy, Warszawa 2016).

 

Kariera jest też powodem, dla którego matki chcą wracać do pracy, pozostawiając zwykle swe pociechy „systemowym rozwiązaniom” wychowawczym. To że jest to model niedoskonały, lepiej wiedzą matki posiadające większą liczbę dzieci. Według danych GUS z 2014 roku, aż 77,7 proc. bezdzietnych kobiet było aktywnych zawodowo. Ponadto pracowało 74,1 proc. kobiet z jednym dzieckiem, 69,6 proc. z dwójką pociech i 54 proc. z trójką lub większą ilością dzieci (dane GUS za stat.gov.pl). Dość łatwo tu o wniosek, że większe rodziny jakby łatwiej odgadują, co jest ich prawdziwym skarbem. I nic to nie pomogą dywagacje o bezrobociu matek, jako „efektu 500+”, bo przywołane dane pochodzą z wcześniejszego okresu.

 

Tym bardziej w Dniu Matki – choć przecież trzeba o tym pamiętać co dzień – trzeba nam pokłonić się wszystkim tym kobietom, które nie zważając na „ducha czasu”, nie ulegając modom, postanowiły budować przyszłość swoją i bliskich w oparciu o życie rodzinne wsparte na chrześcijańskich wartościach. Nie oszukujmy się, bez tradycyjnej rodziny – pełnej miłości, zrozumienia i wzajemnego szacunku, szanującej i przyjmującej każde życie, stawiającej sobie za wzór Świętą Rodzinę – nie będzie funkcjonowało prawidłowo żadne społeczeństwo – czy to w mikro, czy makroskali. Nawet – a raczej zwłaszcza – to najbardziej „postępowe”. Bo nikt tak dobrze nie stanie na straży ogniska domowego, jak troskliwa, kochająca matka. Jakie to… tradycyjne. Dlatego są tacy, co chcą „matkę” ideowo zdeptać.

 

 

Marcin Austyn

 

 

 

 

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie