25 maja 2012

Antigua Guatemala

(Antigua (Gwatemala), kościół La Merced; fot. Raymond Ostertag/commons/creative)

Nigdy bym nawet nie pomyślał, gdybym tego nie zobaczył na własne oczy, że w wysokich i niedostępnych górach Sierra Madre del Sur, sięgających blisko czterech tysięcy metrów, wcale nie tak daleko od równika, zostało założone miasto całkowicie barokowe. Barok w Gwatemali? Ależ tak! I to jaki wspaniały!

 

Jeśli prawdą jest, że istnieje coś takiego jak zjawisko globalizacji, to z pewnością można je odnieść również do sztuki, ale nie tej współczesnej, a sztuki wieków dawnych. Pierwszym stylem o zasięgu globalnym – i chyba jedynym w swej jednorodności, bo styl współczesny nie posiada podobnych znamion – był barok. Istota baroku zasadza się w dwóch jego cechach. Po pierwsze, był to styl o zasięgu światowym, czyli o znamionach globalnych, przynajmniej w odniesieniu do architektury. Zabytki architektury barokowej obecne są wszędzie, na wszystkich kontynentach, z wyjątkiem Australii. I bynajmniej nie dotyczy to wyłącznie krajów katolickich, w których łonie powstał barok. Nie jest on obcy również prawosławnej Rosji, czy luterańskiej Skandynawii, przynajmniej w odniesieniu do budownictwa pałacowego. Po wtóre, był to styl uniwersalny, bo wyraził się we wszystkich dziedzinach życia indywidualnego i zespołowego: w urbanistyce, budownictwie, literaturze, poezji, muzyce, modzie, sposobie zachowania, a nawet w myśleniu i mentalności.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Nigdy bym nawet nie pomyślał, gdybym tego nie zobaczył na własne oczy, że w wysokich i niedostępnych górach Sierra Madre del Sur, sięgających blisko czterech tysięcy metrów, wcale nie tak daleko od równika, zostało założone miasto całkowicie barokowe. Barok w Gwatemali? Ależ tak! I to jaki wspaniały! Spacerując po prostych uliczkach, wytyczonych na siatce geometrycznej, co krok spotykałem barokowe kościoły, konwenty, klasztory, szkoły, kolegia, hospicja, miejskie pałace, budynki urzędów kolonialnych, nawet uniwersytet. I wszystko to barokowe, stare, XVII i XVIII-wieczne. Niestety, w przypadku kościołów, a naliczyłem ich blisko trzydzieści, pozostają w większości w zastraszającej ruinie. Co się stało? 29 lipca 1773 roku miasto nawiedziło trzęsienie ziemi. Straszliwe. W minutach wszystko legło w gruzach. Wprawdzie trzęsienia ziemi powtarzały się już wcześniej, jedne silniejsze, inne mniej katastrofalne, ale to, lipcowe, położyło kres miastu. Po tym ciosie już się nie podźwignęło.

 

Ocalała ludność przeniosła się kilkadziesiąt kilometrów dalej, zakładając nową stolicę, tę, która do dnia dzisiejszego istnieje pod nazwą Guatemala City, miasto brzydkie, chaotyczne, hałaśliwe. Ci nieliczni, którzy jednak pozostali w starym mieście, przystąpili do odbudowy swoich parterowych domostw, co było przedsięwzięciem możliwym do urzeczywistnienia. Ale nie starczyło już ani środków, ani motywacji na odbudowę ogromnych kościołów. Pozostawiono je w takim stanie, w jakim legły w gruzach owego pamiętnego lipca 1773 roku. Dopiero w naszych czasach przed destrukcyjnym działaniem warunków atmosferycznych zabezpieczono tylko niektóre z nich, te bardziej wartościowe pod względem architektury, by móc je udostępnić do zwiedzania. Nie poradzono sobie nawet z katedrą, tą starą, wspaniałą budowlą z połowy XVI wieku, odbudowywaną na przełomie XVIII i XIX wieku przez pół wieku, ograniczając jej kubaturę do rozmiarów przedsionka dawnej świątyni.

 

Co po podboju przez Pedra de Alvarado żyjących w wysokich górach Majów skłoniło Hiszpanów do zakładania w 1541 roku miasta w tektonicznie aktywnym miejscu? Może zdrowszy klimat, bo to dość wysoko? Może cudowny krajobraz w otoczeniu trzech wulkanów, Agua, Acatenango i ciągle dymiącego Fuego? A może wpłynęły na tę ryzykowną decyzję czynniki gospodarcze? Miasto bowiem, jako stolica Kapitanatu Gwatemali, rozwijało się żywiołowo. Tu zbiegało się całe bogactwo z krajów Ameryki Środkowej. Biali osadnicy wznosili obszerne, miejskie dwory i pałace, raczej niskie, parterowe, ale założone wokół dziedzińca na podobieństwo budownictwa z Hiszpanii. Miejscowa ludność indiańska tłumnie schodziła z gór do miasta, bo było ono otwarte dla tubylców, więcej – zachęcano Indian do osiedlania się obok Hiszpanów, tyle że w dalszych dzielnicach od centrum, czyli od głównego placu, wokół którego zawiązywało się każde kolonialne miasto w Ameryce. Zamożność mieszkańców, ich poczucie obowiązku, prestiż i szczodrobliwość wyrażały się w ofiarności na rzecz wznoszenia kolejnych kościołów. A tych przybywało w miarę osiedlania się zakonów: franciszkanów, dominikanów, kapucynów, augustianów, mercedarian, karmelitów, jezuitów i tuzina wspólnot żeńskich. Miasto przybrało charakter miasta duchownych, szlachty, żołnierzy i Indian.

 

Właśnie okaleczone przez trzęsienie ziemi kościoły, w swym tragicznym wyglądzie paradoksalnie uzewnętrzniają całe dostojeństwo baroku. Nigdzie indziej nie doświadczyłem podobnego zachwytu nad tym stylem, jak tu, w Antigua Guatemala, gdzie jego zasady w architekturze można prześledzić niejako od podszewki, a więc od środka, od procesu powstawania budowli, a nie tylko oglądając jego efekt w postaci ukończonej i nienaruszonej świątyni. Warto podkreślić, że barok, który w samej Europie posiada wiele odmian – barok bawarski, austriacki, polski, ukraiński, itd. – w Ameryce otrzymał jedyną w swoim rodzaju postać. Jest całkowicie inny, chociaż zasady jego funkcjonowania pozostają te same jak gdzie indziej. Nie tu miejsce na zgłębianie różnic, czy ustalaniu jego wyjątkowości. Niech wystarczy to, że barok w Ameryce ma coś z duchowości i z wrażliwości Indian, bo to oni byli głównymi budowniczymi, majstrami, kamieniarzami, snycerzami, rzeźbiarzami, malarzami, dekoratorami, a niekiedy nawet i architektami tych wspaniałych dzieł.

 

Styl barokowy w Ameryce – przynajmniej w odniesieniu do architektury –  upowszechnili jezuici. Pierwsi członkowie Towarzystwa Jezusowego przybyli jako ludzie baroku do Nowego Świata jeszcze za życia Ignacego Loyoli, najpierw do Brazylii, później do Peru, wreszcie do Meksyku, Gwatemali i innych krajów amerykańskich. Przybywali nie tylko jako misjonarze do pracy wśród pogan, bo tymi od dawna zajmowali się chociażby franciszkanie, ale przybywali jako kadra szkolnictwa wyższego,  przejmując na siebie obowiązki nauczania zarówno białych Kreoli, jak Metysów i Indian, bez różnicy ras. Założyli w mieście kolegium, a w 1676 roku już uniwersytet, zresztą funkcjonujący do dziś, tyle że w stolicy Gwatemali.

 

W katedrze pod wezwaniem św. Jakuba Apostoła, patrona Gwatemali, poszedłem pokłonić się człowiekowi, którego kości spoczywają w krypcie. Kim był? Zwykłym żołnierzem u boku Hernána Cortésa, zdobywcy Meksyku. Ale pozostawił po sobie dzieło wielkiej wartości, rzetelną, w miarę obiektywną, świetnie napisaną kronikę podboju Nowej Hiszpanii, tłumaczoną też na polski. Owszem, targały nim wyrzuty sumienia, że w trakcie podboju przepadły wielkie indiańskie państwa, ale miał też świadomość, że to Hiszpanie przynieśli ludom amerykańskim i cywilizację, i chrześcijaństwo. A te w jego opinii były wartościami nadrzędnymi, które – w ostatecznym rozliczeniu zysków i strat – przyczyniły się do powstania nowego, cywilizowanego, chrześcijańskiego społeczeństwa Ameryki.

 

 

Jan Gać

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Skutecznie demaskujemy liberalną i antychrześcijańską hipokryzję. Wspieraj naszą misję!

mamy: 95 133 zł cel: 300 000 zł
32%
wybierz kwotę:
Wspieram