8 listopada 2017

Bośnia i Hercegowina w NATO? Bośniaccy Serbowie próbują zablokować starania Sarajewa

Odsłonięcie pomnika rosyjskiego dyplomaty Witalija Czurkina w poniedziałek, 6 listopada, we Wschodnim Sarajewie nabrało wymiaru międzynarodowego. Dla Rosjan stało się okazją do pokazania wsparcia dla Serbów mieszkających w Bośni i Hercegowinie. Dla Bośniaków było sygnałem, że Belgrad i Moskwa nie zamierzają rezygnować ze swoich wpływów na Bałkanach. Wzmocnienie pozycji serbskich obywateli w Bośni i Hercegowinie służy jednocześnie zablokowaniu jej ewentualnej akcesji do NATO.

 

Rany po wojnie domowej na Bałkanach w ubiegłym wieku jeszcze długo pozostaną niezabliźnione, a każde odgrzewanie konfliktów narodowych w dawnej Jugosławii jest nadal elementem rozgrywki wielkich aktorów polityki międzynarodowej. Obszarem Półwyspu Bałkańskiego zawsze interesowała się Rosja, ciesząca się sympatią Serbów, pamiętających pomoc Rosjan jeszcze w walkach z Turkami. Dzisiaj Serbia jest postrzegana przez Zachód jako bliski sojusznik Moskwy i przyczółek do oddziaływania Kremla na sytuację na Bałkanach. Stąd też pojawiają się wszelkie inicjatywy Zachodu mające na celu osłabienie Serbii a tym samym wpływów Rosji w tym regionie. Rosja z kolei próbuje (bez efektów) hamować apetyty Paktu Północnoatlantyckiego na poszerzanie swoich granic. W ostatnim czasie Bałkany są obszarem, w którym NATO rośnie w siłę.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Rozpad bloku sowieckiego nie od razu przełożył się na wydłużenie listy państw – członków NATO. Pierwsze (po przyjęciu w 1982 roku Hiszpanii) rozszerzenie paktu nastąpiło dopiero 12 marca 1999, gdy członkami stały się Polska, Czechy i Węgry. Poza Grecją pierwsze kraje bałkańskie weszły w skład NATO stosunkowo niedawno – 29 marca 2004, gdy do układu przystąpiły Bułgaria i Rumunia, a także Estonia, Łotwa, Litwa, Słowacja i Słowenia. Pięć lat później dołączyły do tego grona Chorwacja i Albania. Poza Paktem Północnoatlantyckim znajdowało się już tylko pięć państw: Serbia, Bośnia i Hercegowina, Macedonia oraz Czarnogóra a także powstałe w 2008 roku niepodległe Kosowo.

 

Wydawało się, że stan taki utrzyma się na lata, ale bliska Serbii Czarnogóra obrał kurs prozachodni i 5 czerwca 2017 stała się 29 członkiem NATO. Dla Belgradu był to duży cios, tym bardziej, że krytyczne stanowisko wobec członkostwa Czarnogóry w NATO wyrażali otwarcie przedstawiciele mniejszości serbskiej w Czarnogórze (ok. 28 proc. społeczeństwa) i Cerkiew prawosławna, przypominająca wiernym bombardowania prowadzone przez wojska NATO. Ofiarami natowskiej operacji „Allied Force” między 24 marca, a 20 czerwca 1999 roku stali się bowiem także obywatele Czarnogóry, którzy aż do referendum niepodległościowego 21 maja 2006 roku razem z Serbią tworzyli jedno państwo.

 

Dystansu do Belgradu nabierają też Macedończycy. Latem miał miejsce kryzys dyplomatyczny między Macedonią a Serbią. Władze w Belgradzie zarzuciły Macedonii prowadzenie działań szpiegowskich w Serbii i na podstawie raportów wywiadowczych podjęły decyzję o wycofaniu obsady ambasady Serbii w Skopje. Szef dyplomacji macedońskiej Nikoła Dimitrow zaprzeczał zarzutom strony serbskiej, ale sprawa położyła się cieniem na relacjach dwóch państw, jeszcze niedawno współtworzących Jugosławię.

 

Wpływ na taki stan ma też zapewne obrany przez Skopje kurs pronatowski. W czerwcu tego roku pojawiła się nawet informacja o rozważaniu przez Macedonię zmiany nazwy kraju w celu odblokowania procesu akcesyjnego do NATO. Na wejście w skład Paktu Północnoatlantyckiego Macedonii pod obecną nazwą nie godzi się Grecja, uważająca, że jej północny sąsiad nie ma prawa używać takiej nazwy ponieważ duża część historycznej Macedonii wchodzi w skład Grecji a obecna nazwa sugeruje przyszłe roszczenia terytorialne wobec Republiki Greckiej. Zniesienie greckiego weta otwarłoby drogę do NATO Macedonii i NATO przybliżyłoby się od południa do granic Serbii. Jedynym „nienatowskim” państwem – sąsiadem Serbii pozostałyby więc Kosowo oraz Bośnia i Hercegowina. Projekt Kosowa Serbowie traktują jako byt tymczasowy i liczą się z tendencjami Albańczyków w Kosowie i Albanii, uważającymi za nieodzowne zjednoczenie jednego narodu w jednym państwie. Już dzisiaj w Kosowie przy domach prywatnych i w miejscach publicznych łatwiej jest zobaczyć flagę albańską niż Republiki Kosowa, co świadczy o nastrojach obywateli młodego państwa. Tym ważniejsze dla Belgradu i dla Rosji jest więc zablokowanie wejścia Bośni i Hercegowiny do NATO.

 

Podział państwa po wojnie domowej w Bośni i Hercegowinie w latach 1992 – 1995 jest odbiciem podziału politycznego i mentalnego społeczeństwa całego państwa. W wyniku zawartego 14 grudnia 1995 roku układu pokojowego w Dayton, kończącego wojnę domową, Bośnia i Hercegowina stała się państwem federacyjnym, tworzonym przez Republikę Serbską, Federację Bośni i Hercegowiny oraz autonomiczny dystrykt Brčko. Boszniacy (muzułmańscy Słowianie) stanowią około połowy ludności państwa, Serbowie ponad 30 proc., a trzecią grupą narodową są Chorwaci.

 

Od czasu rozpadu Jugosławii w Bośni rośnie procentowy udział muzułmanów, którzy dzisiaj stanowią już około połowy mieszkańców państwa. Z kolei liczba chrześcijan (prawosławnych Serbów i katolickich Chorwatów) spadła w ciągu kilku dekad z ponad 60 proc. do niespełna połowy ludności kraju. Trwałość podziałów wewnętrznych petryfikuje podział stolicy Bośni i Hercegowiny – Sarajewa, nieco przypominający podział Cieszyna w 1920 roku. Zamieszkała przez Serbów wschodnia część miasta wchodzi w skład jednej z części federacji – Republiki Serbskiej i przybrała nazwę Wschodniego Sarajewa, zamieszkałego przez około 100 tys. mieszkańców. Zachodnia część znalazła się w drugim członie państwa – Federacji Bośni i Hercegowiny i pozostała przy starej nazwie – Sarajewo.

 

Żyjący obok siebie mieszkańcy obydwu części Sarajewa mają inną ocenę historii, szczególnie tej najnowszej, żywej w pamięci. Inaczej widzą też przyszłość swojego państwa, rozumiejąc inaczej nawet słowo „swojego”. Zbliżenie z NATO jest celem Bośniaków i Chorwatów, czujących dystans do Serbów, z którymi przed kilkunastu laty toczyli regularne walki. Proces mający na celu pełne członkostwo Bośni i Hercegowiny w NATO toczy się z inicjatywy władz w Sarajewie i dowództwa NATO od 2006 roku. Wówczas to Bośnia i Hercegowina włączyła się do programu „Partnerstwo dla pokoju”, rozszerzającego stosunki Paktu Północnoatlantyckiego z krajami Europy i Azji, nie będącymi członkami NATO. Pierwszy indywidualny plan partnerstwa bałkańskiego kraju z NATO to styczeń 2008 roku. Dalsze lata to długie rozmowy prowadzone z mniejszym lub większym natężeniem do tej pory.

 

W 2014 roku, na 65-lecie powstania NATO, poinformowano o nierozszerzeniu organizacji, co było żółtym światłem dla Sarajewa. Wobec Bośni i Hercegowiny zgłoszono zarzut, że kontrolę nad 63 obiektami wojskowymi powinny przejąć z gestii władz regionalnych władze centralne. Brak tych zmian jest formalną przeszkodą do uporządkowania spraw na linii BiH – NATO. Nieformalną przeszkodą jest sytuacja wewnętrzna w państwie, które swoją akcesją do Paktu Północnoatlantyckiego może narazić się na rozpalenie nowego konfliktu wewnętrznego w i tak dość napiętej sytuacji, nieco tylko załagodzonej upływem czasu.

 

W rozmowach z obywatelami Bośni i Hercegowiny oni sami często sytuację w swojej ojczyźnie porównują do beczki z prochem, którego wybuch może spowodować iskra z najmniej spodziewanej strony. Zablokowanie poszerzenia NATO o Bośnie i Hercegowinę jest ostatnią szansą Rosji na uniknięcie politycznej i militarnej blokady sojuszniczej Serbii. Dzisiejsze wsparcie armii serbskiej sprzętem i uzbrojeniem rosyjskim daje w czasach pokoju minimum komfortu ale nie będzie gwarantowało Serbom nic w przypadku konfliktów zbrojnych. Jeszcze nie decydujące, ale już znacznie mocniejsze niż przed laty, nastroje proeuropejskie mogą w końcu doprowadzić do zbliżenia Belgradu do Zachodu kosztem współpracy – także militarnej – z Federacją Rosyjską. Tego nie chce ani Rosja ani obecne władze Serbii.

 

Dlatego też każdy gest prorosyjski, mający miejsce gdziekolwiek na Bałkanach, promują media rosyjskie i serbskie. Z tego wynika nadanie dużej rangi politycznej i medialnej odsłonięciu pomnika Witalija Czurkina w poniedziałek, 6 listopada, we Wschodnim Sarajewie. Wydarzenie wyeksponował nawet prasowy organ Zgromadzenia Federalnego, czyli dwuizbowego parlamentu Rosji – „Parlamentskaja Gazieta” – w artykule pt. „Rosja podziękowała bośniackim Serbom za odsłonięcie pomnika Witalija Czurkina”.

 

Pomnik (tablicę pamiątkową) usytuowano przed wejściem do muzeum historii współczesnej Republiki Serbskiej w Wschodnim Sarajewie. Upamiętnienie przez bośniackich Serbów osoby Czurkina (zmarłego w lutym 2017 roku) to prztyczek w nos zwolennikom NATO i Zachodu. Napis na płycie pomnika w treści „Dziękujemy za rosyjskie NIE” odnosi się do zablokowania przez Czurkina na posiedzeniu Rady Bezpieczeństwa ONZ 8 lipca 2015 roku rezolucji mającej wskazać jako winnych za masakrę w Srebrenicy (16 lipca 2015 roku) bośniackich Serbów, którzy odrzucają zarówno swoją winę jak i prawdziwość liczby zabitych w Srebrenicy muzułmanów.

 

Relacje między Serbami, Chorwatami oraz muzułmanami w Bośni i Hercegowinie, mimo upływu czasu od wojny domowej, nie poprawiają się. W końcu października prezydent bośniackiej Republiki Serbskiej Miłorad Dodik spotkał się z prezydentem Republiki Serbii Aleksandrem Vucziczem w celu omówienia położenia Serbów oraz Chorwatów w Bośni i Hercegowinie. Jak pisał portal „EurAsiaDaily”, według Dodika położenie Serbów i Chorwatów w Bośni pogarsza się w kwestiach finansowych i respektowania prawa. Prezydent serbskiej części Bośni i Hercegowiny stwierdził nawet, że państwo to nie może przetrwać w obecnym kształcie, nadanym w wyniku pokoju w Dayton. Dodik ocenił obecną sytuację Serbów i Chorwatów – według serbskiej agencji „Beta” – jako podlegających majoryzacji doświadczanej ze strony muzułmańskich Bośniaków i społeczności międzynarodowej. Lider Serbów bośniackich miał ponoć także podkreślić rolę Belgradu jako obrońcy regionalnej stabilności i pokoju w regionie Bałkanów.

 

Oczekiwania Serbów z Bośni i Hercegowiny są jasne – chcą gwarancji swoich praw, wynikających z układu w Dayton i widzą rolę gwaranta w Serbii. Serbowie bośniaccy idą również naprzeciw planom Belgradu i nie chcą widzieć swojego państwa w NATO. 17 października parlament Republiki Serbskiej (składowej BiH) przyjął rezolucję o militarnej neutralności całego państwa Bośni i Hercegowiny. W praktyce neutralność ma przełożyć się na niewchodzenie do NATO. Rezolucja nie ma mocy prawnej, ale Serbom chodziło o pewną deklarację polityczną, stopującą kierunki polityki władz w Sarajewie. Muzułmańscy obywatele Bośni i Hercegowiny mają jednak inną wizję politycznej przyszłości Sarajewa.

 

Przed wstąpieniem BiH do NATO w sierpniu tego roku przestrzegał władze bośniackie ambasador Federacji Rosyjskiej w Sarajewie Piotr Iwancow. W celu zerwania współpracy Bośni i Hercegowiny z Paktem Północnoatlantyckim wspólnie grają Serbowie bośniaccy z Belgradem i Moskwą. Rozwiązania prozachodnie, idące po myśli władz centralnych w Sarajewie, mogą zaostrzyć konflikt wewnętrzny, który ma podłoże narodowe i religijne. Jednak Serbowie i Bośniacy wiedzą, że ostateczne decyzje o ewentualnym członkostwie BiH w NATO będą zależały od ułożenia się stosunków Stanów Zjednoczonych i Federacji Rosyjskiej. Obranie przez obydwa mocarstwa kursu konfrontacyjnego oraz otwarcie drzwi do NATO Bośni i Hercegowinie grozić może rozpadem państwa, którego spójność jest od początku istnienia bardzo krucha.

 

 

Jan Bereza

 

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Skutecznie demaskujemy liberalną i antychrześcijańską hipokryzję. Wspieraj naszą misję!

mamy: 127 724 zł cel: 300 000 zł
43%
wybierz kwotę:
Wspieram