Były bułgarski minister spraw zagranicznych w rządzie Symeona Saksoburggotskiego (byłego cara Bułgarii), Solomon Pasi, bije na alarm: „Bułgaria musi zatrzymać podmorski i bałkański gazociąg „Turecki Potok”. Tak naprawdę jest on rosyjskim potokiem, za pośrednictwem którego Putin, nie tylko gazem, zaleje Europę”.
Były szef MSZ Bułgarii, wielki zwolennik zbliżenia Bułgarii do Zachodu, jest przekonany, że Serbia, z którą Rosja zacieśnia inwestycje energetyczne jest „piętą Achillesową” Europy. – A Bułgaria brakiem konkretnych działań jedynie się do tego przyczynia – zauważa. Mało tego – we wrześniu 2019 roku podpisano (niezwykle uroczyście) umowę zakładającą, że na terytorium Bułgarii ułożony zostanie łącznik między gazociągiem „Turecki Potok” a systemem gazowym Serbii.
Wesprzyj nas już teraz!
„Turecki Potok” to dwie, niemal już gotowe, nitki gazociągu. Pierwsza ma dostarczać gaz do Turcji, druga do Europy Południowo-Wschodniej (m.in. Bułgarii i Serbii). Latem tego roku gazociąg opuścił Morze Czarne docierając do Tracji – europejskiej części Turcji.
Bułgarski polityk ostro – w podobnym zresztą tonie jak obecne władze w Sofii – krytykuje też postawę francuskiego prezydenta Emmanuela Macrona wobec Bałkanów Zachodnich. Macron zablokował rozmowy mające na celu rozpoczęcie negocjacji akcesyjnych Albanii i Macedonii Płn. z Unią Europejską. A taka postawa otwiera jedynie „nowe bałkańskie wrota” dla czekającej tylko na to Moskwy.
Solomon Pasi jest zdania, że dziś Bułgaria i jej centroprawicowy rząd robią zbyt mało, by zbliżyć się do Stanów Zjednoczonych. – Musimy dążyć do współpracy z USA, współpracy bliskiej, racjonalnej i korzystnej, w wyniku której moi rodacy zasłużą w końcu na… Nobla – ocenia były minister spraw zagranicznych.
Źródło: fakti.bg
ChS
