– W Chinach rzadko mówią o swojej wierze i jej wyznawaniu. Nie jest to dobrze widziane, a poza tym istnieje obawa, że ktoś o tym doniesie. Jednak w grupie przyjaciół katolików, ludzi wierzących i modlących się, nie ukrywa się swojej wiary. Doktor Li przez swoje czyny pokazał nam wszystkim, jak pomagać innym w chwilach szczególnego zagrożenia, ryzykując swoje życie i umierając na służbie w szpitalu – mówi w rozmowie z tygodnikiem „SIECI” o. Jan Konior. Kapłan opowiada o doktorze Li Wenliangu – katoliku z Chin, który poinformował świat o pojawieniu się koronawirusa.
Z relacji o. Koniora wynika, że dr Li został potępiony przez chińskie władze za to co zrobił. – Przekaz był taki, że rozsiewa plotki i podaje nieprawdziwe informacje, które wywołują panikę w chińskim społeczeństwie. Do jego domu natychmiast przyszła policja z żądaniem, aby podpisał oświadczenie, że przekazane przez niego informacje są nieprawdziwe. Pod przymusem je podpisał – opowiada.
Wesprzyj nas już teraz!
Zapytany skąd wiadomo, że dr Li Wenliang był katolikiem o. Konior odpowiedział: „Od jego rodziny i przyjaciół. Zwykle ludzie w Chinach rzadko mówią o swojej wierze i jej wyznawaniu. Nie jest to dobrze widziane, a poza tym istnieje obawa, że ktoś o tym doniesie. Jednak w grupie przyjaciół katolików, ludzi wierzących i modlących się, nie ukrywa się swojej wiary”.
Duchowny nie ma wątpliwości, że wśród wielu wierzących katolików w Chinach dr Li jest uważany za męczennika. – W społeczeństwie chińskim jego śmierć poruszyła wielu. Postać dr. Li stała się wzorem dla chińskich portali społecznościowych. Wielu Chińczyków krytycznie odniosło się do decyzji władz, zarzucając im niekompetencję, szczególnie na początku rozwoju pandemii, której można było zapobiec przez mądre, odgórne decyzje. On sam chciał do końca ratować wszystkich zarażonych, mając świadomość, że jest to nie tylko jego lekarskie powołanie, lecz również obowiązek jako człowieka wierzącego, który w imię Jezusa Chrystusa przychodzi pomóc swoim braciom i siostrom – tłumaczy o. Konior.
Doktor Li Wenliang zmarł 7 lutego po tym jak zaraził się koronawirusem od jednej z pacjentek, której pomagał wyzdrowieć. Władze Chin próbowały na wszelkie możliwe sposoby wmówić światu i opinii publicznej, że nie miał on nic wspólnego z katolicyzmem. Nie były jednak w stanie pogrzebać prawdy i, jak zauważa o. Konior, wszystko wskazuje na to, że już niedługo świadectwo wiary, jakie dał światu tragicznie zmarły lekarz przyniesie dobre plony w „Państwie Środka” i innych miejsca na świecie.
Źródło: tygodnik „SIECI”
TK