4 września 2019

Brazylia już w roku 2032 może stać się protestancka! Herezja jest najsilniejsza w Amazonii – co na to Synod?

(Zdjęcie ilustracyjne. Źródło: pixabay.com (J F))

Brazylijscy duchowni obawiają się ekspansji misji ewangelickich w Amazonii. Niegdyś katolicki kraj, w związku z przemianami, jakie zachodzą od lat 90. XX wieku – to jest od czasu przyspieszonej konwersji na protestantyzm – już wkrótce może być zdominowany przez ewangelików. Dlatego też miejscowi duchowni katoliccy chcą odwrócenia trendu i dyskusji o tym problemie na Synodzie Amazońskim.

 

Według niektórych ekspertów, ewangelicy mogą stać się większością w kraju już w roku 2032. Ich wpływy w szczególności widoczne są w rejonie Amazonii. Cztery z sześciu brazylijskich stanów o największym udziale ewangelików znajdują się w Amazonii, w północnej części kraju. W Rondônia w 2010 roku z wiarą katolicką identyfikowało się ponad 734 tys. katolików. Ewangelicy stanowili 528 tys. osób. Dziesięć lat wcześniej liczba katolików wynosiła 793 tys., a protestantów – 375 tys.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Brazylijscy duchowni nie mają wątpliwości, że jest to jedna z kwestii, która powinna być poruszona podczas obrad zbliżającego się synodu dla regionu Amazonii, który odbędzie się od 6 do 27 października w Rzymie.

 

– Do lat 70. XX wieku, gdy przybyłem do Amazonii, Brazylia była prawie całkowicie katolicka. Ale rozwój pól uprawnych w wykarczowanym lesie deszczowym zmienił wszystko – przekonuje urodzony we Włoszech biskup Flavio Giovenale z Cruzeiro do Sul, który posługuje w amazońskim stanie Acre.

 

– To prawie tak, jakby ewangelicy mieli projekt przekształcenia Amazonii w niekatolickie terytorium, po gigantycznych zmianach w regionie – ocenia. Hierarcha – chociaż nie chce wskazywać na jedną konkretną przyczynę takiego stanu rzeczy, stwierdza, że jedno jest pewne. – To złożone zjawisko, ale ewangelicy z pewnością zapełniali przestrzenie, które pozostawiliśmy puste – mówi.

 

W głównych obszarach lasów deszczowych, takich jak Belém i Manaus – miasta o populacji odpowiednio 1,5 miliona i 2,1 miliona mieszkańców – proces przebiegał zgodnie z tym samym modelem, co w pozostałej części kraju. Zdaniem biskupa Giovenale, osoby migrujące ze wsi do miast zostawały w ten sposób wykorzeniane, zaś wspólnotę i poczucie bezpieczeństwa znajdowały pośród licznych pastorów.

 

– Historyczne dzielnice większości miast w Brazylii są pełne kościołów katolickich, podczas gdy w biednych, odległych dzielnicach dominują kościoły ewangelickie – stwierdził biskup.

 

Tak zwana teologia dobrobytu miała szybko uwieść wielu biednych migrantów, którzy musieli dostosować się do nowej rzeczywistości – sugeruje (również urodzony we Włoszech) ksiądz Luigi Ceppi, który mieszka w Amazonii od lat 80. XX wieku. Kapłan uważa, że biedni zostali pozostawieni przez duchownych katolickich samymi sobie, a potem pojawiła się religia, która obiecywała im zaspokojenie materialnych potrzeb.

 

Wśród społeczności wiejskich i leśnych – utworzonych przez rybaków i osoby zajmujące się zbieractwem – nieobecność kapłanów oraz izolacja osad amazońskich stanowiły łatwy cel dla zborów ewangelickich, które wysyłały swoich ludzi do Amazonii, pozyskiwali lokalnych duchownych, a następnie ci byli w stanie nawracać całe grupy.

 

– W mojej diecezji mamy średnio jednego księdza na obszar 4 910 kilometrów kwadratowych. Wyzwania związane z transportem są ogromne – ubolewa  bp Giovenale.

 

Około 70 proc. wspólnot w diecezji hierarchy ksiądz odwiedza tylko raz w roku lub raz na dwa lata. – Jedynym powszechnym sakramentem jest chrzest. Większość ludów amazońskich nie ma dostępu do regularnych sakramentów – dodaje.

 

Jeden z najsławniejszych liderów ochrony środowiska w historii Amazonii, Chico Mendes, kiedyś ściśle współpracował z „podstawową wspólnotą kościelną” (marksistowskie organizacje powstałe po roku 1968) w Akce – zauważył ks. Ceppi, który był jego przyjacielem. – Teraz wielu w jego społeczności, w tym niektórzy z jego krewnych, są ewangelikami – dodaje.

 

Wedle badań Stowarzyszenia Misji Transkulturowych z 2010 roku, pośród 340 rdzennych ludów Amazonii, misje ewangelików ustanowiono w co najmniej 182 z nich.

 

– Spędzają więcej czasu na wsiach, poświęcają dużo czasu na nawracanie rdzennych przywódców, którzy przekonują również innych członków grupy do konwersji – wyjaśnia przyczynę sukcesów protestantów antropolog Ivaneide Bandeira Cardozo, koordynator organizacji pozarządowej Kanindé, która opowiada się za prawami rdzennych grup.

 

Sukces ewangelicznych kaznodziejów ma również przyczyny ekonomiczne – dodaje Cardozo. – Większość pastorów nie potępia ewentualnych wykroczeń, takich jak kradzież drewna, nielegalne wydobycie czy niezgodne z prawem dzierżawienie [miejscowej] ziemi, więc wydaje się, że są lepszymi ludźmi niż katoliccy misjonarze, którzy mówią o ochronie przyrody, ale jednocześnie odrzucają nielegalne zachowania – dodaje antropolog.

 

Wspólne wysiłki ewangelików, by nawrócić ludność tubylczą, poważnie zagrażają przetrwaniu wielu grup tubylczych – ostrzega z kolei Cleber Buzatto, główny koordynator rdzennej Rady Misyjnej, komisji Krajowej Konferencji Biskupów Brazylii.

 

– Większość tych kościołów demonizuje rdzenne kultury, duchowość i tradycje. Jednocześnie stymulują nawróconych do przejmowania inicjatyw komercyjnych na ich ziemiach, mając ambicje finansowe. Tak więc ich istnienie jako grup tubylczych jest zagrożone – tłumaczy.

 

Zdaniem Buzatto, ​​lokalne parafie katolickie i zbory muszą skuteczniej angażować się w pracę misyjną ze społecznościami tubylczymi.

 

W ubiegłym roku ekspert ds. demografii José Eustáquio Diniz Alves napisał w artykule o przemianach religijnych w Brazylii, że odsetek katolików w populacji Brazylii może spaść do 38,6 proc. w 2032 roku, podczas gdy ewangelików przybędzie i mogą stanowić w tym samym czasie około 39,8 proc. populacji. Staną się tym samym dominującą wspólnotą religijną w kraju.

 

Biskup Giovenale uważa, że jedynym sposobem na odwrócenie tych niekorzystnych trendów dla Kościoła katolickiego jest większe zaangażowanie misyjne. – Musimy przestać być kościołem odwiedzającym i stać się kościołem obecnym – stwierdził.

 

Już wcześniej katoliccy duchowni pełniący posługę w regionie Amazonii ubolewali, że dokument roboczy dotyczący przyszłego Synodu Amazońskiego nie porusza prawdziwych problemów, z którymi boryka się region, ani nie sugeruje ich rozwiązań.

 

Ks. José Luis Azcona, emerytowany biskup misyjny z Marajó w Brazylii, podkreślił, że Amazonia nie jest już katolicka, dlatego też „jakakolwiek nostalgia za Amazonią, której już nie ma, jest fatalna dla jej integralnej ewangelizacji”. Zdaniem duchownego, w niektórych miejscach zielonoświątkowcy stanowią już 80 proc. ludności.

 

Biskup Azcona skrytykował dokument roboczy synodu za to, że nie porusza realnych problemów regionu, w tym wykorzystywania seksualnego chłopców i dziewcząt, handlu ludźmi oraz kryzysu duchowego.

 

Hierarcha zauważył także, że „w żadnym aspekcie Instrumenum laboris nie ma mowy o demonach, o ich złośliwym działaniu wobec ludzi, narodów i kultur. Podobnie nie ma o zwycięstwie Chrystusa, jego wyzwoleniu z grzechu itp. Uznał także zamiar ożywienia religii przedkolumbijskich za „utopijny pomysł”. Stwierdził, że nie oznaczałoby to postępu, lecz regres.

 

Hierarcha przeciwstawił się inkulturacji Ewangelii w Amazonii oraz neo-pelagianizmowi, które na pewno nie będą prowadzić do zbawienia.

 

Z kolei w niedawnej rozmowie o swojej pracy z „Die Tagespost”, niemiecki misjonarz biskup Reinhold Nann stwierdził, że znaczna część dokumentu roboczego synodu jest odrealniona. Problemy w nim poruszane nie odzwierciedlają sytuacji w obszarze Amazonii.

 

Wskazał, że proponowane wyświęcanie żonatych mężczyzn nie wystarczyłoby do rozwiązania problemu braku kapłanów i spowoduje nowe kłopoty. Hierarcha uważa, ze tego typu mężczyzn wraz z ich rodzinami nie można praktycznie umieścić w regionie, w którym jest tak dużo deprawacji.

 

Biskup odrzucił sugestię zawartą w dokumencie roboczym, że katolicy w Amazonii są dręczeni głodem Eucharystii i dlatego muszą mieć misjonarzy, którzy zaspokoją ich pragnienia. Wyjaśnił również, że organizatorom synodu bardziej zależy na kwestiach ochrony środowiska i inkulturacji niż nawracaniu.

 

Brad Fassbender, doświadczony misjonarz z południa Stanów Zjednoczonych, który rozmawiał z LifeSite o swoich doświadczeniach misyjnych z Ameryki Łacińskiej, potwierdza, że największym wyzwaniem jest niemal powszechna apostazja, brak wiary i chęci nawracania tych ludów przez katolickich hierarchów.

 

 

Źródło: cruxnow.com / lifesite.com

AS

 

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Skutecznie demaskujemy liberalną i antychrześcijańską hipokryzję. Wspieraj naszą misję!

mamy: 132 283 zł cel: 300 000 zł
44%
wybierz kwotę:
Wspieram