22 września 2016

Brawurowa akcja ministra Jakiego. Sąd jednak nie odbierze szóstki dzieci samotnemu ojcu!

(Fot: Krystian Maj/FORUM)

W kilka miesięcy po objęciu rządów w ministerstwie sprawiedliwości Zbigniew Ziobro zapowiedział, że przygotuje ustawę zakazującą sądom odbierania dzieci rodzicom z powodu biedy. Tak też się stało. Mimo tego, jeden z łódzkich sądów postąpił inaczej. Ministerstwo zadziałało bardzo szybko.


Sąd w Łodzi zdecydował o odebraniu samotnemu ojcu sześciorga dzieci, a w czwartek miało dojść do wykonania wyroku. Zapowiedzieli go między innymi pracownicy tamtejszego Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej, których pozytywną opinię o ojcu dzieci sąd zupełnie zignorował.

Wesprzyj nas już teraz!

51-letniego pana Wojciecha przed dwoma miesiącami opuściła konkubina, z dnia na dzień zostawiając z szóstką dzieci. Na dodatek zabrała ze sobą świadczenia z MOPS – donosi „Dziennik Łódzki”.

A co z 500 plus? Okazuje się, że było formalnie zapisane na matkę (para nie była małżeństwem), która świadczenia zabrała ze sobą. Rodzinie załatwiono mieszkanie socjalne w kamienicy przy ul. Jesionowej, a on sam podjął pracę ochroniarza. Dzieci – czterech chłopców i dwie dziewczynki – mają od 4 do 12 lat, a w mieszkaniu razem z nimi mieszka jeszcze ich babcia.

Gdy o decyzji sądu dowiedziało się ministerstwo, zainterweniował vice-szef resortu Patryk Jaki. Na Twiterze napisał: Właśnie udało mi się wstrzymać te decyzje. Prawo napisaliśmy jasno. To kolejna skandaliczna decyzja sadu. Apeluje do KRS o stanowisko.

 


Źródło: dzienniklodzki.pl, twitter

kra

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Skutecznie demaskujemy liberalną i antychrześcijańską hipokryzję. Wspieraj naszą misję!

mamy: 127 724 zł cel: 300 000 zł
43%
wybierz kwotę:
Wspieram