26 listopada 2014

Magda Żuraw nie znieważyła „Tęczy”!

(Fot. Grazyna Myslinska/Forum)

O „Tęczy” na warszawskim Placu Zbawiciela, postępowych donosicielach i o politycznej poprawności w mediach społecznościowych – z Magdaleną Żuraw rozmawia Mateusz Ziomber.


Umorzenie sprawy dotyczącej rzekomego podżegania do przestępstwa – spalenia „Tęczy” z Placu Zbawiciela – było dla Pani zaskoczeniem?

Wesprzyj nas już teraz!


Dla mnie szczerym zaskoczeniem był fakt, że prokuratura w ogóle się sprawą zajęła. Umorzenie postępowania natomiast dało nadzieję, że jednak jakieś resztki normalności w naszym państwie jeszcze istnieją. Wpis o spaleniu tęczy zamieściłam na moim prywatnym profilu i stwierdzałam w nim fakty. Była to z mojej strony publicystyczna prowokacja, której rozmiary i efekty przeszły moje oczekiwania. Stwierdziłam tylko, że postawię whisky za brak tęczy na pl. Zbawiciela i to podtrzymuję. Z chęcią ją z kimś wypiję. Tymczasem efektem mojej prowokacji były dwa doniesienia do prokuratury.

Doniesienie w sprawie Pani… wpisu na Twitterze złożył m. in. Sebastian Wierzbicki – kandydat SLD na prezydenta Warszawy.


Cóż… W polityce był wówczas sezon ogórkowy i wyciągane były na światło dzienne (trochę zresztą sztucznie) różne smaczki. W perspektywie natomiast na horyzoncie majaczyły już jesienne wybory, a pan Wierzbicki, który kandydował na stanowisko prezydenta Warszawy, najwyraźniej chciał wypłynąć na skandaliku, jakim interesowały się media głównego nurtu. Policja przesłuchała mnie w charakterze świadka, prokuratura wykazała się zdrowym rozsądkiem i sprawę umorzyła, a Wierzbicki – wybitny kandydat postkomuny – poniósł w wyborach widowiskową klęskę. Czyli: wszystko skończyło się sprawiedliwie.

Jak odnajdywała się Pani w roli internetowej „faszystki” oskarżanej przez siły tęczowego postępu?


Bycie w oczach dewiantów i zboczeńców anty-postępową „faszystką”, która używa słów adekwatnych do zjawisk, zawsze mnie cieszy. Doniesienia składane przez komunistę z SLD, tudzież przez człowieka przyznającego się publicznie do pedofilii (to ten drugi donosiciel – człowiek podający się za mężczyznę), utwierdzają mnie tylko w poglądach. Zresztą, gdybym upubliczniła wszystkie wiadomości i wpisy, jakie ze strony postępowego środowiska gejów i lesbijek otrzymałam, same najlepiej powiedziałyby o poziomie tego postępu. Dlatego cieszę się, że nie mogę być do niego zaliczona. Przy okazji całego „śledztwa” dowiedziałam się, że środowiska LGBT zatrudniają specjalne firmy wyłapujące na portalach społecznościowych wpisy takie, jak ten mój o tęczy i hurtowo składają doniesienia o popełnianiu przestępstwa. Cenna wiedza.

Jak prześmiewczo sugerują niektóre media, Warszawka wystąpi w końcu o międzynarodowe gwarancje bezpieczeństwa dla „Tęczy”?


Kto ich tam wie! Być może siłom tęczowego postępu nie wystarczy fakt, że tęcza ma system nawadniający kosztujący krocie i własną „ochronę”, co drąży kieszenie podatników. Zarówno tych, którzy mogą pod nią wznosić lewackie modły, jak i katolików, którzy jej na pl. Zbawiciela zwyczajnie nie chcą. A ja nadal uważam, że tęczy na pl. Zbawiciela w ogóle nie powinno być. Po tym, jak postawiło ją miasto w ramach infantylnego projektu, została zawłaszczona przez środowiska LGBT, a nasza tolerancyjna prezydent Warszawy uparła się, żeby zyskiwać wśród nich poklask i uparcie odbudowuje tę kolorową szkaradę, która – znów – jest utrzymywana z naszych (czyli wszystkich podatników) pieniędzy. Jak już mówiłam, mam nadzieję, że po drugiej turze wyborów prezydenckich w stolicy to niewyobrażalna tandeta przestanie zaśmiecać Plac Zbawiciela. I w końcu jest na to realna szansa.

Dziękuję za rozmowę.


Przeczytaj także: Organizatorzy „Marszu Równości” donoszą na Magdalenę Żuraw.

 

Rozmawiał Mateusz Ziomber.

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie